Laurie Forest „Czarna Wiedźma” – recenzja
Ani okładka książki, ani jej opis nie wywarły na mnie szczególnego wrażenia. Jednak wiadomo, że książki nie należy oceniać po okładce, dlatego mimo wszystko sięgnęłam po Czarną wiedźmę. Autorką jest Laurie Forest, a za polskie wydanie odpowiada wydawnictwo Jaguar. Okazało się, że powyższe powiedzenie jest jak najbardziej prawdziwe.
Elloren straciła rodziców w wojnie, w której bohaterką była jej babcia — tytułowa Czarna Wiedźma. Dziewczyna została wychowana przez wujka w małym miasteczku z dala od ważnych rodów i ich intryg. Pozwolono jej na spokojne życie z dala od ważnych wydarzeń, ponieważ od dziecka nie przejawiała umiejętności magicznych. Było to dla wszystkich rozczarowaniem, ponieważ z wyglądu była bardzo podobna do swojej potężnej babki. Jednak nadszedł moment, w którym zainteresowała się nią ciotka. Miała zamiar zaaranżować jej związek z jednym z ważnych dziedziców. Dzięki uporowi wujka i samej Elloren dziewczyna dostaje możliwość studiowania aptekarstwa, zanim podejmie ważne zobowiązania towarzyskie.
Pierwszym szokiem dla Elloren było zobaczenie dużego miasta, w którym mieszkała jej ciotka. Zapatrzeni w siebie bogacze, chwalący się mocą młodzi członkowie rodów, źle traktowane inne rasy i gra pozorów. Dziewczyna nie miała pojęcia, że tak wygląda wielki świat. Jednak najgorsze było dopiero przed nią. Gdy dotarła na uniwersytet Verpax, okazało się, że inne istoty nie darzą jej szacunkiem, a jej pokrewieństwo ze sławną Czarną Wiedźmą, jest jak namalowanie sobie tarczy na czole. Elloren uświadamia sobie, że żyła w bańce i nie znała prawdy o nastrojach panujących w jej kraju, a co dopiero wśród innych ras.
Czarna wiedźma bardzo mnie zaskoczyła. Na początku dostajemy sielankowe życie Elloren, żyjącej w bańce stworzonej przez wujka. Następnie wraz z nią odkrywamy świat, który jest pełny uprzedzeń i podziałów. Nie dzieje się to jednak na wielkim obszarach, gdzie każda rasa ma swoje królestwo, a konflikty rozwiązuje się przemocą. Tutaj areną dla rasizmu jest uniwersytet. Nie można oficjalnie do kogoś podejść i okazać wrogości, więc wszelkie przejawy dyskryminacji i nienawiści dzieją się za kulisami i w ciemnych zaułkach. Chociaż magia jest ważna w świecie wykreowanym przez Laurie Forest, to tak naprawdę ważniejsze są relacje międzyludzkie. Za poszczególne rasy można by podstawić Żydów, homoseksualistów, czarnoskórych i nacjonalistów, a historia mogłaby zostać dokładnie taka sama. Jest to nie tylko książka fantasy, ale także bardzo dobry obraz tego, jak wychowanie, historia i brak tolerancji mogą wpłynąć na ludzi i jak daleko sięgają tego konsekwencje.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, ponieważ wydaje się, że będziemy mogli poznać nieco więcej świata poza uczelnią. Główną bohaterkę polubiłam, mimo jej początkowej naiwności, więc mam nadzieję, że szybko będę mogła wrócić do jej kolejnej historii.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.