Recenzja młodzieżowego horroru od Netflixa „The Order”
Wczoraj na platformie Netflix zadebiutował serial grozy The Order, który łączy w sobie młodzieżową fabułę z wątkami nadprzyrodzonymi: magią i stworami. Wydaje się, że produkcja może być kierowana do odbiorców, którzy polubili na przykład ostatnio netflixową Sabrinę, choć w tym wypadku mamy do czynienia z męskim bohaterem, a całość utrzymana jest w zupełnie innej konwencji.
Głównym bohaterem serialu jest Jack Morton, który właśnie dostał się na studia w Belgrave o których marzył. Z Internetu dowiedział się, że na terenie tamtejszej uczelni działa tajemne bractwo błękitnej róży i chociaż wszyscy, który spotka, udają że nie wiedzą o co chodzi lub zupełnie zaprzeczają istnieniu organizacji, Jack postanawia za wszelką cenę się do niej dostać. Wierzy, że z pomocą nabytych tam umiejętności będzie mógł zemścić się na ojcu, człowieku odpowiedzialnym za śmierć jego matki. Na okazję nie czeka długo, po tym jak na terenie kampusu ginie młody chłopak, Morton zostaje zaproszony do wzięcia udziału w specjalnych testach błękitnej róży.
Protagonista The Order to dość nietypowa postać. Z jednej strony kujon, którego wszyscy olewają już na starcie, z drugiej – niezwykły cwaniak i mądrala, który w równie łatwy sposób rozwiązuje trudne zagadki, radzi sobie z uczelnianym osiłkiem i robi wrażenie na dziewczynach. Rzadko spotyka się takich bohaterów w młodzieżowych produkcjach, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać, ale jednocześnie w tej pyszałkowatości Mortona jest coś irytującego, szczególnie kiedy jego działania sprawiają wrażenie całkowicie pozbawionych logiki. No wiecie, chłopak zobaczył olbrzymią bestię przypominającą wilka na dwóch łapach i dopiero dziadek w Internecie wyczytał mu, że to wilkołak. Pomijam już fakt, że tak na jednym jak i drugim nie zrobiło to szczególnego wrażenia.
To, co charakterystyczne dla The Order to dość specyficzny i absurdalny czarny humor. Zwiastuny serialu zapowiadały raczej mroczny thriller, a tymczasem można odnieść wrażenie, że wątków komediowych jest tu więcej niż samej grozy, dlatego miejscami trudno w ogóle traktować tę produkcję poważnie. Szczególnie że i sama fabuła nie do końca na to pozwala. Dość powiedzieć, że już w pierwszych dniach studiowania na terenie kampusu w brutalny sposób zamordowanych zostaje kilka osób i jakoś specjalnie nikt sobie nic z tego nie robi. Wprawdzie pokręci się po miasteczku detektyw, a studenci zaczną chodzić w parach, ale nikogo to nie obchodzi.
Inną wadą serialu jest w moim odczuciu przyspieszona narracja polegająca na przeskokach od wydarzenia do wydarzenia. W bardzo małym stopniu ukazano życie studenckie, które sprowadza się głównie do piwa w barze i uczęszczania na jeden wykład z etyki. A przynajmniej tyle zdążymy zaledwie poznać, podczas gdy akcja serialu popędzi już niesamowicie do przodu oferując trupy porozrzucane po kampusie, wilkołaki i magiczną rywalizację. Brakuje próby zbudowania głębi bohaterom i wykreowania dla nich sensownych motywacji. W rezultacie trudno zaangażować się w tę fabułę emocjonalnie. Kolejne śmierci czy dramatyczne pozornie wydarzenia, na mnie wrażenia nie zrobiły.
Potrzeba więc na The Order trochę cierpliwości, bo jeśli już dacie się wkręcić w jego absurdalną specyfikę i przestanie wam ona przeszkadzać, to mniej więcej od połowy sezonu fabuła zacznie nabierać rumieńców i dość ciekawie się rozwijać, choć też należy podkreślić, że jeśli oglądaliście choć kilka podobnych produkcji, to wszelkie fabularne zwroty będziecie w stanie bezproblemowo przewidzieć kilka odcinków wstecz.
Jeśli chodzi o aktorów, to nie jest źle, ale jak wspomniałem – nie ma tu szczególnie pogłębionych osobowości bohaterów, więc i ich odtwórcy nie mieli specjalnie dużo do grania. Wcielający się w główną rolę Jake Manley ma wystarczająco charyzmy, by pociągnąć serial, ale dla wielu z was może się okazać irytujący. Pozostałe postaci to właściwie tło, mięso armatnie itd. Jeśli już szukać kogoś wyróżniającego się, to na pewno będzie Matt Frewer, grający dziadka głównego bohatera. Szarżuje trochę, tworząc postrzeloną postać.
The Order to mieszanka produkcji pokroju Harry’ego Pottera, Sabriny czy Zmierzchu – fabularnie wyraźnie stargetowana pod nastolatków, choć jednocześnie z całym dobrodziejstwem Netflixa – także wulgarna i niepozbawiona przemocy. Serial na pewno znajdzie swoich fanów wśród miłośników produkcji opartych na młodzieżowych perypetiach, magii i dzikich bestiach. Próżno tu jednak szukać oryginalnych fabularnych pomysłów i wyrazistych, ciekawych bohaterów. Fabuła jest przewidywalna i mało angażująca. Mnie osobiście wymęczyła też przyspieszona formuła opowieści, przez co ważne wydarzenia – takie jak następujące po sobie morderstwa – nie mają możliwości wyraźnie na ekranie wybrzmieć. Sprawia więc The Order wrażenie spłyconego i uproszczonego do granic. Podobnych produkcji jest wiele i w większości są one dużo lepsze.
ZOBACZ TERAZ RECENZJĘ MIŁOŚĆ ŚMIERĆ I ROBOTY!
The Order
Twórcy: Shelley Eriksen, Dennis Heaton
Obsdada: Jake Manley, Sarah Grey, Matt Frewer, Sam Trammell, Max Martini, Dam DiMarco
Muzyka: Patric Caird
Zdjęcia: Mark Chow
Gatunek: Serial, Horror
Rok produkcji: 2019
Data polskiej premiery: 7 marca 2019
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.