artykuł filmfilmhothot 1inneinne film

Predator – historia najsłynniejszego kosmicznego łowcy!

To był po prostu doskonały czas na wprowadzenie na ekrany kin tej postaci. Lata 80., dominacja VHS-owych twardzieli i prostych fabuł wypchanych po brzegi testosteronem sprzyjały realizowaniu kina akcji. Doskonale widać to na przykładzie różnicy między pierwszą a drugą odsłoną kultowego Rambo, gdzie to właśnie druga część (1985) porzuca ambitniejsze wątki cierpienia, traum i braku społecznej przynależności wojennego weterana, na rzecz nafaszerowanej akcją opowieści o ludzkiej maszynie do zabijania w Wietnamie. Szchwarzenegger (Terminator, Commando), Stallone (Rambo), Chuck Norris (Zaginiony w akcji) czy Dolph Lundgren (Punisher) królowali na ekranach, prężąc bicepsy, znając sztuki walki i kopiąc tyłki terrorystom, zbirom i wreszcie… kosmitom.

Popularność filmów opartych na walce z nie-ludzkim wrogiem, znacznie przewyższającym ludzkie możliwości, udowodniły już filmy Ridleya Scotta (Obcy) czy Jamesa Camerona (Terminator). Nic więc dziwnego, że po tego typu gatunkowe hybrydy sięgać zaczęli kolejni twórcy. Jednym z nich był początkujący wówczas reżyser, John McTiernan, mający na swoim koncie zaledwie niskobudżetowy horror z Pierce’em Brosnanem.

Welcome to the Jungle

Pozornie Predator wygląda jak jakikolwiek inny film akcji z lat 80. Twardoszczęcy mięśniacy, scenariusz wypchany one-linerami i gwiazda gatunku w obsadzie. Prościutki i mało wymagający scenariusz, pełen pretekstów do wprowadzania kolejnych scen akcji. Jeśli jednak dobrze przyjrzeć się dziełu McTiernana, okazuje się że ma ono do zaoferowania znacznie więcej. Co zatem stanowiło o sukcesie filmu?

Po pierwsze – poprowadzenie akcji i budowanie napięcia. Oto grupa znakomicie wyszkolonych żołnierzy pod dowództwem twardego Dutcha rusza w dżunglę, by odbić zakładników z rąk terrorystów. Początkowo sprawy idą po ich myśli, ale szybko bohaterowie odkrywają inne zagrożenie. W dżungli kryje się coś znacznie bardziej niebezpiecznego od rebeliantów. McTiernan bardzo długo nie zdradza widzom, z czym będą mieli do czynienia. Dzięki kapitalnym zagrywkom technicznym (ukazywanie widoku z oczu Predatora w podczerwieni) wiemy wprawdzie nieco więcej od samych bohaterów, ale nie stawia nas to w lepszej sytuacji. Dodatkowo dźwięki, rewelacyjna muzyka i klaustrofobiczna atmosfera wzmagana kręceniem poprzez liście drzew. Giną kolejni bohaterowie, ale pozostali są równie skonsternowani, co widz. Zanim twórcy odkryją karty, odbiorca siedzi na krawędzi fotela. W rezultacie pierwsze pojawienie się obcego w pełnej krasie robi piorunujące wrażenie.

Po drugie – ogranie tematu macho. Tu także McTiernan odbiega od klasycznego wzorca kina akcji lat 80. Choć stawia na testosteron i ukazuje heroizm mężczyzny, to jednak w wyniku sytuacji przed jaką postawił swoich bohaterów, pokazuje ich słabości, zagubienie i strach. Oto stanęli w obliczu czegoś, czego nie są w stanie kontrolować, ani nawet zrozumieć. Widok obdartych ze skóry przyjaciół wiszących gdzieś w dżungli sprawia, że grupa macho traci grunt pod nogami i zaczyna się bać. Jak pisze Larry Taylor: „ci faceci zostali wysłaniu w dżunglę z informacją, która okazała się być kłamstwem, a oni sami stali się pionkami w partii szachów rozgrywanej przez kogoś innego. To budzi wątpliwości i uczucie słabości w tych ludzkich górach i sprawia, że stają się jeszcze bardziej bezbronni”. („John McTiernan: The Rise and Fall of an Action Movie Icon”, 2018, s. 39). W pewnym momencie okazuje się, że mięśnie i pewność siebie bohaterów nie wystarczą by przeżyć, a większą szansę na przetrwanie od wyszkolonych specjalistów ma bezbronna kobieta.

Po trzecie Arnold Schwarzenegger, który bez cienia przesady w 1986 roku był jedną z największych gwiazd Hollywood – wcześniej zdążył już wystąpić w przebojach: Terminator, Conan Barbarzyńca, Commando. Prawdę mówiąc, to nie McTiernan zatrudnił Schwarzenegger, lecz Austriak wraz z producentami Joelem Silverem i Larrym Gordonem zdecydowali się powierzyć film McTiernanowi, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Sam reżyser znakomicie poradził sobie z zapanowaniem nad taką ilością męskich ego. Również pozostali członkowie obsady wykonali kawał dobrej roboty – Carl Weathers, który wniósł do filmu nieco prawdziwego aktorstwa czy wreszcie Shane Black, podbijający warstwę humorystyczną produkcji (pracował także nad scenariuszem).




