Justina Ireland „Pośród cieni” – recenzja
Szósty tom cyklu Wielka Republika został powierzony pisarce, z którą mogliśmy się już zetknąć przy drugiej części. Justina Ireland zapoznała nas bliżej z Vernestrą – młodą rycerką Jedi, której wiek sprawia, że nie wszyscy biorą na poważnie jej umiejętności i opinie. Oprócz Próby odwagi dziewczyna pojawiała się także gościnnie w innych tomach i nie ukrywam, że bardzo ją polubiłam. Dlatego cieszę się, że znowu stała się jedną z głównych postaci w książce Pośród cieni.
Katastrofa Szlaku Dziedzictwa miała miejsce już ponad rok temu, ale mieszkańcy różnych planet i zakątków galaktyki nadal odczuwają obecność Nihilów, którzy są coraz śmielsi w swoich atakach. Chociaż zarówno siły Republiki jak i zakon rycerzy Jedi starają się nie tylko bronić, ale także wyprzedzać działania zbirów, nadal nie wiedzą jak przemieszczają się ich statki i gdzie znajduje się przywódca grupy.
Kolejną, jak się wydaje przypadkową, ofiarą Nihilów jest Syl i jej załoga. Udaje im się ewakuować i dziewczyna postanawia udać się na Coruscant, aby władze Republiki zajęły się problemem nagłego wyciągania statków z nadprzestrzeni, co powinno być niemożliwe. Po wielu nieudanych próbach zaczepia ją członek jednego z najbogatszych rodów, który pod pięknymi hasłami pomocy będzie próbował wykorzystać Syl do załatwienia własnych interesów.
Jednocześnie rycerka Jedi Vernestra zostaje wezwana na Coruscant wraz z padawanem Imrim, aby udać się na misję. Dziewczyna ma wiele wątpliwości zarówno dotyczących jej pojmowania Mocy, przeróbek w mieczu świetlnym, jak i tego czy jest właściwą nauczycielką dla nadwrażliwego na uczucia innych chłopca. W wyniku intryg i potyczek senatu i bogatych rodów Vernestra, Imri, Cohmac i Reath, wszyscy znani z poprzenich części, trafiają na ten sam statek, co Syl. To nie koniec inetersujących spotkań, ponieważ bohaterom przyjdzie zetknąć się ze swoją przeszłością i osobami, które oficjalnie nie powinny już żyć.
Szósta część cyklu to tom, który przeczytałam najszybciej ze wszystkich dotychczas wydanych. Znani bohaterowie, młoda obsada, dzięki której nie brakowało energii i iskier pomiędzy członkami załogi oraz ciekawie opowiedziana historia nudno zapowiadającej się misji zapewniły mi bardzo przyjemną lekturę. Książka trzyma poziom poprzednich. Czyta się ją tym lepiej, że znamy znaczną większość przedstawionych postaci. Nie musimy, tak jak w początkowych tomach, poznawać bohaterów i na nowo wyrabiać sobie o nich opinii. Tym razem wracamy do starych znajomych i towarzyszymy im w dalszych przygodach.
Autorka inaczej podeszła też do miejsca akcji. W poprzednich częściach w większości mieliśmy przynajmniej dwie równolegle prowadzone historie, które stykały się w niewielkim stopniu. W Pośród cieni po kilku rozdziałach opisujących drogę Syl i grupę Vernestry na Coruscant, ich drogi szybko się krzyżują i od tej pory tworzą już jedną opowieść przetykaną krótkimi wstawkami o działaniach Nihilów.
Fanów cyklu Wielka Republika nie muszę zachęcać do sięgnięcia po kolejną część. Jest ona bardzo przyjemna w odbiorze i lekko napisana, więc kolejne strony same się czytają. Nowi czytelnicy będą musieli zacząć serię od początku, żeby zachować chronologię zdarzeń i zrozumieć motywację bohaterów. Ja nie mogę się doczekać kolejnych części, więc dobrze, że ich premiery są już zapowiedziane.
Za materiał do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Olesiejuk
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.