filmrecenzja filmu

Recenzja filmu „Matrix Zmartwychwstania”

Matrix Zmartwychwstania mógł się po prostu okazać słabym filmem. Nikt by się nie zdziwił, odgrzewane kotlety już tak mają, szybki skok na kasę, wykorzystanie kultowej marki, zatrudnienie kogokolwiek na stołek reżysera i scenarzysty, duży budżet i jakoś się sprzeda. Jest cała masa takich odgrzewanych kotletów, jak trzecia czy czwarta część Terminatora, jak nowe Jurassic World, Gwiezdne Wojny, kolejne filmy Marvela. Fani pierwowzoru pozgrzytają zębami, za rok nikt o tych produkcjach nie pamięta.

Ale Matrix Zmartwychwstania idzie dalej. Bo gdyby był tylko takim słabym filmem bez fabuły i z dużą dawką efektów specjalnych, to nawet bym nie narzekał, bo pisałem we wrześniu że dajcie mi zapierające dech w piersiach efekty i będzie cacy. Ale to, co zrobili twórcy, jest żenujące na tak wielu płaszczyznach, że aż mi było smutno wychodzić z kina. Dlaczego?

Bo już sama fabuła, nie wchodząc w szczegóły, jest wymyślona na siłę, nie klei się z poprzednimi filmami. Tu nie chodzi o to, czy jest dobra czy słaba, bo przecież pracowali nad nią i twórcy oryginału, i David Mitchell, który jest świetnym autorem sci-fi i z pewnością wie, o co w tym wszystkim chodzi. A jednak fabularnie ten film mógłby w ogóle nie powstać, nie tylko niczego nie wnosi, ale wręcz mnoży jakieś absurdy względem pierwowzoru, niby rozbudowuje ten świat, dodaje nowe postaci, ale pozostaje pytanie – po co?

Dalej: łopatologiczne wyjaśnianie wszystkiego widzowi. Jeśli w oryginalne twórcy mocno mieszali, wrzucając do kotła wszystko: od religii, przez nowe technologie, po tematy filozoficzne i socjologiczne, po to żeby widzowie mogli sobie coś z tego kotła wybrać, mogli odnajdywać ciekawe tropy w tym kulturowym i popkulturowym tyglu, tak tutaj bohaterowie tłumaczą widzowi wszystko, a najlepiej po kilka razy. Mało? To jeszcze będą zabiegi montażowe, które nie dadzą wam zapomnieć że ktoś jest kimś, a coś jest czymś. Litości.

I ten humor, kurczę, dużo żenująco zabawnych wstawek, bo przecież dzisiejszy widz wychowany na marvelozie, musi się kilka razy zaśmiać w trakcie seansu. Więc takie niepoważne momenty zupełnie niepasujące do otoczki, do tego co widzimy na ekranie, są na porządku dziennym.

I ten świat taki pusty, te relacje między postaciami, chłód i bieda. To akurat mógł być zamierzony zabieg, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi, że świat który znamy nie jest prawdziwy, że to tylko program. Ale jednocześnie w jakiś sposób odrzucająca jest ta małość przedstawionego świata, nawet już po drugiej stronie. Więcej jest wyjaśniane w dialogach, niż pokazane lub pozostawione do wyobrażenia widza.

Postaci, które scenarzyści na siłę próbują nam wcisnąć, przekonać że ktoś jest kimś, choć nie jest nim ani trochę. Nie jest nawet jego cieniem. Ale jakąś nędzną parodią…

W Matriksie Zmartwychwstaniach nie ma nawet jednej jedynej sceny, która wywołałaby ciarki na moich plecach, jakieś uczucia związane z tym, że – kurczę, to jest Matrix!

I najgorsze jest to, że warto pochwalić Lanę Wachowski. Widać że są tu jakieś pomysły, coś innego, przebłyski ciekawych idei, jak kwestia aktualizacji Matriksa, przełożenia na tę rzeczywistość naszych prawdziwych nawyków: smartfonów, Facebooków, Netfliksów – przypomnienie że wcale nie chcemy być wolni, bo chętnie oddajemy naszą wolność czy prywatność w zamian za usługi. Jest tu naprawdę kilka niegłupich idei, jest coś ciekawego w tym jak potraktowano temat Wybrańca, można by nawet uwierzyć, że to wcale nie był prosty skok na kasę. Ktoś chyba chciał coś tym filmem powiedzieć. Ale taki bełkot wyszedł, że po prostu szkoda.

Ostatecznie Matrix Zmartwychwstania nie daje choćby jednego argumentu, dla którego miał powstać. Nawet kasa nie jest tym argumentem.

Matrix Zmartwychwstania. Reżyseria: Lana Wachowski; scenariusz: Lana Wachowski, Aleksandar Hemon, David Mitchell; zdjęcia: John Toll, Daniele Massaccesi; muzyka: Tom Tykwer; obsada: Keanu Reeves, Carrie-Anne Moss, Yahya Abdul-Mateen II, Jonathan Groff, Jessica Henwick, Neil Patrick Harris, Jada Pinkett Smith, Priyanka Chopra Jonas, Christina Ricci, Lambert WIlson, Max Remelt; gatunek: sci-fi; kraj: USA; rok produkcji: 2021

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
 
 
 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.