filmFilmy Horroryrecenzja filmu

Recenzja filmu „VFW”

W mieście pojawia się nowy narkotyk, który zamienia ludzi w bezmyślne zombie. Młoda dziewczyna w akcie zemsty za zabójstwo siostry, wykrada dragi z lokalnego gangu. W brudnym i zdeprawowanym mieście za taki czyn grozi śmierć. Dziewczyna znajduje jednak schronienie w barze podstarzałych wojennych weteranów. Szef gangu, Boz, zamierza zetrzeć bar na pył, ale nie wie, że trafił na wyjątkowo twardych przeciwników. Właściciel lokalu, Fred, stawiał czoła śmierci więcej razy, niż można to sobie wyobrazić, więc jeśli zamierzasz wejść do jego baru i robić zamieszanie, szykuj się na piekło.




Joe Begos – to nazwisko które odkryłem w ubiegłym roku podczas seansu filmu Ekstaza. To b-klasowy horror, który okazał się nie tylko nostalgiczną wycieczką do lat 80., ale też autentycznie angażującym filmem posiadającym wyraźny autorski rys wspomnianego Begosa. Podobnie jest w VFW – to także prosta historia dla wielbicieli dawnego kina eksploatacji – neony, zadymione bary, punkowi złoczyńcy, przemoc, syntezatorowe dźwięki, hektolitry przelanej krwi – to wszystko jest tu na porządku dziennym. Ale to nie jest tylko bazująca na sentymencie zabawa, która po pół godzinie się znudzi, jak to często zdarza się w przypadku filmów, których twórcy swoja nieudolność próbują zatuszować niby to składanym hołdem wobec klimatów retro. Begos w swoim kolejnym filmie przekonuje mnie, że jest twórcom świadomym, wiedzącym jak wyraźnie odwołać się do klasyki (tu do Ataku na posterunek 13 Carpentera) i w jaki sposób bawić się konwencją.

Na uwagę zasługuje naprawdę fajna aktorska mieszanka, której przewodzi Stephen Lang. To twardziel z charakterem, który bez względu na konsekwencje nie pozwoli, by ktokolwiek rządził się w jego miejscu. W tej śmietance znalazło się jednak sporo gwiazd dawnego kina – William Sadler (Opowieści z krypty), David Patrick Kelly (Kruk) czy Fred Williamson (Od zmierzchu do świtu). Szkoda jedynie, że nie wykorzystano potencjału Dory Madison (fantastycznej w Ekstazie), która tutaj dostaje rolę czarnego charakteru, ale zdecydowanie na dalszym planie.

Kapitalna ścieżka dźwiękowa, brudna, ziarnista klisza, mroczny (choć nasączony czarnym humorem) klimat, aktorskie legendy zamknięte w barze i krwawa sieczka z zombie-punkami w roli głównej. Takie jest VFW, brutalne kino w stylu eksploatacji, które wielbicielom podobnych produkcji powinno dostarczyć wiele frajdy, a samemu reżyserowi – mam nadzieję – przynieść nieco rozgłosu. Bo warto będzie go obserwować.

VFW. Reżyseria: Joe Begos; scenariusz: Max Braillier, Matthew McArdle; obsada: Stephen Lang, William Sadler, Martin Kove, David Patrick Kelly, Fred Williamson, Sierra McCormick, Dora Madison; zdjęcia: Mike Testin; muzyka: Steve Moore; gatunek: horror; kraj: USA; rok produkcji: 2019

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.