Książkirecenzja książka

August Derleth „Maska Cthulhu”

Jeżeli wielbicielom prozy H.P. Lovecrafta, do której odwołuje się wydana nakładem Wydawnictwa IX książka Maska Cthulhu, nazwisko Augusta Derletha jest znane mało albo wcale, to sytuację z pewnością wyjaśni zawarte w wydaniu posłowie Mikołaja Kołyszko. Był więc Derleth pierwszym miłośnikiem i wydawcą Samotnika z Providence, który – z jednej strony zebrał całą jego prozę i niewątpliwie przyczynił się do jej popularności oraz wpływu na całą dzisiejszą popkulturę (to on wprowadził termin „mitologii Cthulhu), a z drugiej – wyraźnie rozwinął koncepcje Lovecrafta, niezgodnie z jego faktycznymi zamiarami, jak przekonują przeciwnicy Derletha. W posłowiu Kołyszko próbuje nieco uspokoić trwające od lat zamieszanie wokół autora – zaczynając zresztą wymownie: „Tak, Derleth nas oszukał – ale jednak był wielki”.

Sam Derleth niejako uczynił się spadkobiercą prozy Lovecrafta i przez lata ją kontynuował. W Masce Cthulhu możemy poznać efekty jego starań. Już w pierwszym z zebranych tu opowiadań widać olbrzymią fascynację tematami, które były kluczowe właśnie w prozie Samotnika z Providence. Chodzi o tajemnicze, zakazane księgi, mroczne, pradawne bóstwa czy bohaterów-intelektualistów, którzy otwierając się na to, co nieznane, ściągają na siebie, a często i całe rody, zagładę. W Powrocie Hastura, który powstawał rzekomo konsultowany z Lovecraftem, główny bohater wikła się w przerażające wydarzenia, będące udziałem rodziny Tuttle’ów – najpierw ojca, potem syna, którzy w oparciu o zakazane księgi nawiązują kontakt z pradawnym złem.




Podobne motywy przewijają się również w pozostałych opowiadaniach, żywo inspirowanych Lovecraftem. Są tu jednak również zasadnicze różnice względem historii kreślonych przez Samotnika z Providence – przede wszystkim jest w tych historiach mniej tajemnicy, a więcej dosłowności. Autor wielokrotnie próbuje systematyzować wiedzę o wspomnianych bóstwach, wyjaśniając ustami bohaterów chociażby podział na tak zwanych „starszych” i „zewnętrznych”. Takiego podziału nie było u Lovecrafta i trudno powiedzieć, czy w ogóle kultowy autor by go zaakceptował. Rzecz jasna jest dużo różnic na poziomie stylistycznym. Raz, że jest to proza jednak słabsza językowo od historii spisanych przez Lovecrafta, a dwa – co akurat traktuję bardzo pozytywnie – zupełnie inaczej prowadzona, obfitująca w dialogi, z rozbudowaną scenerią, skoncentrowana na akcji, słowem – inna, i to akurat bardzo dobrze.

Proza Derletha jest dużo łatwiej przyswajalna od dzieł Lovecrafta. Jest prostsza u podstaw, rezygnuje z tajemnicy czy filozoficznych rozważań, stawia na wartko poprowadzoną akcję. Są to więc proste i bardzo powtarzalne historie grozy, które czyta się niewątpliwie lekko, ale i niewiele pozostaje z czytelnikiem po ich lekturze. Książka może się jednak ciekawie sprawdzić jako pewnego rodzaju nietypowe wprowadzenie do prozy Lovecrafta, dla tych którzy jeszcze jej nie odkryli. Wprawdzie będzie to droga na opak, ale może stanowić przedsmak przed znacznie trudniejszą w odbiorze literaturą.

Warto pochwalić Wydawnictwo IX za wydanie tego zbioru. Bez względu na jego jakość, dla wielu czytelników Lovecrafta może to być okazja, by na własnej skórze przekonać się, jak to z tym Derlethem było, a dla tych którzy jeszcze nie zaczęli przygody z Samotnikiem z Providence, książka może okazać się dobrym wprowadzeniem. Zresztą, to wspaniale wydana pozycja z fantastyczną okładką, która będzie stanowić niewątpliwą ozdobę domowej biblioteczki.

Maska Cthulhu
Autor: August Derleth
Tłumacz: Jarosław Jarosiński
Gatunek: opowiadania, horror
Wydawnictwo IX

 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU IX

 

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.