filmrecenzja filmu

„Gorączka” Michaela Manna

Pojedynek gigantów światowego kina. Tak najprościej można określić Gorączkę w reżyserii Michaela Manna. To właśnie tutaj staje naprzeciw siebie dwóch wybitnych aktorów: Robert De Niro oraz Al Pacino. Wcześniej panowie spotkali się na planie Ojca Chrzestnego 2, jednak nie zagrali ze sobą nawet jednej sceny. Fani ich talentu długo musieli czekać na kolejną taką okazję, którą wreszcie dał im Mann. Gorączka to remake jego wcześniejszego filmu – Wydarzyło się w L.A., który dziś już jest raczej dziełem zapomnianym, może nawet słusznie, bowiem w swoim okresie obraz ten utknął gdzieś w gronie podobnych sensacyjniaków klasy B. W czasie drugiego podejścia do tematu, o wiele bardziej doświadczony Mann, wykrzesał z siebie maksimum swoich reżyserskich możliwości, współpracując przy okazji z gwiazdami z najwyższej półki i nie mówię tu tylko o dwóch głównych aktorach. Wszystkie te zabiegi przyniosły piorunujący efekt, a rezultat przerósł chyba wszelkie oczekiwania. Dziś Gorączka to już film kultowy, który na stałe zapisał się w kanonie wielkich dzieł światowego kina.

Film rozpoczyna się skrupulatnie przygotowaną akcją napadu na furgon przewożący pieniądze. Niestety precyzyjnie opracowana zasadzka kończy się śmiercią strażników. W tym momencie do akcji wkracza policjant z wydziału zabójstw Vincent Hanna i za punkt honoru stawia sobie schwytanie zabójców. Tak oto rozpoczyna się trwająca prawie trzy godziny największa rozgrywka w historii kina. Po jednej stronie barykady Vincent Hanna – policjant, który całe swoje życie poświęcił na łapanie największych szumowin w mieście. Niestety oddanie pracy przynosi opłakane konsekwencje w jego życiu prywatnym. Po drugiej stronie Neil McCauley – doświadczony złodziej, dla którego rabunki i napady są pasją. W życiu osobistym nie ma też nikogo na stałe, każdego mógłby porzucić w trzydzieści sekund w momencie przyparcia do muru. Bohaterowie ci są barwnymi osobowościami. Indywidualiści, którzy podążają wytyczoną ścieżką do celu, nawet po trupach. Ich charaktery to całkowite przeciwności. Hanna nierzadko zachowuje się jak ostatni gbur. Jest impulsywny, gwałtowny, nieobliczalny, ale skuteczny. Mimo, że czasami działa na granicy prawa, to jednak nigdy nie przekroczy tej cienkiej linii. McCauley to całkowite przeciwieństwo Vincenta. Jest czarujący, kulturalny. Mimo, że sam nie ma rodziny, to uwielbia rodzinne spotkania ze swoimi kolegami. Jest opanowany i nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach potrafi trzeźwo myśleć. Mann jakby na przekór zamienił cechy charakteru bohaterów. Dzięki temu zaczynamy mieć wątpliwości. Vincent mimo, że jest policjantem to jednak jest antypatyczny, Neil zaś budzi sympatię. Ten ciekawy zabieg w dużej mierze przyczynił się do sukcesu filmu. Obu bohaterów łączy jednak precyzja w działaniu; każdy, nawet najdrobniejszy szczegół planu musi być u nich dopracowany. Nawet najmniejszy trybik musi współdziałać z całą maszyną.

