Widzi mi się. Zadie Smith – recenzja
Zadie Smith to brytyjska pisarka, eseistka i publicystka. Jest autorką pięciu powieści, z których każda szybko stawała się bestsellerem. Jej debiut – Białe zęby – okazał się strzałem w dziesiątkę. W samej Wielkiej Brytanii sprzedał się w ponad milionowym nakładzie, książkę nagrodzono Whitbread First Novel Award, zekranizowano ją w formie serialu telewizyjnego i obsypano dziesiątkami pochlebnych recenzji. Ta powieść na dobre usankcjonowała miejsce literatki w gronie autorów, na którym prace czeka się miesiącami. Powiedzieć jednak, że Zadie Smith łączą z branżą literacką tylko fabularne dzieła, to jak nie powiedzieć nic. Autorka krąży wokół literatury, nie tylko ją kreuje, ale także analizuje, wartościuje, wykłada, a nawet kształci jej tworzenia na New York University. Efektem tej działalności jest zbiór Jak zmieniłam zdanie oraz recenzowane Widzi mi się.
W książce ujęto ponad trzydzieści esejów, felietonów, przemówień i recenzji powstałych między 2010 a 2017 rokiem. To teksty zróżnicowane na wielu płaszczyznach: gatunkowym, objętościowym, tematycznym czy formalnym. Autorka Swing time z jednakowym znawstwem opowiada nam o filmach, książkach, malarstwie, Brexicie, gwiazdach muzyki, filozofii, ociepleniu klimatu, własnej twórczości. Razem z nią spojrzymy z nieco innej perspektywy na dzieje Franka Sinatry, Justina Biebera, Madonny, Jay’a-Z, Marka Zuckerberga, Karla Ove Knausgarda i innych. Ważna jest przy tym nie tylko niewątpliwa erudycja, ale także świeżość, z jaką autorka podejmuje się tematu i opisuje go w niekonwencjonalny sposób. Czytając pierwsze zdanie felietonu, nie wiemy dokąd opowieść dąży. Nie przypuszczamy nawet co będzie tak naprawdę istotą rozważań. Ot chociażby jeden z ciekawszych tekstów w książce, dotyczący animacji Charliego Kaufmana Anomalisa i jego więzi z Schopenchaureowską myślą o pożądaniu i współczuciu. Znam doskonale tę poruszającą historię o samotności i wstręcie do otaczającej rzeczywistości, nigdy jednak nie odczytywałem jej przez pryzmat teorii filozoficznych. Szkła przez które patrzy Zadie Smith dają opisywanym problemom nowe oblicze, nakłaniają do ponownego spotkania i reinterpretacji tego, co poprzednio zostało zamiecione pod dywan ignorancji.
Opisywany zbiór esejów jest jak pęk kluczy, który otwiera drzwi do wielu dziedzin. Każda z tych krótkich literackich impresji ma specyficzne żłobienia, fakturę i rozmiar, a tym samym wyzwala konkretne, ściśle określone emocje. Ta część z nich, która ma charakter autobiograficzny, która łączy się nierozerwalnie z codzienną prozą życia autorki, niesie w sobie dodatkowo nutę wrażliwości. To w nich najłatwiej można dostrzec zmysł obserwacji i nieskrępowaną wyobraźnię pisarki, jej krytyczny pazur oraz umiejętność niuansowania otoczenia, które tylko pozornie wydaje się czarne lub białe. Oczy Zadie Smith niczym barometr wychwytują wszelkie odchylenia od normy, wyczuwają czające się zmiany i potrafią zgrabnie je łączyć z tematami publicznie aktualnymi. Widzimy to chociażby w „Łazience”, „Radości” czy „Życiopisaniu”. To w tych tekstach autorka zdaje nam intymną relację z własnego życia, z rzeczy dla niej cennych, z uczuć jakie łączą ją z bliskimi, wreszcie ze zmian jakie w niej samej zachodzą. Sztuka opowiadania o sobie w kontekście przemian dziejowych i społecznych wychodzi autorce bardzo dobrze, a te części zbioru zachowują osobisty charakter, choć przecież składają się z szeregu publicznych wyznań. Jest to niewątpliwie jeden z mocniejszych punktów książki.
Ten zbiór, to prywatny głos w sprawach dla autorki ważnych, z których na pierwszym miejscu jest niewątpliwie wolność, definiowana w różnych formach i brzmiąca całą paletą tonów. Wszechstronność jest tu zdumiewająca, ma też jednak swoją negatywną stronę. Niektóre teksty jawiły mi się jako nieczytelne, głównie ze względu na nieznajomość kontekstu kulturowego, w którym żyje autorka. Recenzje niedostępnych w Polsce dzieł literackich czy opowieści o amerykańskich komikach są mi obce na równi z techniką spawania metodą MMA, a przez to ich merytoryczna atrakcyjność spada niemal do zera. Widzi mi się jest także zbiorem nierównym. Obok prawdziwych, intelektualnych perełek, znaleźć można tu teksty tchnące banałem. Historia poświęcona Facebookowi jest powtórzeniem znanych ogólnie poglądów, z kolei łączenie teorii relacji Martina Bubera zachodzących między Ja i Ty oraz Ja i Ono z rozdawaniem autografów przez Justina Biebera, wprawiło mnie w niemałą konsternację. Kogo bowiem interesuje ta zależność? Bubera? Biebera? Fanki? Społeczność? Mam wrażenie, że tylko autorkę tekstu. Widzi mi się to też książka napisana trudnym, hermetycznym językiem. Dzieło wymagające dużego skupienia i wielu horyzontów, ale posiadające także duszę intelektualisty, która czasami ociera się o przejaskrawienie. Jak bowiem interpretować zamiłowanie do opisywania malarskich ekspresji Marka Rothko w formie zachwytów nad geometryczną abstrakcją, archetypową wyobraźnią, wielkoformatową recepcją na temat śmierci czy walką pulsujących brzegów o uwagę?
Widzi mi się nie jest manifestem ani kalejdoskopem współczesnej kultury. Autorka dość luźno łączy zjawiska, tworzy analogie, pogłębia lub upraszcza nurtujące ją dzieła. Nie boi się poruszać tematów trudnych i niejednoznacznych (jak np. kwestii rasizmu w relacji z własnymi doświadczeniami i fenomenem filmu Uciekaj!). Jednocześnie pisze je dojrzałym, krytycznym i bogatym językiem, który można cytować i wnikliwie analizować. To taka lektura, która wymaga skupienia i powinna być czytana stopniowo, bez pośpiechu. Książka wartościowa dla wszystkich tych, którzy żyją kulturą i formują własne zdania na tematy społeczno-polityczne. Z drugiej strony może się okazać niestrawnym bełkotem dla tych, którzy dodatkowych komentarzy i innych punktów widzenia nie potrzebują. Ja się pod tą książką jednoznacznie nie podpiszę, czytajcie na własne ryzyko.
Widzi mi się
Autor: Zadie Smith
Wydawnictwo: Wydawnictwo Znak Literanova
Gatunek: eseje
Data wydania: 22 sierpnia 2018