Wszyscy na Zanzibarze. John Burnner – recenzja
Wszyscy na Zanzibarze to pierwsza powieść brytyjskiego pisarza Johna Brunnera, a jednocześnie pozycja otwierająca cykl Artefakty wydawnictwa MAG. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że książka została napisana w 1968 roku, a jej akcja umiejscowiona jest w naszej teraźniejszości, co nadaje dodatkowego smaczku tej historii. Dzięki temu czytelnik może zobaczyć na ile Brunner był wizjonerem, a na ile miał po prostu bujną wyobraźnię.
Akcja powieści dzieje się na początku XXI wieku. Na Ziemi żyje około siedmiu miliardów ludzi, co wywołuje ogólnoświatową histerię i realne obawy przed przeludnieniem globu. Czy jednak zasłużone? Pięćdziesiąt lat temu być może. Obecnie okazuje się, że do przeludnienia Ziemi potrzeba dużo więcej, ale warto dodać, że według danych z 1 maja 2015 roku liczba ludności Ziemi wynosiła 7,3 miliarda ludzi. We Wszystkich na Zanzibarze Brunner nie przewidział istnienia Internetu czy komputerów osobistych, które w czasach pisania tej historii w zasadzie nie istniały, ale zrobił to w 1975 roku w powieści Na fali szoku. Świat przyszłości według Brytyjczyka różni się zatem nieco od naszej teraźniejszości.
Przede wszystkim Brunner trafnie opisuje rozwój mediów, które niemal rządzą światem, a na pewno mają ogromny ogłupiający wpływ na społeczeństwo, co jest zmorą dzisiejszej rzeczywistości. Autor nie pomylił się także w sferach seksualności. W jego powieści aspekt ten jest mocno zaznaczony. Liberalizacja i sprowadzenie aktu płciowego do zwyczajnego zaspokajania siebie nawzajem, dziś jest czymś normalnym. W powieści rodzina w tradycyjnym znaczeniu tego słowa zostaje zepchnięta na margines społeczny, a na posiadanie dziecka trzeba mieć pozwolenie władz. Związki jednopłciowe są na porządku dziennym. Może obecnie nie ma jeszcze tak skrajnego podejścia do tych spraw, ale w wielu krajach coraz częściej można zaobserwować tę negatywną tendencję.
Wszyscy na Zanzibarze to książka mocno nietypowa. Autor nie prowadzi zwyczajnej narracji. Powieść posiada fabułę, ale wpleciono w nią wiele rodzajów przerywników. Brunner w tabelach przedstawia zależności rozwoju w stosunku do religii, kontroli urodzin, zapotrzebowania na żywność i tym podobne. Takich elementów jest sporo. Mają one na celu uchwycenie istotnych czynników składających się na świat przedstawiony. Fabuła zaś skupia się wokół dwóch bohaterów – Donalda i Normana, których burzliwe losy obserwujemy na tle antyutopijnego świata. Obaj mają do wykonania pracę, która może mieć ogromny wpływ na przyszłość ludzkości.
Pierwsza powieść w serii Artefakty nie należy niestety do łatwych, ani przystępnych. Narracja jest bardzo surowa, linia fabularna co rusz przerywana jest przez różnego rodzaju wstawki. Początkowo powoduje to pewien chaos i znacznie utrudnia odbiór. Z drugiej strony z pewnością te wstawki są czymś, co wyróżnia powieść Brunnera, a dodatkowo poszerzają one ogląd świata przedstawionego i z czasem sprawiają, że wizja autora staje się klarowniejsza.
Powieść Brunnera zachwyca, a zarazem przeraża swoją aktualnością przede wszystkim w sferach światopoglądowych. Niestety autor sporo rozminął się w kwestiach technicznych. Rozwój komputerów i różnego rodzaju urządzeń elektronicznych o wiele bardziej wpłynął na ludzkość niż autor to sobie wyobrażał. Zdaje się jednak, że w tym wypadku Brunnerowi zależało przede wszystkim na poruszeniu tematów etycznych. Mimo trudności w odbiorze, Wszyscy na Zanzibarze to dzieło nieszablonowe i ambitne, przynoszące wiele radości, gdy już się w nie wgryziemy.
Wszyscy na Zanzibarze (Stand on Zanzibar)
Autor: John Brunner
Wydawnictwo: MAG
Seria wydawnicza: Artefakty
Gatunek: Science Fiction
Data wydania: 22 kwietnia 2015
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.