hotkomiksrecenzja komiks

Las. Thomas Ott – recenzja

Las jest kolejnym już dostępnym na rynku komiksem szwajcarskiego artysty Thomasa Otta. Składa się na niego 25 plansz. To mało, biorąc pod uwagę, że w „R.I.P. Best of 1984–2005” były 192. Z tego względu odbiór książki będzie zupełnie inny u tych, którzy dorobek twórcy znają, i tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z jego techniką. A ta może zdziwić. Wyobraźcie sobie bowiem deskę pokrytą czarną farbą. Nie ma na niej nic, poza głęboką i mroczną barwą. Jedynymi narzędziami, przy pomocy których twórca kreuje przestrzeń, emocje i charaktery są frezy lub dłuta. W ten sposób Thomas Ott z otchłani wydobywa historie, w których pierwszoplanową rolę gra tajemnica.

Opowiadanie enigmatyczne, szczególnie na tak niewielkiej przestrzeni, wymaga wdrożenia pewnych założeń. Pierwszym zastosowanym przez Thomasa Otta jest redukcja słów do zera. Las jest tworem niemym i z tego względu próbuje przyciągnąć uwagę czytelnika technikami podobnymi, do produkcji kinowych lat 10. I 20. XX wieku, a więc otoczeniem i bohaterem. Innym ciekawym chwytem było pozbycie się ludzi oraz zwierząt. Ci, którzy faktycznie ukazują swoje oblicze, mają istotne znaczenie dla interpretacji dzieła. Autor nie określa też miejsca oraz czasu wydarzeń. Stawia na prostotę i uniwersalizm, które będą czytelne dla młodszych i starszych, dla kobiet i mężczyzn, dla tych mieszkających w Teheranie i na ulicach Panamy.

Thomas Ott doskonale przemyślał i zrealizował swój plan na głównego bohatera. Urzeka on niezwykłą naturalnością. Przesadna gestykulacja i przejaskrawiona mimika, tak typowe dla współczesnego komiksu bohaterskiego, są mu obce. Swoje uczucia przekazuje za pomocą niewymuszonych póz oraz oczu. To w nich autor ukazuje najdrobniejsze przeżycia, strach, potrzebę bliskości. Postać młodego bohatera przykuwa uwagę do tego stopnia, że bardzo łatwo zapomnieć o analizie fabuły oraz drugiego planu.

Na planszach widzimy, jak protagonista siedzi na kanapie, idzie ścieżką, wchodzi do lasu, czuje się coraz bardziej przytłoczony panującym mrokiem. Owo poczucie duszności Thomas Ott uzyskuje poprzez uwypuklenie korzeni (których rozłożystość przypomina macki), zagęszczenie koron drzew czy umiejętną grę światła i cienia. W tę podróż wplata także metaforyczne figury – ot chociażby pęknięty pień czy przechodzenie ponad przepaścią. Przemyślane otoczenie połączone z niepewnością głównego bohatera stopniowo zacierają granicę między tym, co realne i wyimaginowane. W pewnym momencie jako czytelnicy nie mamy pewności, czy na naszych oczach dzieje się senny koszmar, czy całkiem rzeczywisty horror.

Las przedstawia skromną historię. Wychodząc od doświadczenia utraty, bohater pchany jest ku zagubieniu duszy i wreszcie akceptacji. Podobne relacje czytaliśmy już wielokrotnie, w warstwie fabularnej większych odkryć zatem nie doświadczymy. Powtórki bywają jednak ciekawe (kto z Was nie oglądał „Kevina…” więcej niż raz?), szczególnie gdy pokusimy się o głębszy namysł nad formą. Brak słów i punktów zwrotnych każe zwracać uwagę na szczegóły. Na maestrię, z jaką autor buduje atmosferę, jak konsekwentnie tłumi niepotrzebne bodźce, wreszcie na ogrom pracy włożony w zrobienie czegoś, z niczego. „Las” to graficzna bomba, do której chce się wracać.

za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kultura Gniewu
 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.