Książkirecenzja książka

Radek Rak „Kocham Cię, Lilith”

Radek Rak to młody twórca, dotychczas mocno angażujący się na portalu fantastyka.pl, gdzie można znaleźć kilka z jego tekstów. Czerpiący inspiracje z prozy Schulza czy Szostaka, ma już na swoim koncie kilka opublikowanych opowiadań, chociażby w czasopiśmie „Nowa Fantastyka”. Powieść Kocham Cię, Lilith to jego debiut i trzeba przyznać, że jak na pierwszą książkę, jest to bardzo odważne dzieło. Przesiąknięte erotyką i wzniosłymi opisami, napisane językiem, jakiego nieczęsto można uświadczyć w polskiej literaturze. Poezja miesza się tu z codziennością, a Rak zapędza się w rejony, w których pomiędzy artyzmem a grafomanią przebiega bardzo cienka granica.

Powieść Raka smakuje się powoli. Raczej delektujemy się każdym poszczególnym fragmentem czy zdaniem niż zachwycamy całością. Tu w gruncie rzeczy nie ma jako takiej całości, fabuła sprowadza się do pobytu Roberta, który jest jednocześnie narratorem, w sanatorium w Beskidzie Niskim. Cały ten pobyt to jedna wielka gra z wyobraźnią – nic nie jest tu oczywiste. Nawet specjalnie wydzielone części powieści z czasem zlewają się w jedno.

Początkowo bardzo ciężko wejść w tę historię. Czyta się ją bez większego zaangażowania i trudno znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Zmęczony bohater przybywa do sanatorium i niemal natychmiast zaczyna obserwować dwie kobiety: tajemniczą malarkę − Iwonę i elegancką panią doktor − Małgorzatę. Ich rozmowy bardzo szybko stają się przesiąknięte uwodzeniem, a Rak odważnie posuwa opowieść w stronę erotyki. Niekiedy to już prawie pornografia, choć granice dobrego smaku nie zostają przekroczone. Oto bowiem największa zaleta Kocham Cię, Lilith – język. Radek Rak operuje niezwykle plastycznym stylem, jakiego mógłby mu pozazdrościć niejeden polski pisarz. Nad każdym wypowiedzianym słowem unosi się nutka poezji i nawet wulgarność jest tutaj w jakiś sposób wysublimowana.

Robert zdobywa wreszcie Iwonę i spędza z nią upojną noc, jednocześnie wystawiając Małgorzatę, z którą wcześniej był umówiony. Nad ranem jednak okazuje się, że Iwona zniknęła, a nikt dookoła nie wie o jej istnieniu. W tym momencie do głosu dochodzi to, w czym Rak czuje się najlepiej – realizm magiczny. Banalne, nasiąknięte erotyzmem romansidło zamienia się w powieść drogi, na kartach której bohater odbywa podróż do własnego wnętrza, śledząc nakreślone na nowo losy powstania Świata, przyglądając się poczynaniom tytułowej Lilith – kochanki Boga, Szatana i człowieka, pielgrzymując z tajemniczymi mnichami do Jerozolimy i czytając powieść o detektywie Jesipowiczu. Jej treść jest równie niejednoznaczna co dzieło Raka. Wątki zaczynają się przeplatać, powieść staje się rzeczywistością, a rzeczywistość staje się snem. W pewnym momencie do utworu wkrada się chaos, a wszystko przypomina bezładnie posklejane brednie szaleńca, który być może faktycznie jest uczestnikiem wszystkich tych wydarzeń i miłosnych gier, a może – co bardziej prawdopodobne – jest tylko samotnym mężczyzną, żałośnie onanizującym się w mroku pustego pokoju.

Właściwa akcja powieści rozgrywa się w Beskidzie Niskim, lecz cóż jest tutaj tak naprawdę właściwą akcją? Detektyw Jesipowicz, bohater czytanej przez Roberta książki, prowadzi swoją działalność we Lwowie. Sam Robert próbuje się wcielić w Jesipowicza, innym razem wciela się w drugiego bohatera historii – na pewnym etapie już jest nimi, zapominamy o sanatorium i podróżujemy po klimatycznych uliczkach Lwowa. Ale to też nie jest prawdą, bo Robert nigdy we Lwowie nie był, lecz słyszał gdzieś, że miasto jest bardzo podobne do Lublina, w którym się wychował. Więc tak naprawdę podróżujemy po Lublinie, odkrywamy jego zakamarki, poznajemy jego tajemnice. Rak posuwa się jeszcze dalej, zabiera czytelnika z Lwowa-Lublina i przerzuca go do opustoszałego Drohobycza (aluzja do twórczości Brunona Schulza). Miasta opisywane na kartach Kocham Cię, Lilith wymieniają się miejscami, a wykreowani bohaterowie nieustannie zamieniają się twarzami. Zapomnijcie więc o fabularnej prostocie i historii zmierzającej do wyjaśnienia. Tego tutaj nie znajdziecie.

Ciężko jednoznacznie ocenić tę powieść, która tyleż irytuje, co zachwyca. Przez długi czas jest hermetyczna, pisana jakby bez werwy, operująca tanimi emocjami przeznaczonymi chyba wyłącznie dla spragnionych romansideł „kur domowych”. I nagle wciąga czytelnika tak mocno, że zupełnie odrywa go od rzeczywistości, a wspomniane emocje stają się żywe i namacalne. Trudno pozbyć się wrażenia, że samemu uczestniczy się w tych pełnych uniesień i pożądania wydarzeniach. Dzieło Raka być może nie jest dopięte na ostatni guzik, posiada fragmenty zbyt rozwleczone i zwyczajnie nudne, ale ma też momenty, w jakie łatwo wsiąknąć i się w nich zatracić, a im bliżej końca, tym ciężej się z nim rozstać. Radek Rak napisał zwodniczą powieść, w której jednocześnie nie dzieje się nic i dzieje się wszystko. Z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Ale warto po nią sięgnąć chociażby dla warsztatu autora. Tej opowieści się nie czyta, w niej się uczestniczy, wymaga to jednak sporo cierpliwości.

Kocham Cię, Lilith
Autor: Radek Rak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Gatunek: Romans, Realizm magiczny
Data wydania: 3 kwietnia 2014

Recenzja powstała i została opublikowana na portalu qfant.pl

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.