Jak powinno się robić dobry kryminał. „Ziarno prawdy”
Po miernym Uwikłaniu – pierwszym filmie zrealizowanym na podstawie prozy Zygmunta Miłoszewskiego, pomysł kolejnej ekranizacji nie budził mojego entuzjazmu. Filmowe Ziarno prawdy to jednak zupełnie inna liga niż nieudany kryminał Jacka Bromskiego. Tam pozwolono sobie na dużą dowolność (dość powiedzieć, że głównego bohatera powieści uczyniono bohaterką), tutaj sam Miłoszewski pracował przy scenariuszu i pilnował go na każdym etapie. Zresztą, w tym wypadku za reżyserię odpowiadał Borys Lankosz, twórca intrygującego Rewersu. Różnice widać na pierwszy rzut oka. Ziarno prawdy to rzetelna robota, obraz trzymający w napięciu, potrafiący zjednać sobie odbiorcę wieloma czynnikami, a przede wszystkim wyraz solidnego rzemiosła.
Grany przez Roberta Więckiewicza prokurator Teodor Szacki zostaje przeniesiony do Sandomierza, gdzie przydzielona zostaje mu sprawa brutalnego morderstwa pewnej kobiety. W toku prowadzonego śledztwa zaczynają pojawiać się pewne przesłanki sugerujące związek morderstwa z tradycyjnymi żydowskimi ubojami rytualnymi. Z czasem ważnego znaczenia nabierają również stare legendy, którymi straszono dzieci, jakoby Żydzi zabijali je dla krwi, którą wykorzystywano do produkcji macy. Szacki musi zachować profesjonalizm i oddzielić prawdę od zabobonów. Przeszkadzają mu w tym problemy osobiste, z jakimi nieustannie się zmaga.
Ziarno prawdy to – jak na rodzime warunki – kryminał z najwyższej półki. Owszem, dzieło Lankosza nie pozbawione jest wad, o których wspomnę poniżej, lecz mimo to potrafi trzymać widza w napięciu do ostatnich scen. Największą zaletą zdaje się być strona techniczna produkcji. Strzałem w dziesiątkę okazało się zatrudnienie cenionego zagranicą kompozytora – Abla Korzeniowskiego. Autor muzyki do serialu Penny Dreadful przygotował dla Lankosza ścieżkę dźwiękową, która sama potrafi wywołać ciarki na plecach. Nieco poszarpane dźwięki podporządkowane motywowi przewodniemu regularnie budzą uczucie niepokoju. Dodawszy do tego sugestywne zdjęcia Łukasza Bielana, potrafiącego z zamglonych zakamarków Sandomierza wydobyć autentyczną grozę, otrzymamy klimat o jakim wielu innych polskich filmowców może tylko pomarzyć. Warto także wspomnieć o otwierającej produkcję krwawej animacji przywodzącej na myśl intra do wcześniejszych obrazów Tima Burtona.
Aktorsko to przede wszystkim popis Roberta Więckiewicza udowadniającego, że nie ma roli, jakiej by nie zagrał. Szacki w jego wykonaniu to kawał drania, który jednak na swojej robocie zna się doskonale. Cyniczny, ale charyzmatyczny. W życiu osobistym to typ, z jakim niewielu chciałoby mieć do czynienia, ale w pracy to prawdziwy perfekcjonista. Jego spojrzenia, cięte odzywki, gesty – wszystko to składa się na postać, która zapada w pamięci na dłużej. Pozostali, za wyjątkiem Jerzego Treli, spisują się raczej przeciętnie. Brakuje wyraźniejszych bohaterów, zaś niektórzy bywają wręcz przerysowani, jak Krzysztof Pieczyński ze swoim irytującym sposobem wypowiedzi. Najgorzej wypada Aleksandra Hamkało, na którą można byłoby przymknąć oko, gdyby nie eksponowano na siłę jej roli. Pozbawiona choćby najmniejszych umiejętności aktorskich Hamkało posiada niezaprzeczalny talent do zniszczenia każdej sceny, w jakiej się pojawi.
Bardzo dobrze prezentuje się fabuła, szczególnie w pierwszej połowie filmu, niestety im bliżej końca, tym zdaje się być coraz bardziej naciągana. Szkoda, ponieważ potencjał historii był ogromny. W niektórych momentach aż ciężko wysiedzieć z ekscytacji, tak mocno Lankosz i Miłoszewski potrafią zaintrygować. Finał przynosi jednak spory zawód, a sposób w jaki Szacki wpada na rozwiązanie zagadki jest mało wiarygodny. Ziarno prawdy niestety potęguje także popularny stereotyp Polaka-antysemity. Znajdziemy tutaj obraz żołnierzy wyklętych, którzy w swojej zaciekłości doprowadzili do tragedii żydowskiej rodziny, a także typowe przedstawienie małomiasteczkowych, zaściankowych Polaków, pełnych nienawiści do Żydów.
Ziarno prawdy to film, jakich w polskim kinie zdecydowanie brakuje. Lankosz udowadnia, że można zrobić porządne kino gatunkowe, którego nie ogląda się z zażenowaniem, lecz z autentyczną ekscytacją. Fabuła wzbudza zainteresowanie, strona techniczna dopięta jest na ostatni guzik, a gra Więckiewicza dopełnia całości. Nie spodziewałem się, że to napiszę, ale Borys Lankosz nakręcił bardzo dobry thriller, do którego z pewnością jeszcze wrócę.
Ziarno prawdy
Reżyseria: Borys Lankosz
Scenariusz: Borys Lankosz, Zygmunt Miłoszewski
Obsada: Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Krzysztof Pieczyński, Aleksandra Hamkało i inni
Muzyka: Abel Korzeniowski
Zdjęcia: Łukasz Bielan
Gatunek: Kryminał, Thriller
Kraj: Polska
Rok produkcji: 2014
Data polskiej premiery: 30 stycznia 2015
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.