Twórca Ostatniego Mohikanina stworzył dzieło nietuzinkowe, mimo że na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest to film o policjantach i złodziejach. Jednak określenie tej produkcji w ten sposób może znaczyć o pewnej ignorancji z naszej strony. Mann stworzył dopracowany do perfekcji dramat sensacyjny, gdzie na pierwszy plan wysuwa się pełna napięcia, psychologiczna rozgrywka dwóch ludzi stojących po przeciwnych stronach barykady. I co najciekawsze, że każdy z nich jest przekonany do swoich racji, dla których są gotowi poświęcić wszystko. Najlepiej obrazuje to scena rozmowy Vincenta i Neila. Scena, w której siedzą sobie naprzeciw siebie i gawędzą, by za moment – patrząc sobie w oczy – stwierdzić, że jeden drugiego zabije bez wahania. Scena według mnie kultowa, obrazująca w tych kilku minutach cały film. Bo do tego właśnie się sprowadza. Do rywalizacji i obsesji, które wypaczają wszystko inne. Bohaterowie dopną swego, nawet po trupie przeciwnika. Bo nie potrafią robić nic innego.

Do sukcesu filmu w dużej mierze przyczyniły się zdjęcia i ścieżka dźwiękowa. Spinotti wywiązał się ze swojego zadania niemalże idealnie. Stworzył bardzo oryginalny klimat pustki, braku szczęścia i smutku. Zdjęcia bardzo często oddają charakter głównych bohaterów. Na pozór zdaje się, że mają wszystko, ale całe ich życie wyprane jest ze szczęścia. Wszechobecna szarość, czerń oraz odcienie niebieskiego wywołują poczucie melancholii oraz przygnębienia. I kolejna zapadająca na długo w głowie scena, gdy Neil jedzie samochodem przez tunel niebieskiego światła i pytanie, które sobie zadajemy. Dlaczego on ucieka? By zaraz nas zaskoczyć nagłym zwrotem akcji i powrotem. Całość zwieńczona jest genialną muzyką, która nie jest tu tylko dodatkiem mającym umilić nam te trzy godziny oglądania. Muzyka wraz z fabułą i obrazem komponuje się w jedną całość, tworząc ten niezapomniany efekt. Za ścieżkę dźwiękową odpowiedzialnych było kilka osób. Każdy z autorów wprowadzał swoje indywidualne brzmienia. Elliot Goldenthal stworzył muzykę symfoniczną z rozbudowaną sekcją perkusyjno smyczkową oraz elementami lekko rockowymi. Lisa Gerard i Bono wykonali kilka utworów śpiewanych. Jeżeli się dobrze wsłuchamy usłyszymy także Moby’ego. Ten niekwestionowany król muzyki elektronicznej stworzył dwa utwory: New Dawn Fades oraz God Moving Over The Face Of The Waters, który w bardzo emocjonalny sposób zwieńczył to trzygodzinne arcydzieło.

Heat to typowe męskie kino, jednak nienafaszerowane testosteronem. Nie znajdziemy tu „wyrzeźbionych” młodych ludzi, biegających bez koszul po ulicy, czy wyuzdanych kobiet emanujących seksem. Jeżeli tego oczekujemy po filmie, to lepiej poszukajmy produkcji Michaela Baya, a Gorączkę sobie odpuśćmy. Film ukazuje ludzi zmęczonych, borykających się z osobistymi problemami, którzy za życie według swoich zasad, bez kompromisów, płaca najwyższą cenę i nie myślę tu o śmierci, bo ona jest już wkalkulowana w ich zawód. Najwyższą ceną jest samotność. I chyba o tym jest ten film. Psychologiczne studium samotności. Można mieć wszystko, a zarazem nie mieć nic. W połączeniu z dramatem, filmem akcji, genialnymi zdjęciami i rewelacyjną muzyką, otrzymujemy epickie kino, które chyba na dobre zakończyło erę sensacyjniaków z lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych. Od tamtego czasu nie oglądałem filmu sensacyjnego, który mógłby dorównać poziomowi Gorączki.

Gorączka (Heat)
Reżyseria: Michael Mann
Scenariusz: Michael Mann
Obsada: Al Pacino, Robert De Niro, Val Kilmer, Jon Voight, Tom Sizemore, Daine Venora, Natalie Portman, William Fichtner, Danny Trejo i inni.
Zdjęcia: Dante Spinotti
Muzyka: György Ligeti, Elliot Goldenthal, Michael Brook, Brian Eno.
Kraj: USA
Gatunek: Sensacyjny
Rok Produkcji: 1995

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.