recenzja serialserial

The Man Without Fear. Marvel’s Daredevil

Daredevil jest postacią dobrze znaną szczególnie fanom komiksów. Bohater został wykreowany przez Stana Lee i Billa Everetta. Pierwszy raz na kartach komisów pojawił się 1 kwietnia 1964 roku. Daredevil jest wcieleniem Matta Murdocka, niewidomego od dzieciństwa prawnika. Jego pseudonim w luźnym tłumaczeniu oznacza osobę podejmującą działanie bez względu na trudności. Postać Daredevila kilka razy przenoszona była na ekran, jednak z każdym razem czegoś brakowało do pełni szczęścia. Tym razem The Man Without Fear (taki też jest jego przydomek) powraca na ekrany telewizyjne za sprawą Marvel Studio i platformy Netflix, będąc oficjalnie częścią kinowego universum Marvela. Stacja ma z czasem wyemitować przygody jeszcze trójki bohaterów i ich wspólny występ pod nazwą The Defenders. Ostatnio pojawiła się także informacja, że bohaterowie ci mają pojawić się w kinowym filmie Avengers: Infinity War part 2. Wróćmy jednak do serialu Daredevil.

Premiera wszystkich trzynastu odcinków miała miejsce 10 kwietnia, a to co mogliśmy zobaczyć całkowicie zdeklasowało konkurencję telewizyjną i nie tylko, wyznaczając nowy trend w kreowaniu produkcji o superbohaterach nawet w kinowych produkcjach. Najistotniejszą rzeczą jest fakt, wysokiej kategorii wiekowej TV-MA (odpowiednik kinowej kategorii R). Twórcy więc mogą prezentować krwawe, brutalne i bardzo realistyczne pojedynki, co dotychczas we wszystkich tego typu produkcjach bardzo kulało. W tym przypadku wpisuje się jednak w genialny mroczny klimat tej serii, nadając jej realizmu. Twórcy nie stawiają jednak na hardcorową jazdę bez trzymanki, ale przyznać trzeba że pojedynki zrealizowane są w sposób godny naśladowania. Szczególnie wrażenie robi scena z końca drugiego epizodu, gdzie cała prawie trzyminutowa scena walki zrealizowana jest w jednym ujęciu. Master Shot godny Emmanuela Lubezkiego.

Reżyser Drew Goddard dba o każdy szczegół. Zdarzają się momenty, w których wydaje się, że mamy do czynienia z nielogiczną sytuacją i już mamy ochotę psioczyć na scenarzystów. Tymczasem wszystko rozwija się bardzo sensownie, a każda wątpliwość zostaje satysfakcjonująco wyjaśniona. W ten sposób twórcy prezentują także swój profesjonalizm, nie zostawiając nic na barkach przypadku lub licząc, że widz może nie zauważy. Możemy zobaczyć kilka słownych nawiązań do filmów Marvela, choć na pewno nie dopatrzymy się chociażby zniszczeń, jakie dokonali kosmici w czasie inwazji na miasto w Avengers, a szkoda. Dodałoby to produkcji tylko dodatkowego smaku. Niestety musimy w tym przypadku zadowolić się tym, co mamy. Bohaterowie wspominają Kapitana Amerykę, faceta z młotkiem, czy playboya milionera. Dla fanów jest to oczywiste. Dla tych mniej obeznanych z tym uniwersum wyjaśniam, że chodzi o Thora i jego młot mijonhir, oraz o samego Tony’ego Starka.

Możemy tu zobaczyć także wiele nawiązań do komiksowego uniwersum Marvela, jednak, żeby rzetelnie i dokładnie to opisać, trzeba by było poświęcić na to osobny artykuł, dlatego skupimy się tu na najważniejszych elementach. Przede wszystkim Matt nie od samego początku pokazany jest w swoim kanonicznym stroju. Przez prawie cały sezon biega w czarnych ciuchach z maską na głowie. Zaczerpnięte zostało to z serii prowadzonej przez Franka Millera z 1993 roku pod tytułem The Man Without Fear, ponoć najmroczniejszej ze wszystkich przygód Daredevila. Główny antagonista Willson Fisk, to komiksowy Kingpin, choć w serialu nazwa ta nie padła. Istotną lecz epizodyczną postacią jest Stick – mentor i nauczyciel Matta. Pojawia się w jednym epizodzie, po którym niestety widz ma więcej pytań niż odpowiedzi. Związane jest to z tajemniczą postacią, która pragnie mieć Murddocka przy sobie, gdy tajemnicze wrota się otworzą.

