Wasilij Machanienko „Bez prawa do błędu” – recenzja
Niektóre gry komputerowe i mobilne mogą być bardzo wciągające. Realistyczne uniwersum, świetne grafiki i poczucie rozwoju postaci to elementy, które przyciągają zaawansowanych graczy i pozwalają wczuć się w historię przedstawioną na ekranie. Jednak Wasilij Machanienko poszedł o krok dalej i postanowił wyciągnąć świat wirtualny z urządzeń i przenieść go rzeczywistego świata.
Mark dał się wciągnąć w przedpremierową wersję gry mobilnej, której premiera zbliża się wielkimi krokami. Wprawdzie jest w pracy i musi pomóc w obsłudze drona podczas imprezy, ale nie przeszkadza mu to w bieganiu po wirtualnych podziemiach, aby odblokować jak najwięcej nagród za osiągnięcia. Jednak tego, co go czeka w momencie uruchomienia pełnoprawnej gry, nie mógł się spodziewać.
Młoda dziewczyna obok niego upada na ziemię, a następnie zamienia się w potwora i go atakuje. Wokół słychać krzyki, a w końcu także strzały. Mark początkowo ignoruje powiadomienia na telefonie, ale gdy zerka na ekran i odczytuje wiadomości, powoli dociera do niego, co się stało. Dosyć szybko dostosowuje się do nowych warunków. Chociaż uwierzenie w to, że cały świat stał się nagle grą, zajmuje mu dłuższą chwilę. Ludzie, którzy grali w przedpremierową wersję nowej gry, stali się graczami. Natomiast wszyscy, którzy nie skusili się na nowy produkt, zostali zamienieni w potwory.
Mark był na tłocznym przyjęciu, więc znajduje się w niekorzystnym położeniu. Na szczęście udaje mu się podłączyć do drona, więc może spojrzeć na otaczający go teren z góry. Wprawdzie ma kilka gadżetów, które otrzymał w momencie uruchomienia pełnoprawnej gry, ale stworów jest sporo. Udaje mu się oczyścić rezydencję, ale odnosi poważne obrażenia. Zdjęcia potworów zapewniają przypływ monet, które może wydać na broń, leczenie lub ulepszenia. Zaczynając od najniższego poziomu, Mark będzie musiał znaleźć sposób na szybkie wbijanie kolejnych. Jest mocno zmotywowany, ponieważ jego młodsza siostra, która również została graczem, jest uwięziona w metrze i nie ma jak się rozwinąć, aby móc się samej uwolnić.
Główny bohater odkrywa kolejne zasady obowiązujące w grze. Stwory pierwszego poziomu były kłopotliwe do pokonania przy niskich statystykach gracza, ale co zrobić z czempionami czy larwami? Nie tylko one okazują się groźne. Niektórzy odkrywają, że można zabijać i okradać innych graczy, więc tworzą się bandy napadające na ludzi. W dodatku Mark odkrywa, że na Ziemi pojawiły się także inne istoty, które nie są ludźmi, ale też nie należą do potworów starających się zabić graczy. To inne, myślące gatunki, które jak się okazuje, przetrwały grę na swoich planetach i teraz mają rolę do odegrania na Ziemi.
Bez prawa do błędu to książka, w której cały czas coś się dzieje. Albo odkrywamy nowe tereny, powiązania, istoty lub zasady, do których bohater musi się stosować, albo mamy chwilę oddechu od akcji, ale za to zastanawiamy się, czy tak samo jak Mark rozdzielilibyśmy punkty pomiędzy podstawowe umiejętności jak siła i zręczność, czy może więcej dalibyśmy na walkę wręcz. Zawrzeć chwilowy sojusz z innym graczem czy może liczyć tylko na siebie i zebrać większą nagrodę? Zaakceptować zadanie poboczne czy biec po siostrę? Ale czy Mark jest już wystarczająco silny, aby zmierzyć się z całym miastem potworów?
Pierwszy tom cyklu Świat Przeistoczonych bardzo mi się podobał. Nie jest to książka idealna, ale bardzo wciąga. Szczególnie dobrze się ją czyta, jeśli ma się jakieś doświadczenie w grach komputerowych lub mobilnych. Dylematy przy rozdawaniu punktów rozwoju lub wybór ekwipunku to chleb powszedni graczy. Podobnie jak akceptowanie lub ignorowanie zadań pobocznych. Oczywiście główny bohater podejmuje decyzje patrząc nie tylko na swoje dobro, ale także uwięzionej siostry, której przesyła pieniądze na przetrwanie. Mimo tego jego problemy są dobrym odzwierciedleniem rzeczywistych przemyśleć graczy.
Czekam z zaciekawieniem na kolejny tom serii. Po zakończonej lekturze mamy zdecydowanie więcej informacji dotyczących tego, co rzeczywiście spotkało Ziemię oraz jakie zasady obecnie na niej panują, ale mam nadzieję, że autor szykuje dla nas więcej niespodzianek.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.