Królowa cukru. Natalie Baszile – recenzja
Królowa cukru to kolejna po Błocie wydana w tym roku książka, traktująca o szeroko pojętej dyskryminacji rasowej na Południu Stanów Zjednoczonych. I o ile Hilary Jordan w swojej powieści postawiła na dynamikę i intrygę, o tyle Natalie Baszile skupia się na ludziach, ich problemach, bolączkach i niespełnionych marzeniach.
Debiut literacki amerykańskiej pisarki opowiada historię Charley – samotnej matki wychowującej córkę. Gdy pewnego dnia dowiaduje się o spadku po ojcu, nie zastanawiając się długo, porzuca swoje wygodne życie w Kalifornii i rusza na Południe, by objąć stery na plantacji trzciny cukrowej. Obcy świat i nowe obowiązki będą przytłaczać ją od początku, a mnożące się jak grzyby po deszczu problemy, nie raz wprawią ją w stan bliski depresji. Jakby tego było mało, Baszile nakaże zmierzyć się swojej postaci z rodzinnymi demonami, w ten sposób dopełniając klasyczny kształt fabuły.
Królowa cukru to taka mozaika złożona z dobrze nam znanych i świetnie sprzedających się pomysłów. Doświadczymy tu pokazu kobiecej siły, starcia pokoleń, braku tolerancji na tle rasowym, międzykulturowego romansu, czy skromności, uczciwości i bezinteresowności, z najmniej oczekiwanej strony. Baszile używa przy tym tradycyjnych i wtórnych chwytów, mających pełnić rolę wypełniacza treści – cytaty z Biblii, zjazd rodzinny, konkurs pieczenia ciast i parę innych. Jest więc szablonowo aż do bólu, a przewidywalność treści stoi na poziomie odwrotnie proporcjonalnym do innowacyjności stylistycznej. Bo też Królowa cukru pisana jest językiem poprawnym, lecz mało charakterystycznym. Baszile korzysta z gotowych formuł, przy okazji wyjaśniając każdą wątpliwość jaka rodzi się w głowach bohaterów. Wszystko jest tu klarownie podane, autorka nie pozostawia czytelnikowi przestrzeni na refleksję czy wątpliwości, całkowicie wyprała swoją prozę z dwuznaczności. Nie ma mowy o interpretacjach, jest wyłącznie jedna prawidłowa linia rozumienia treści – linia narzucona nam odgórnie. Baszile próbowała nadać swoim bohaterom indywidualny język, ale nawet ten pomysł nie został poprawnie wykonany – gdy Miss Honey lub Hollywood zaczynają posługiwać się anachronizmem, po chwili jest to przerywane i następuję gwałtowny zwrot w stronę współczesności. Podobnie dzieci, znajdują się na tym samym poziomie co ich rodzice, tak samo rozumieją, widzą i tłumaczą. Wszelkie próby spełzają zatem na niczym, a sama autorka wpada w pułapkę niekonsekwencji i literackiego braku wyobraźni.
Baszile w mało odkrywczy i niewiele nowego mówiący sposób opowiada o tym, jak trudno jest odnaleźć się we wrogo nastawionym społeczeństwie. Stara się udowodnić, że na fundamencie trudnych relacji rodzinnych i toksycznego otoczenia, da się zbudować wyjątkowy dramat kipiący emocjami. Niestety wszystko to zostało pozbawione jakości i posuwa się po jakimś dobrze każdemu znanym torze. Wszelkie przemyślenia bohaterów trącą banalnością, a oni sami są w swoich cierpieniach nadmiernie fasadowi. To nie jest historia z krwi i kości, tu nie ma uniesień emocjonalnych godnych poruszanej tematyki. Baszile stawia na opis cierpienia, ale nie intryguje jej za bardzo psychologiczna złożoność prezentowanych zdarzeń. Niepogłębione pozostają zarówno nakreślane konteksty, jak i postacie dalszego planu. Z mnogości wydarzeń wydobywają się bardzo proste konkluzje, a styl opowiadania jest nie tyle uproszczony, co dość sztampowy. To klasyczna i ładna historia, z silnie zarysowanym wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Z bohaterami, nad losami których można zapłakać, ale także ubolewać, nad prostotą ich konstrukcji. Wszystkie mają reprezentować określone postawy i grupy. Są jak programy, zaprojektowane do uzyskania ściśle określonego obrazu. I tak Charley będzie przedstawicielką wyzwolonych kobiet, Denton członkiem klubu starych ekspertów, którzy nie mylą się w żadnej sytuacji, Ralph Angel eksponuje małomiasteczkową inteligencję, wierzącą że wszystko jej się należy za nic, zaś Miss Honay to głowa rodziny, ufająca przede wszystkim Bogu i jedności swojego plemienia.
Cóż więc pozostaje czytelnikowi? Niestety osoby wymagające, znajdą w tej książce niewiele wartościowych treści. Królowa cukru nie radzi sobie z niuansowaniem nastrojów, niemniej ujmuje bezkompromisowością przekazu. To raczej kolejny bestseller oparty na kalkach, truizmie i grze emocji. Książka, która zatonie w morzu nowości i za kilka lat nie będzie pamiętana głównie ze swojej filmowo/serialowej ekranizacji. Być może ukojenie w tego typu książkach odnajdą wszyscy Ci, dla których literatura jest lekiem na codzienność, którzy lubią poddawać się literackim manipulacjom i nie przeszkadza im wtórność poruszanych treści. Królowa cukru jest ze wszech miar projektem powierzchownym, cechującym się prostotą i przeciętnością. Mnie ta historia niczego nie nauczyła, nie skłoniła do żadnych kreatywnych przemyśleń ani nie kazała się podziwiać. Ot, kolejna książka o ludzkim piekle, z której nie wydobywa się ani odrobina żaru.
Królowa cukru
Autor: Natalie Baszile
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Gatunek: powieść obyczajowa
Data wydania: 19 września 2018
ZA EGZEMPLARZ DO RECENZJI DZIĘKUJEMY: