komiksrecenzja komiks

Vademecum złego ojca. Guy Delisle – recenzja

Co można zrobić w pół godziny czasu wolnego? Może obejrzeć kolejny odcinek „Klanu”, wskoczyć pod prysznic, zajrzeć do internetowego sklepu i pomyśleć co warto kupić, nakarmić ptaszki lub wypielić chwasty? W sumie, czemu nie. Ale można też przeczytać Vademecum złego ojca, do czego będę Was zachęcał.

Przede wszystkim, komiks Guya Delisle jest wartościowy dlatego, że został oparty na prawdziwych zdarzeniach. Głównym bohaterem jest autor komiksów (tak, tak, to komiks autobiograficzny), który bardzo dużo czasu spędza w domu. Dom jest dla niego nie tylko areną rodzinnych zdarzeń, ale także miejscem pracy. To właśnie obowiązki zawodowe są głównym źródłem nieporozumień z dziećmi. On chce dotrzymać terminów i dać upust swojej artystycznej wenie, one pragną się bawić, zadawać trudne pytania, chodzić na basen. Antagonizmy między rodzicem a dziećmi narastają, aż do punktu krytycznego, gdzie jedynym wyjściem będzie obrócenie wszystkiego w żart.




Delisle kreśli album pełen codziennych sytuacji, które w starciu z prozą życia, zyskują magiczną moc humoru. Oto ojciec prowadzący swoje dzieci na wymarzony basen. Gdy te wejdą do szatni, on czmychnie do restauracji i zapomni o swoich obowiązkach. W innym dniu wyjaśni synowi czym jest penetracja w rozumieniu stosunku płciowego, zupełnie nie dostrzegając, że syn pyta o coś innego. Szczególnie wymowne są te sytuacje, gdy celowość czynionych zabiegów wychodzi od samego ojca. Na przykład gdy używając piły mechanicznej, będzie udawał że się zranił. Albo w innej sytuacji, gdy przywozi z zagranicy wyjątkowo smaczne płatki i zamiast podzielić się nimi z córką, skrzętnie chowa je na nocną ciszę i podjada w ukryciu.

Ojcostwo w rozumieniu Delisle to ciąg szalonych incydentów, wynikających z zaniedbań i małych grzechów egoizmu. Autor przypatruje się sobie w krzywym zwierciadle własnej rzeczywistości i stara się wyciągać wnioski. Bo przecież tego wszystkiego by nie było, gdyby dawał swoim pociechom to, czego one najbardziej potrzebują – uwagę. Te wnioski, ten prosty dydaktyzm, jest tu dobrze ukrywany, podobnie jak wiele min bohaterów, rozrysowanych urywaną kreską. Czytelnik musi sam sobie dopowiedzieć pewne kwestie, bo pod przykrywką humoru, kryje się tu obraz czegoś więcej. I trzeba przyznać, że to więcej nie jest nam obce. Delisle nie jest wyjątkiem, każdy z nas ma swoje chwile lenistwa, niefrasobliwości i beztroski. Autorowi udało się w sposób inteligentny i formalnie prosty pokazać nam absurdy naszego rodzicielstwa. Trochę smutne, ale też nie pozbawione bajecznej aury. Vademecum złego ojca to idealna rzecz na prezent dla zapracowanego ojca. Czekam na ciąg dalszy!

Vademecum złego ojca
Twórca: Guy Delisle
Tłumaczenie: Ada Wapniarska
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Gatunek: komiks
Data wydania: 25 czerwca 2019

 

 

 

 

za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kultura Gniewu

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KOMIKSÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.