Jak papież z papieżem. Recenzja filmu „Dwóch papieży”
Przed Świętami na platformę Netflix trafił film Dwóch papieży traktujący o kulisach zmiany na stanowisku głowy Kościoła Katolickiego, do jakiej doszło w 2013 roku, kiedy to papież Benedykt XVI (Joseph Ratzinger) ustąpił i odszedł na emeryturę, a na jego miejsce wybrany został papież Franciszek (Jorge Bergoglio). Choć „kulisy” to być może w tym przypadku za duże słowo. W końcu mamy do czynienia jedynie z filmową rozmową dwóch charyzmatycznych duchownych; rozmową – dodajmy – przebiegającą według scenariusza, nikt bowiem nie rejestrował tego, o czym prywatnie mogli rozmawiać Ratzinger z Bergogliem.
Punktem wyjścia dla filmu Fernando Meirellesa jest prośba kardynała Bergoglio dotycząca przejścia na emeryturę. Papież Benedykt zaprasza argentyńskiego duchownego do swojej letniej rezydencji Castel Gandolfo, by przedyskutować z nim kwestię tej prośby, dowiedzieć się dlaczego Bergoglio chce ustąpić z pełnionej funkcji. Sam dostrzega w tym próbę głośnego wyrażenia sprzeciwu wobec sposobom, w jakie Ratzinger pełni urząd papieża.
Od początku spotkanie nie przebiega w najlepszej atmosferze. To jak zderzenie dwóch światów. Konserwatywny, skromny i nieuznający sprzeciwu Ratzinger nie zgadza się ze światopoglądem Bergoglio, który w wielu kwestiach jest bardziej postępowy. Tak przynajmniej widzą to twórcy filmu, wyraźnie też filmową sympatię przerzucając na Argentyńczyka, z jednej strony przywołując skandale toczące Kościół Katolicki, z drugiej kreując Ratzingera na zamkniętego na otoczenie odludka, który nieudolnie sprawuje swój urząd. To Bergoglio otrzymuje cały szereg retrospekcji przedstawiających jego młodzieńcze losy oraz szczególnie trudny okres, kiedy pełnił funckję rektora kolegium jezuickiego w Cordobie.
Pod tym względem brakuje filmowi nieco wyważenia. Szkoda, że twórcy nie próbują w równym stopniu rzetelnie przedstawić Ratzingera, a przez to uczynić ich spotkanie jeszcze bardziej ekscytującym. Nie chodzi bowiem o rywalizację, choć ta początkowo jest niejako podkreślona, czyniąc Dwóch papieży fabularnie banalnym i zero-jedynkowym. Prawdziwego wyrazu produkcja nabiera w trakcie, kiedy faktycznie dyskusje między duchownymi rozkręcają się na dobre, a twórcy popisują się świetnym pisarstwem. Wyborne dialogi okraszone humorem naprawdę pozwalają zaangażować się w tę opowieść, a film, w którym przecież „tylko gadają” staje się z minuty na minutę coraz bardziej intrygujący.
Olbrzymią wartość dodaną filmu stanowi aktorski duet: Anthony Hopkins i Jonathan Pryce (wyglądający niemal jak kalki swoich postaci) dają błyskotliwe show, nie tylko oddając zachowania, gesty, mowę tytułowych papieży, ale przede wszystkim świetnie się na planie bawiąc. W trakcie niespodziewanie Dwóch papieży staje się wręcz filmem kumpelskim – duchowni oglądają wspólnie mecz, podjadają pizzę i popijają ją fantą. I jako takie kino film Meirellesa sprawdza się najlepiej, znacznie słabiej radząc sobie z wątkami biograficznymi czy kwestiami teologicznymi.
Dwóch papieży Fernando Meirellesa to kino odrobinę zero-jedynkowe, unikające głębszych tematów teologicznych, troszkę też toporne w sprawach biograficznych, natomiast jednocześnie jest błyskotliwie poprowadzonym filmem kumpelskim o dwóch drastycznie odmiennych charakterach, które wypracowują wspólny front na bazie brawurowo poprowadzonej dyskusji. Tu gdzie dwóch papieży ściera się na słowa, scenariusz wznosi się na wyżyny. Rewelacyjnie zagrana przez Hopkinsa i Pryce’a produkcja wbrew obawom nie jest napuszonym kinem religijnym, ale w pierwszej kolejności sympatycznym, lekkim i po prostu ludzkim filmem.
Dwóch papieży. Reżyseria: Fernando Meirelles; scenariusz: ANthony McCarten; obsada: Jonathan Pryce, Anthony Hopkins, Juan Minujin; zdjęcia: Cesar Charlone; muzyka: Bryce Dessner; gatunek: dramat; kraj: Argentyna, USA, Włochy; rok produkcji: 2019; data premiery: 13 grudnia 2019
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.