Jerozolimska plaża. Iddo Gafen – recenzja
Jerozolimska plaża to jazda bez trzymanki po umysłach współczesnego człowieka. Zapowiedź zabawy formą mamy już w tytule. Jerozolima nie leży przecież ani nad jeziorem, ani tym bardziej nad morzem. Nie może więc pochwalić się żadną plażą. Ale czy na pewno? Bohaterka jednego z opowiadań cierpi na chorobę Alzheimera. Stopniowo zapomina o wszystkich wspomnieniach. Poza jednym. Doskonale pamięta, jak będąc małą dziewczynką ujrzała śnieg na plaży w Jerozolimie. Teraz chciałaby tego doświadczyć ponownie. Trudne zadanie, ale na szczęście jej mężowi udało się odnaleźć właściwą drogę do zaspokojenia potrzeby ukochanej.
Czternaście opowiadań. Ponad tuzin historii dziejących się we współczesnym Izraelu, które swego czasu czytali i chwalili Amos Oz oraz Etgar Keret. Zbiór wyszedł pierwotnie w 2015 roku a napisał go 25-letni Iddo Gafen – człowiek, który wcześniej z rynkiem literackim miał niewiele wspólnego. Czy można ten tom uznać za wybitny? Za objawienie godne powiedzmy Milana Kundery? Nie. Z pewnością nie. Trzeba jednak przyznać, że izraelski pisarz ma bujną wyobraźnię, a przy tym umie się trzymać swojej tematyki. To głównie dzięki temu otrzymany tom nie jest zbiorem dziwactw, ale oryginalnym portretem współczesnego człowieka.
O czym więc przeczytamy w książce? A chociażby o pewnym dziadku, który postanowił zaciągnąć się do wojska, by w ten sposób uciec od rodziny i refleksji o śmierci. Jest ten opowiadanie kosmiczne. To w nim młody mężczyzna, niespecjalnie spieszący się na studia, spotyka nieznajomą o imieniu Ajala. Jak się okazuje, ta ostatnia jest właścicielką planety położonej blisko słońca. W wyniku pewnego nieporozumienia para zostaje sama na owej planecie, a ich relacje są dalekie od namiętnych. Zresztą nie tylko ich. W innym tekście śledzimy pracownika technicznego, który zaczyna poznawać intencje ludzi dopiero w momencie odkrycia magicznego radia. Słucha w nim myśli klientów, pracodawcy i pewnej kobiety. Ich kontakty zaczynają stopniowo plątać się, ale nawet szczęśliwy koniec nie sprawi, że można ten związek nazwać płomiennym. Podobnie rzecz ma się z bohaterami innego utworu. Tym razem narratorką jest kobieta, która spędza długie godziny przed social mediami i zazdrości innym ich życia. Pewnego dnia ‘przypadkowo’ wpada na dawnego kolegę. Ten stopniowo obnaża przed nią smutną prawdę o jego bajecznej codzienności.
Jerozolimska plaża traktuje trochę o miłości. Są tu przecież małżeństwa, związki pokoleniowe, partnerstwa, koleżeństwo. Sprowadzenie zbioru jedynie do tego wymiaru byłoby jednak niesprawiedliwe. Iddo Gafen zafascynowany jest wpływem storytellingu na świadomość i samopoczucie człowieka. Właśnie dlatego tak ważną rolę w jego tekstach odgrywają nowoczesne technologie, sny oraz urządzenia o bajkowych mocach. Efektem wdrożenia tych wątków jest obecna w wielu momentach atmosfera baśniowości, nierealności, fantazji. W dobrze nam znanej rzeczywistości nie możemy przecież poznać myśli innych ani otrzymać substancji pomagającej udać się do wspomnień bliskich.
Czytając teksty Gafena trzeba iść trochę na kompromis. Nie należy traktować przedstawionych wydarzeń i postaci na serio. W codziennym życiu raczej nie spotkamy osoby, która nie wie, że na jej włościach jest piękna oaza. Rodzice zazwyczaj nie zostawiają też na kilka godzin dzieci, jadąc na nudne spotkanie z byłym współpracownikiem. Jest także mało prawdopodobne, że patrol staruszków zestrzeli handlarza narkotyków. Jerozolimska plaża jest grą, zabawą z czytelnikiem. Każdy tekst każe zadać sobie pytanie o to, czy granice, które sami sobie wytyczyliśmy, możemy przekroczyć. Czy warto to zrobić? Co stanie się, gdy tego spróbujemy? Dzieło Gafena to dobra i niegłupia rozrywka.