Film McTiernana okazał się jednym z największych przebojów lat 80.! W box office zaliczył drugi najlepszy wynik otwarcia w 1987 roku, a fani pokochali morderczego zabójcę z kosmosu. Niespodziewanie jednak Predator zebrał również bardzo przychylne opinie krytyki, która znajdowała w nim nawet echa Jądra Ciemności Josepha Conrada. Sequel był więc jedynie kwestią czasu.

Yautja

Filmowy Predator odniósł taki sukces, że wkrótce doczekał się kontynuacji, a niebawem popkultura zaczęła rozwijać postać kosmicznego łowcy w komiksie i grach wideo.  Początkowo kosmita wcale nie miał wyglądać jak postać, którą dziś dobrze znamy. McTiernan i jego scenograf John Vallone bardzo długo pracowali nad ostateczną wersją. W międzyczasie powstawały kostiumy, które wcale nie okazywały się budzić przerażenia, lecz śmiech. Wstępnie jednak planowano nagrywać sceny, kiedy wróg jest niewidzialny za pomocą efektów specjalnych. Do roli Predatora zatrudniono nieznanego wówczas belgijskiego aktora Jeana-Claude Van Damme’a. Ten, zachwycony możliwością gry w tak dużej produkcji, gotów był zagrać każdą rolę. Nie wiedział jednak, że cały zostanie przykryty kostiumem, w którym będzie mógł ledwo wykonać niewielki ruch. O możliwości zaprezentowania swoich umiejętności nie było mowy.  „Gdy producenci filmu zobaczyli materiał z Van Damme’em błąkającym się po lesie w tym absurdalnym kostiumie, realizacja natychmiast została wstrzymana do czasu, gdy McTiernan nie wykreuje w pełni właściwego kosmity”. (Tażme, s. 31)

Wówczas zatrudniono prawdziwą legendę filmowej charakteryzacji – Stana Winstona, który przedtem wykreował chociażby cyborga w Terminatorze i kontynuował współpracę z Cameronem przy drugim Obcym. Gdy Winston pojawił się na planie, ostatni raz widziano na nim Van Damme’a. Miejsce niskiego aktora zająć olbrzymi Kevin Peter Hall, a Winston wykreował kostium potężnego kosmity – wystarczająco dużego by stawić czoła kompanii żołnierzy.

W oryginalnym filmie dowiadujemy się niewiele na temat samego łowcy. Wiemy, że przybył z kosmosu i dysponuje technologią przewyższającą ludzkie pojęcie. Posiada kamuflaż pozwalający mu zlewać się z tłem, widzi w podczerwieni, wyczuwając ludzkie ciepło, posiada morderczą broń plazmową, teleskopową dzidę czy ostry dysk. Na paskudnej głowie, skrywającej twarz o podwójnym uzębieniu, nosi maskę, która pozwala mu oddychać na innych planetach. Wydaje się, że poluje na ludzi dla rozrywki, o czym bohaterowie przekonują się pod koniec filmu – bezbronny przeciwnik, niestanowiący wyzwania, go nie interesuje.

Odrobinę więcej dowiadujemy się z sequela, który wprawdzie nie odniósł takiego sukcesu, jak pierwowzór i dziś jest filmem raczej zapomnianym, lecz tak naprawdę otworzył popkulturowe drzwi Łowcy. Produkcja z 1990 roku przenosi akcję do miejskiej dżungli, a twardego Szchwarzeneggera zastępuje Dannym Gloverem. Inny przedstawiciel kosmicznej rasy urządza sobie polowanie w metropolii, utwierdzając widzów w przekonaniu, że czyni to dla rozrywki, szukając godnego siebie przeciwnika. W jednej ze scen mamy okazję w pełnej okazałości podziwiać trofea Predatora. Imponujące tym bardziej, że pośród nich znalazła się… czaszka ksenomorfa z Obcego.

Alien vs. Predator

Rok później obu kultowych kosmitów połączył komiks wydawnictwa Dark Horse – od tej pory postaci zaczęły właściwie żyć własnym życiem, podbijając  świat filmu, literatury, komiksu i gier wideo. Pierwszy komiks rozwinął genezę Predatora i nakreślił pewną wiedzę na temat polowań, jakie Yautja urządzali na ksenomorfy. Fabuła osadzona została na obcej planecie będącej ziemską kolonią. Tam, po rozsianiu jaj i zainfekowaniu pasożytami ludzi, Predatorzy urządzili sobie krwawe polowanie. Tymczasem główna bohaterka znalazła sobie sprzymierzeńca w postaci jednego z Łowców. Kolejne komiksy i gry rozwijały postać Yautji, określając jego pochodzenie, biologię, system kastowy, język, stosowaną technologię, a nawet religię. 


