Recenzja filmu „Aquaman”
Kto myślał, że w filmach z uniwersum DC zobaczył już wszystko, jest w ogromnym błędzie. Aquaman wprowadza do tego świata mnóstwo nowych elementów. Czy pozytywnych? Zależy z jakiego punktu widzenia na to patrzeć. Jeżeli nie zaskoczyło was pojawienie się greckich bogów w Wonder Woman, to król Atlantydy pędzący na morskim koniku też was nie zdziwi.
Wyobraźcie sobie również najlepsze sekwencje akcji z ostatnich kilku dekad z takich filmów jak Tron, Park Jurajski, Avatar, Gladiator czy Starcie Tytanów. Wyobraźcie sobie film, w którym ośmiornica gra solo na perkusji i uwierzcie, że nie jest to najdziwniejsza scena. Twórcy Aquamana zebrali w jedną całość ogrom elementów i konwencji, w wyniku czego widzowie tak naprawdę nie wiedzą często, co dzieje się na ekranie, ale i paradoksalnie nie potrafią oderwać oczu.
Arthura Curry’ego aka Aquamana mogliśmy już poznać jako członka Ligi Sprawiedliwości. Był to jednak zaledwie wstęp do tego, co może zaserwować nam podwodny świat. Twórcy zabierają nas do cudownych i wspaniałych zakątków Atlantydy, gdzie science fiction i fantasy zbiegają się we wspólnym oceanie niesamowitości. Jest kolorowo i bajecznie, zwiedzamy różne zakątki cywilizacji Atlantis, docelowo docierając do finałowej bitwy w której na przeciwko siebie stają do walki dwaj pretendenci do tronu na oczach przedstawicieli wszystkich gatunków.
Poza wspaniałym i niesamowitym podwodnym światem, nawet przyzwoitą momentami ścieżką dźwiękową, olbrzymią ilością humoru i Jasonem Momoa, film jednak nie ma wiele do zaoferowania. Fabularnie leży na każdym kroku. Akcja pędzi niczym nocny express, przeplatana pięknymi obrazami podwodnego świata. Co jednak z tego wynika? Nic. Przerost formy nad treścią. Bohaterowie przemieszczają się po całym globie, pod wodą i wewnątrz ziemi, niczym w powieści Verne’a. Czarne charaktery prawie nie istnieją, ale księżniczka Mera wygląda niczym Ariel z bajki Disneya. Jeden wielki misz-masz gatunków i wątków wymieszany w koktajlu niesamowitości i CGI.
Podsumowując, Aquaman wypada chyba najlepiej z dotychczasowych produkcji z uniwersum DC i bez gryzienia połyka flagową produkcję tego uniwersum jaką była Liga Sprawiedliwości. Do doskonałości mu jednak daleko. Nasuwa się jednak pytanie, które powinni zadać sobie głównie producenci i włodarze studia – w jakim kierunku zmierza to uniwersum, szczególnie że najlepszy film DC wypada na poziomie najsłabszego MCU?
MOJA OCENA:
4/10
Aquaman
Reżyseria: James Van
Scenariusz: Will Beall, David Leslie Johnson-McGoldrick
Obsada: Jason Momoa, Amber Heard, Willem Dafoe, Patrick Wilson, Nicole Kidman, Dolph Lundgren, Yahya Abdul-Mateen II i inni
Muzyka: Rupert Gregson-Williams
Zdjęcia: Don Burgess
Gatunek: akcja, science fiction, fantasy
Produkcja: USA
Data produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 19 grudnia 2018
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.