Recenzja 2. sezonu „Creepshow”
Dziś na kanale AMC debiutuje drugi sezon serialu dla wielbicieli grozy – Creepshow, przywołującego z nutą sentymentu dawne pulpowe powieści i filmy grozy. Wielbiciele produkcji z dreszczykiem mogą liczyć tym razem na pięć odcinków, ale – podobnie jak w przypadku pierwszego sezonu – na poszczególne epizody składają się dwie odrębne i niepowiązane ze sobą krótkie formy, oddzielone spotkaniem z gospodarzem programu – zabawnym kościotrupem.
Pomysł, zapoczątkowany w 1982 roku przez George’a Romero i Stephena Kinga, powrócił w serialowej odsłonie przed dwoma laty. W pierwszym sezonie poziom odcinków był bardzo nierówny. Zachwycała przede wszystkim obsada i próba stworzenia w dzisiejszych czasach czegoś, co po prostu odtwarza w niezobowiązujący sposób dawną formułę. Chodziło o stworzenie b-klasowego widowiska, pastiszu, który nie udaje że jest czymś więcej, ale też nie próbuje w żaden sposób puszczać oka do widza, bawić się przyjętą konwencją, wnosić do tej formuły współczesnego spojrzenia. Wyszło naprawdę ciekawie i z pewnością każdy, kto wychowywał się chociażby na Opowieściach z krypty, znów poczuł ten dreszczyk emocji. Niemniej to pomysł na krótką metę, działa żeby wzbudzić w widzu element nostalgii, lecz żeby na dłużej zatrzymać jego uwagę, potrzeba czegoś więcej.
Wydaje mi się, że to „więcej” otrzymujemy właśnie w drugim sezonie. Bo wprawdzie znów w ten sam sposób otrzymujemy po prostu nieskomplikowane i absurdalne opowiastki grozy, traktowane przez twórców bez należytego dystansu, ale chociażby otrzymujemy tu mnóstwo odwołań do popkultury i mrugnięć okiem, co już stanowi wartość dodaną.
Lista przeróżnych odwołań jest szalona. Od Stephena Kinga (jakżeby inaczej, skoro Mistrz Grozy jest niejako patronem serialu) do Lovecrafta, od Stanleya Kubricka po George’a Romero, od Vincenta Price’a do Teda Raimiego (który zresztą gra tutaj samego siebie). A w tle jeszcze więcej, bo i Bob Ross, potwory Universala czy Necronomicon. Jest tu też więcej zróżnicowania jeżeli chodzi o inspiracje. Bo znajdzie się tu miejsce zarówno dla radosnej makabry, jak grozy nieco jednak poważniejszej. Będą historie o UFO, potworach, nawiedzonych domach, voodoo i – coś ze współczesnej grozy – wirtualnej rzeczywistości.
Znów wrażenie robi obsada. Oprócz wspomnianego Raimiego, w drugim sezonie zobaczymy m.in. Justian Longa, Ali Larter, Kevina Dillona czy C. Thomasa Howella. Wszyscy oczywiście bawią się swoimi rolami, nie ma zresztą miejsca w około dwudziestominutowych historyjkach na tworzenie poważnych kreacji, aktorzy po prostu dobrze czują klimat serialu i potrafią podejść do niego z dystansem.
Jeżeli 1. sezon Creepshow przypadł wam do gustu, to chyba nie muszę przekonywać was do sięgnięcia po drugą odsłonę. Mogę jedynie zapewnić, że poziom serialu został utrzymany, a w moim odczuciu jest nawet wyższy z uwagi na potężną dawkę odwołań, które urozmaicają poszczególne epizody. Jak to w przypadku antologii bywa – jedne epizody spodobają wam się bardziej, inne mniej, ale na pewno znajdziecie tu coś dla siebie. Ilość poruszonych tematów i stylistycznych kompozycji jest wystarczająco duża.
Premiera serialu Creepshow będzie mieć miejsce 27 lipca sierpnia o 22:00 wyłącznie na kanale AMC
Creepshow. Sezon 2. Twórca: Greg Nicotero. Obsada: Kevin Dillon, Ali Larter, Josh McDermitt, Keith David, Ryan Kwanten, Justin Long, Ted Raimi i inni.
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.