SPRAWDŹ SWOJĄ WIEDZĘ O PREDATORZE W QUIZIE FILMOWYM:

quiz predator


Pisze o tym Przemysław Pieniążek, który w swoim artykule „Sezon Łowców” dla Nowej Fantastyki, przywołuje chociażby kwestię zasad Predatorów: „O wielu sprawach decyduje kodeks, którego nieprzestrzeganie przynosi sankcje w postaci wykluczenia z kasty lub klanu, kary cielesnej czy konieczności pojedynku z aktualnym liderem” (Przemysław Pieniążek, „Sezon na Łowców” [w:] „Nowa Fantastyka” 7/2010, s. 5).

Popularność związana z tematem sprawiła, że Predator zaczął odwiedzać karty kolejnych ikon komiksu: mierzył się między innymi z Batmanem (Batman Versus Predator 1991-1998), Sędzią Dreddem (Predator vs. Judge Dredd 1997) a nawet… Tarzanem (Tarzan vs. Predator: At the Earth’s Core 1996). Najpopularniejsze pozostały jednak komiksy dotyczące samego zainteresowanego, rozgrywające się zarówno na innych planetach, jak i w różnych okolicznościach na Ziemi (Yautji przyszło się np. zmierzyć z niedźwiedziem grizzly podczas polowania na Alasce) oraz crossovery z Obcym.

Ten ostatni wątek doczekał się znakomitego rozwinięcia w postaci serii gier wideo z lat 1999-2002. Gracz mógł wówczas wcielić się w przedstawiciela jednej z trzech ras – człowieka, ksenomorfa lub Predatora – i korzystać z ich możliwości. Ludzie wyposażeni byli w najróżniejsze zdobycze technologiczne, Obcy cechowali się dużą wytrzymałością a Predatorzy mogli widzieć w podczerwieni czy stosować kamuflaż. I znów nie trzeba było długo czekać, by Hollywood sięgnęło ponownie po swoje fantastyczne dziecko.

Zrealizowany w 2004 roku film i jego późniejsza kontynuacja nie odmieniły raczej oblicza uniwersum a szczególnie o tym drugim obrazie wielu fanów wolałoby jak najszybciej zapomnieć, niemniej możliwość zobaczenia na ekranie dwóch najsłynniejszych kosmitów w morderczym starciu wywoływała uzasadnione emocje. W pierwszym filmie główny rys fabularny wyciągnięto z komiksu, choć akcję osadzono na Ziemi, tu jednak również ludzka bohaterka zajdzie ostatecznie sprzymierzeńca w postaci Predatora w walce z Obcymi.

Powrót do korzeni?

Trzeba przyznać, że patrząc z perspektywy czasu – trzydziestu lat od pierwszego pojawienia się Łowcy na ekranie – szeroko pojęta popkultura a przede wszystkim włodarze liczący pieniądze w Hollywood obeszli się z legendą Predatora dość delikatnie. Choć kolejne sequele i crossovery nie mogły się jakościowo równać z pierwowzorem i w dużej mierze stanowiły zwyczajne odcinanie kuponów, ostatecznie stanowiły przynajmniej znośną rozrywkę. Być może wynikało to z tego, że i sami twórcy tacy jak Paul W.S. Anderson w kinie lubili się przede wszystkim bawić (seria Resident Evil). Mogło być znacznie gorzej, jeśli spojrzymy chociażby na żałosną ekranową agonię Terminatora i fakt, że Hollywood nadal nie potrafi zostawić tematu w spokoju.

W 2010 roku twórca znakomitych Kontrolwerów, Nimród Antal, nakręcił pod wodzą Roberta Rodrigueza (Desperado) film Predators stanowiący kontynuację dwóch filmów sprzed lat. Tym razem wraz z ekipą najemników przenieśliśmy się na obcą planetę zamieszkaną przez różne klany Predatorów. W tej prostej fabule grupa zupełnie różnych charakterów musiała stawić czoła drapieżcom. Słowem, schemat w dużej mierze został zerżnięty z oryginału, ale od siebie twórcy do kinowego uniwersum wprowadzili wątki uzupełniające historię Predatora – wspomniane klany, różne rodzaje kosmicznych łowców a także przedstawicieli innych kosmicznych ras, na które Predatory polują.

Teraz przyszedł czas na ponowne zmierzenie się z legendą kosmicznego drapieżnika. Lakoniczny tytuł The Predator sugeruje odwołanie do kultowego pierwowzoru. Za kamerą staje z kolei Shane Black, czyli facet, który przygotował scenariusz do filmu ze Schwarzeneggerem i sam w nim wystąpił (niezapomniany, rzucający sprośnymi dowcipami Hawkins). Mowa więc o facecie, który o Predatorze wie tyle, co sam McTiernan i doskonale rozumie, na czym polega jego siła. Pytanie tylko czy będzie potrafił umiejscowić tę wiedzę w świecie kina 30 lat później i trafić zarówno do wiernych fanów, którym łezka kręci się w oku na widok siłujących się Schwarzeneggera i Weathersa, jak i współczesnego, młodego widza, który legendę Predatora poznał chociażby z gier wideo. Przekonamy się już jutro!

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH ARTYKUŁÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.