„Kroczący w ciemności” – recenzja „Nosferatu: Symfonia Grozy”
W 88 lat po premierze dziecka niemieckiego ekspresjonizmu – Nosferatu – symfonia grozy, nadarzyła się wreszcie niepowtarzalna okazja, abym mógł posmakować tego dzieła. Jeden z pierwszych filmów grozy w historii, oparty na podstawie powieści epistolarnej Brama Stokera pod znamiennym tytułem Dracula, powstał w 1922 roku, za sprawą genialnego reżysera, jakim niewątpliwie był F.W. Murnau, i już na zawsze wpisał się na karty klasyki światowego kina. W 1995 roku Watykan ogłosił listę 45 ważnych i wartościowych filmów o walorach religijnych, moralnych lub artystycznych. Nosferatu znalazł się w trzeciej kategorii. Natomiast Werner Herzog – twórca późniejszego remake’u tej produkcji – nazywa dzieło Murnau najważniejszym filmem w historii niemieckiego kina.
Oczywiście obraz ten należy do produkcji niemych, mamy więc do czynienia z filmem, któremu nieustannie przygrywa wspaniała muzyka, jaka niewątpliwie jest jednym z jego najważniejszych atutów. Odpowiedni dobór dźwięków wspaniale buduje napięcie i rozwija poczucie zagrożenia, które towarzyszy widzowi od pierwszych minut filmu.
Osobną sprawą, na jaką warto zwrócić szczególną uwagę, jest aktorstwo, które trzyma wyjątkowo wysoki poziom. Największy zachwyt wzbudza postać tytułowa, w którą genialnie wcielił się Max Schreck, odgrywający swoją rolę tak realistycznie (o ile realizm to dobre słowo w przypadku hrabiego Draculi), iż niektórzy twierdzili i twierdzą do dziś, że aktor ten faktycznie był wampirem. Wyjątkową kreację stworzył również Alexander Granach; w roli szaleńca wyczekującego swojego mistrza wypadł bardzo przekonująco. Zdecydowanie mniej podobała mi się natomiast postać Huttera. Gustav von Wangenheim był bardzo irytujący i skutecznie przeszkadzał w pozytywnym odbiorze jego roli.
Niewątpliwym atutem filmu, który nie pozwolił wręcz oderwać od niego oczu, była mroczna i depresyjna scenografia. Tak Wisborg, jak i Transylwania, zdają się być miejscami pełnymi grozy. Na ekranie dominują cienie i wspaniała gra świateł. Miejscami zniekształcony, zamazany i trzęsący się obraz, jako efekty działania ówczesnych kamer, fantastycznie oddają atmosferę filmu i jego niecodzienny klimat. Wiele mistrzowskich scen, takich jak choćby powstanie Nosferatu z trumny, na stałe zapada w pamięci widzów.
Film F.W Murnau to klasyka przez duże „K” i miejsce w kanonie światowego kina należy mu się bez dwóch zdań. Uważam, że każdy, kto lubuje się w filmach, powinien tę produkcję zobaczyć. Zwłaszcza dzisiaj, gdy na ekranach dominują komercyjne i romantyczne adaptacje bestsellerowych powieści, które uśmiercają prawdziwy wizerunek bezwzględnego i przerażającego wampira.
Nosferatu: Symfonia grozy
Reżyseria: F.W. Murnau
Scenariusz: Henrik Galeen
Obsada: Max Schreck, Alexander Granach, Gustav von Wangenheim, Ruth Landshoff
Kraj: Niemcy
Gatunek: Horror
Rok produkcji: 1922
RECENZJA POWSTAŁA DLA PORTALU FILMWEB.PL
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.