„Poufne lekcje perskiego” wygrywają 10. Transatlantyk Festival!
Wczoraj poznaliśmy wyniki wszystkich konkursów 10. Transatlantyk Festival, który jako pierwszy festiwal filmowy tej skali w czasie pandemii odbywał się zarówno online, jak i stacjonarnie. Nagrodę w konkursie głównym Festiwalu tradycyjnie przyznała publiczność. Do ostatniej chwili trwała wyrównana walka między kilkoma tytułami, ostatecznie widzowie uhonorowali produkcję Poufne lekcje perskiego w reżyserii Vadima Perelmana. Z opisu festiwalu „Ta inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść o Gillesie, młodym Żydzie, który chcąc uniknąć śmierci w obozie koncentracyjnym udaje Persa i uczy jednego z oficerów wymyślonego przez siebie języka, jest z jednej strony przejmującą opowieścią o człowieku, który staje się strażnikiem pamięci o tych, którzy odeszli, a z drugiej – udaną próbą znalezienia nowego języka, w którym absurd i ironia jako jedyne są w stanie opisać koszmar Holocaustu.” Dzięki nagrodzie Transatlantyk Distribution Award dystrybutor filmu będzie mógł wprowadzić tytuł do kin, aby poruszał serca widzów nie tylko w województwie śląskim, ale i w całym kraju. W konkursie Polskich Krótkich Metraży Międzynarodowe jury w składzie Mona Tusz, Bogdan Muresanu i Laurence Boyce przyznało dwie nagrody: główną dla filmu Ballast w reżyserii Daniela Howlida oraz wyróżnienie dla Jestem tutaj w reżyserii Julii Orlik. W Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim Transatlantyk Instant Composition Contest™ jury w składzie Joanna Kos-Krauze, Wojtek Mazolewski i Marcin Bochniak nagrodziło Michaela Kornasa, Piotra Pawlaka oraz Adama Leśnierowskiego.
Transatlantyk online, czyli co udało nam się obejrzeć w sieci
W ramach tegorocznej edycji zapoznaliśmy się z kilkunastoma filmami, głównie z sekcji Nowe Kino oraz Kultura wstrząsu. Co zapadło w pamięć? Bez wątpienia siła kina niszowego z Afryki (Podróż hieny) i Ameryki Południowej (Czarny Orfeusz), Nowa Fala odwołująca się do wydarzeń maja ’68 (Strofy dla Sophie, Charles martwy lub żywy), wreszcie diagnoza ważnych, współczesnych problemów: tożsamości (Aviva), odrzucenia (Anna na 13000 stóp), deficytów miłości (Kino umiera, mój ojciec także, Powrót, Slalom). Piękne były pojedyncze sceny, muzyka unosząca się w tle, emocje towarzyszące zmaganiom bohaterów.
Co zrobiło na nas największe wrażenie?
Gdybyśmy mieli wskazać ten jeden, najlepszy film wybralibyśmy Avivę. To takie kino, którego się nie zapomina. Prawdziwa, nowohoryzontowa perełka. Wyobrażacie sobie połączenie La la land, Touch Me Not oraz dowolnego, tanecznego filmu Saury? Jeśli nie, koniecznie zwróćcie uwagę na dzieło Boaza Yakina. W zapowiedzi czytamy „Twórcy łączą w tym epickim dziele elementy filmu o tańcu, musicalu, teatru, performansu i wideo-artu; wykorzystują wielkie modernistyczne narracje o sztuce i miłości, aby chwilę później napsocić postmodernistycznie: zburzyć czwartą ścianę, zakwestionować realność świata przedstawionego, zwrócić uwagę na gatunkowe schematy. Odświeżają formułę melodramatu nowatorskimi zabiegami formalnymi, takimi jak pomysłowo przedstawiona dwoistość osobowości bohaterów, przywodząca na myśl jungowską teorię animusa i animy. Choć wielu scenom towarzyszy komentarz z offu, dzięki obsadzie złożonej z zawodowych tancerzy i widowiskowej choreografii głównym nośnikiem znaczeń jest tu ciało w ruchu: wymowne, dotykane z czułością, piękne aż zapiera dech”. A to tylko początek, bo hipnotyzujących scen tańca nie sposób opisać słowami.