komiksrecenzja komiks

„Maus. Opowieść ocalałego” Recenzja

W listopadzie na naszym rynku ukazało się kolejne, nowe, zbiorcze wydanie komiksu Maus. Opowieść ocalałego Arta Spiegelmana. W wielu kręgach ta powieść graficzna jest uznawana za najlepszy komiks wszech czasów, a jeśli jakimś cudem nigdy o nim nie słyszeliście, to wyobraźcie sobie tylko, że ten komiks otrzymał nagrodę Pulitzera! Doczekał się przy tym przekładu na kilkadziesiąt języków i stał się międzynarodowym bestsellerem. O co więc w tym wszystkim chodzi? Maus to komiks o Holocauście.

Bohaterem tej historii jest Władysław Spiegelman, polski Żyd z Sosnowca, który przed wojną radził sobie dobrze w biznesie tekstylnym, dobrze również się ożenił, co uczyniło go człowiekiem zamożnym. Był przy tym niezwykle pomysłowy i zaradny – handel nie miał dla niego tajemnic. Niestety II wojna światowa zupełnie odmieniła losy milionów podobnych mu Żydów. W tym komiksie Art Spiegelman, syn Władysława, przedstawia historię swojego ojca i matki (a przy okazji swoją), tworząc niezwykły epos zaczynający się w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce, a kończący pod koniec XX wieku w Ameryce.

Pomysł na komiks o Holocauście może wydawać się kontrowersyjny. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że autor w pełni możliwości i konwencję medium wykorzystuje. Wobec tego w tej historii w dość groteskowy sposób ludzie przedstawieni są metaforycznie pod postacią zwierząt. I tak Żydzi są myszami, Niemcy kotami a Francuzi żabami. Polacy z kolei przedstawieni są jako… świnie, ale o tym później. Zaskakuje też undergroundowy charakter rysunków, dość prostych, schematycznych. Czarno-białe kadry w tym kontekście robią jednak wielkie wrażenie.

Są tu też wątki autobiograficzne i meta-tekstualne. Po pierwsze, Art Spiegelman sam pojawia się w swoim komiksie (jako mysz, oczywiście), rozmawiając ze swoim ojcem i zbierając materiały do napisania komiksu. Dodatkowo w środku znajdziemy jeszcze inną krótką historię graficzną – Hell Planet, w której Art rozlicza się z samobójstwem swojej matki. Jest więc przy okazji Maus dziełem bardzo osobistym i to nie ulega wątpliwości.

Nie będę oryginalny zwracając uwagę na to, co szczególnie mi się w Maus nie podobało, bo pisano o tym już przede mną po wielokroć. Z tej fascynującej przecież historii wyłania się niestety bardzo negatywny stosunek autora do Polaków. I nie chodzi tylko o fakt, że to właśnie Polacy zostali przedstawieni jako świnie, czyli zwierzęta, do których jednak panuje powszechne uprzedzenie. Mimo że to Niemcy czynią największe zło, w bestialski sposób eksterminując Żydów, zdaje się, że to właśnie Polacy na kartach Maus są przedstawieni najgorzej, jako zdrajcy, osoby niegodne zaufania, chciwe, brudne, a niekiedy wręcz nieludzkie – gdy podkreśla się okrucieństwo polskich kapo i ich zupełną przemianę, jeśli przyjdzie im coś zyskać.

Oczywiście Spiegelman tłumaczył się z tak przedstawionej sprawy, niestety muszę powiedzieć wprost – bredząc o chęci upodobnienia Polaków do sympatycznej Świnki Piggy czy popularnej w USA Świnki Porky. Te wizerunki miały jedynie w pewien stereotypowy sposób przedstawić nacje. Dla zachowania obiektywizmu, autor sam przyznaje jeszcze na kartach komiksu, że boi się, iż jego ojciec zostanie odebrany w stereotypowy sposób, jako Żyd liczący każdy grosz, skąpy, nieufny. I faktycznie tak jest. Czym innym jest jednak ukazywanie, choćby w wykrzywiony sposób stereotypów, a czym innym sugerowanie wyjątkowo paskudnych zachowań. I wcale nie oczekuję zakłamywania rzeczywistości, jestem świadomy, że wielu Polaków tak właśnie postępowało i nie zamierzam tego usprawiedliwiać. Ale podobnie postępowali również inni Żydzi, tymczasem o żydowskiej policji wspomina się tu tylko raz, z tłumaczeniem, że wydawali swoich ze strachu i w nadziei, że przez to sami ocaleją, a nie do końca tak jednak było. Niestety Spiegelman wychowywał się już w USA, tymczasem wielu amerykańskich Żydów dorastających już po wojnie ma o Polakach bardzo złe zdanie.

Poświęciłem tej sprawie aż dwa grube akapity, ponieważ uważam, że ten motyw jest dla Polaków krzywdzący. Ta kwestia to jednak jedyna rzecz, do której mogę się w Maus przyczepić. Pod wieloma względami jest to absolutnie niesamowita powieść graficzna, od której dosłownie nie można się oderwać. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z dziełem Spiegelmana, ale z pewnością nie będzie ostatnim. To niezwykle emocjonalna opowieść, przedstawiona w iście filmowy sposób, każdy kadr dosłownie się tutaj przeżywa wręcz z bohaterami. Wyjątkowe jest to, jak za pomocą medium kojarzonego jednak z dość infantylnymi historiami, autor realizuje dojrzałą, szalenie angażującą fabułę, przy okazji znakomicie wykorzystując konwencję komiksu.

Warto tutaj podkreślić jakość samego nowego wydania. Twarda, piękna okładka plus bardzo gruby papier sprawiają, że estetycznie wydanie prezentuje się i czyta doskonale.

Maus. Opowieść ocalałego to niesamowita historia wnikliwie portretująca dramat jednostki (i całych społeczeństw) uwikłanej w tę bezmyślną a horrendalną machinę śmieci, jaką był Holocaust. Opowieść o ogromnym pragnieniu życia, pragnieniu tak silnym, że w cudowny wręcz sposób potrafi przezwyciężyć największe zło, ale także o destrukcji, jaka następuje w człowieku z każdym kolejnym odarciem go z godności. Czy ocalały z Holocaustu naprawdę ocalał? – zdaje się pytać Spiegelman. A może nawet dzieci ocalałego nieść będą dalej ten dramat? Ten komiks naprawdę trzeba poznać.

Maus. Wydanie zbiorcze
Autor: Art Spiegelman
Rysunki: Art Spiegelman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe, Prószyński i S-ka
Gatunek: 
Data wydania: listopad 2016

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.