Dokładnie nie wiadomo o co chodzi, a twórcy nie udzielają nam żadnych odpowiedzi, zostawiając nas z nierozwikłaną tajemnicą. Widz odnosi wrażenie, jakby pod płaszczem przyziemskich wydarzeń rozgrywały się takie, o których zwykli zjadacze chleba nie mają pojęcia. Związane jest to z mentorem Matta – Stickiem i postacią z którą się spotkał na koniec epizodu, oraz z jedną z antagonistek, która mówiąc, że wraca do kraju, na pytanie czy do Chin, stwierdza tajemniczo, że dużo dalej. Możliwe, że wyjaśnione to zostaje w innych produkcjach Netflixa, szczególnie w tym o przygodach Iron Fista, który w komiksach jest bohaterem mistycznym podobnie jak dr Strange, który już ma zapowiedziany solowy film i możliwy występ w drużynie Avengers. Możliwe, że wraz z pojawieniem się kolejnych produkcji, czy to kinowych, czy telewizyjnych dostaniemy następne odpowiedzi na zadane pytania i ukazane tajemnice.

Trzeba także przyznać, że twórcy wykreowali naprawdę fantastyczne postacie, a zarazem bardzo realistyczne i ludzkie. Główny bohater mimo swoich wyolbrzymionych i czujnych zmysłów, jest zwykłym człowiekiem, który odnosi rany, krwawi, traci przytomność i zwyczajnie odczuwa ból. Potrafi być waleczny i nieprzewidywalny, a zarazem szybki i nieostrożny. Widać, że uczy się na swoich błędach i nie posiada odpowiedzi na każde pytanie. Mocno zaznaczona zostaje jego wewnętrzna walka z samym sobą i swoimi przekonaniami oraz tym, co musi zrobić. Ukazane zostaje to w jego relacjach z ojcem Lantonem, swoim spowiednikiem. To właśnie z ich rozmów wynika jak trudne i dramatyczne decyzje musi podejmować i jak to wpływa na jego życie. Spokojnie można powiedzieć, że Matt Murdock do tej pory jest najbardziej ludzkim, a zarazem tragicznym bohaterem w całym uniwersum. W odbiorze postaci pomaga także Charlie Cox, który wciela się w postać Matta. Aktor charakterystyczny z charyzmą, który rewelacyjnie ukazuje kontrast pomiędzy niedołężnością Matta a wyczynami Daredevila.

Oczywiście nie byłoby dobrej produkcji bez genialnego czarnego charakteru. W tym przypadku Wilson Fisk deklasuje całą konkurencję i tylko Loki z całego uniwersum lepiej się prezentuje. Główną tego zasługą jest fakt, że twórcy mieli trzynaście godzin, więc spokojnie mogli z dużą dokładności i dbałością o szczegóły ukazać czarny charakter, o co w dwugodzinnym filmie jest ciężko. Jeden epizod jest całkowicie poświęcony właśnie Fiskowi i jego relacji z Vanessą – jego kobietą. Ukazana zostaje także przeszłość antagonisty i jego trudne dzieciństwo oraz traumatyczne wydarzenia z nim związane. Twórcom należą się ogromne brawa za genialne wykreowanie tej postaci. Oczywiście nie można zapomnieć o Vincencie D’Onofrio, który odegrał tego bohatera i nadał mu nie tylko niecodziennego wyglądu, ale także rys psychologicznych.

Śmiało można powiedzieć, że Daredevil Netflixa to produkcja z najwyższej półki i spokojnie swoim mrocznym klimatem, pełnokrwistymi bohaterami i dobrze opowiedzianą historią o lata świetlne wyprzedza każdą telewizyjną produkcję o superbohaterach, obnażając ich niedoskonałości, a przy okazji zostawia w tyle niejeden filmowy hit o podobnej tematyce. Może nie operuje efektami komputerowymi czy specjalnymi i nie wgniata w fotel efekciarskością, ale pod względem montażu i realizacji utrzymuje bardzo wysoki poziom, który sprawia, że mamy jeszcze większą ochotę na pozostałe, zapowiedziane produkcje: A.K.A. Jessica Jones (premiera jesienią), Luke Cage, Iron Fist i The Defenders.

Cykl: [Seriale, Superbohaterowie]
Marvel’s Daredevil
Twórca: Drew Goddard
Scenariusz: Steven DeKnight
Obsada: Charlie Cox, Vincent D’Onofrio, Rosario Dawson, Elden Henson, Deborah Ann Woll, Ayelet Zurer, Vondie Curtis-Hall, Toby Leonard Moore, Bob Gunton,Scott Glenn,
Zdjęcia: Matthew J. Lioyd
Muzyka: John Paesano
Gatunek: Akcja, Sci-fi
Kraj: USA
Rok produkcji: 2015

 

 

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.