J.R.R. Tolkien – Opowieści o Kullervo – recenzja
Jedną z najbardziej nieoczekiwanych książek, z jakimi mielimy okazję zetknąć się w tym roku, są Opowieści o Kullervo J.R.R. Tolkiena. Niemałe zaskoczenie czekało zresztą pewnie wielu fanów autora Władcy Pierścieni, gdy dowiedzieli się o wydawaniu tej książki. Nieopublikowana przedtem opowiastka fantastyczna Tolkiena, powstała gdy ten miał około dwudziestu lat. To z pomysłów rodzących się w tej historyjce dojrzały potem wątki znane ze świata Śródziemia.
To, co ciekawe szczególnie, to fakt, że opowiastka Tolkiena liczy sobie na dobrą sprawę około 30 stron. Jej bohaterem jest tytułowy Kullervo, który mieszka w gospodarstwie wuja Untamo. Ten przed laty zabił mu ojca i porwał jego matkę. W młodzieńcu rodzi się gniew i niechęć, które stale w sobie pielęgnuje. Wyrasta na silnego mężczyznę, pełnego goryczy i nienawiści. Wuj, obawiając się chłopaka, sprzedaje go. Kullervo po latach postanawia wrócić i się zemścić, ale – niczym w greckiej tragedii – nieubłagane fatum samo pokieruje jego losami.
Najwierniejsi miłośnicy tekstów Tolkiena nie powinni mieć większych problemów, z odkryciem w gniewnym Kullervo pierwowzoru Turina Turambara z Opowieści o dzieciach Hurina, czy – wydanych i opracowanych już później przez Christophera Tolkiena – Dzieciach Hurina. Nie ulega wątpliwości, że tak właśnie rodziły się późniejsze światy autora Silmarillionu. I dla czytelników będzie to największa gratka. Ale tylko dla tych czytelników najwierniejszych, którzy pozostałe utwory Tolkiena przeczytali po wielokroć i gotowi są zassać wszystko, co tylko się ukaże, od mapy Śródziemia po kolejne wznowienia jego prac.
Bo, jak wspomniałem wyżej, Opowieść o Kullervo liczy sobie około 30 stron. Tyle Tolkiena w Tolkienie. Reszta to notatki, opracowania i w dużej mierze już tekst osoby żyjącej współcześnie. Dla odmiany tą osobą, która wszystkie te notatki Tolkiena opracowuje i wydaje, nie jest tym razem jego syn – Christopher, lecz Verlyn Flieger, profesor, autorka kilku opowiastek z gatunku young adult oraz prac naukowych dotyczących twórczości Tolkiena.
Siłą rzeczy nie jest to więc pozycja dla każdego. Powinny po nią sięgnąć przede wszystkim te osoby, które zaznajomione są już z wydawanym przez Prószyński cyklem i wiedzą, czego się po nim spodziewać, osoby, które wręcz oczekują tych wszystkich opracowań i dodatków, których jest tu – podobnie jako poprzednio chociażby w wydaniu Beowulfa – bez liku.
Jest tu tradycyjnie wstęp, przedmowa, oczywiście nie zabraknie także samej opowieści w oryginale (po angielsku) co jest charakterystyczne dla tych wydań, a przy okazji jest ich najjaśniejszym punktem. Będziemy mogli nawet zapoznać się z rękopisem (dzięki fotokopiom). A to zdecydowanie nie wszystko. Całość opracowania może budzić najwyższy podziw, głównie ze względu na jego złożoność i ogrom pracy, jaki należało weń włożyć – autorka, wierna Tolkienowi, pochyla się nawet nad kwestiami lingwistycznymi. Pytanie tylko – dla kogo to wszystko? Czy przeciętnego czytelnika w ogóle obchodzi jakie słowa Tolkien chciał zachować, a jakie wykreślić? Wątpię. Polecam więc Opowieści o Kullervo przede wszystkim tym odbiorcom, którzy rozumieją charakter tych wydań i właśnie takiego opracowania od nich oczekują. Ci będą zachwyceni. Tak jak ja.
Opowieści o Kullervo
Autor: J.R.R. Tolkien, Verlyn Flieger
Gatunek: Fantastyka, Opracowanie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 8 listopada 2016
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.