Książkirecenzja książka

Deirdre Sullivan „Witamy w Ballyfrann” – recenzja

Mroczna okładka, podniszczony znak i przestroga „Tutaj każdy ma coś do ukrycia…”. Pierwsze zetknięcie się z nową książką irlandzkiej pisarki Deirde Sullivan =wprowadza w nastrój zbliżającej się grozy i tajemnic. Czy przeprowadzka do małego miasteczka zawsze zaczyna się od wykluczenia? Czy mury zamku mogą ochronić przed niebezpieczeństwem z zewnątrz? A może to najbliżsi mają najwięcej do ukrycia? 

Nastoletnie bliźniaczki, Madeline i Catlin, wraz z matką przenoszą się do Ballyfrann, które słynie z porwań młodych dziewcząt na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Zamek, którego właścicielem jest ich ojczym, zostaje nowym domem dziewczynek. Jednak zderzenie ze szkolną rzeczywistością nie jest już takie bajkowe. Zamknięta społeczność małego miasteczka niechętnie dopuszcza obcych do swojego grona. Catlin lubiąca być w centrum uwagi, źle znosi brak zainteresowania ze strony rówieśników, przez co wpada w ramiona starszego od siebie chłopaka. Natomiast Maddy ze swoimi dziwactwami w postaci rozsypywania soli pod łóżkami i noszenia ziół w kieszeni, zaczyna odkrywać swoje zdolności, o których nie miała do tej pory pojęcia. Matka i ojczym zdają się niczego nie dostrzegać. A może nie chcą widzieć, ponieważ sami coś ukrywają? Do tego kręcąca się po zamku dalsza krewna w towarzystwie kruka, która sprzedaje podejrzane preparaty mieszkańcom miasteczka i zachowuje się, jakby magia i demony były czymś najzupełniej normalnym. 




Witamy w Ballyfrann jest powieścią grozy, ale skierowaną głównie do nastoletnich odbiorców. Elementy nadprzyrodzone mieszają się z problemami dziewczyn w nowej szkole, uzależniającą pierwszą miłością oraz sprzeczkami sióstr. Postaci bliźniaczek są ciekawie przedstawione. Mimo bliskiej więzi różnią się pod prawie każdym względem, dzięki czemu możemy obserwować jak każda z nich odnajduje się w nowym środowisku. Brakowało mi głębszego poznania pozostałych nastolatków z otoczenia sióstr, którzy byli dla nich nieprzystępni, ale przez to stali się też nijacy dla czytelnika. Zapowiedź wielu tajemnic wzbudziła we mnie zainteresowanie, co takiego mają do ukrycia mieszkańcy. Dostajemy nawet podpowiedź dzięki przyjaciółce Maddy, gdy zwierza się jej ze swoich zdolności, ale nie mamy możliwości dowiedzenia się niczego więcej o osobach zamieszkujących okolicę.  

Początek książki zachęca do dalszego odkrywania losów Madeline i Catlin, ale po ciekawym wstępie tempo opowieści zwalnia i bardzo długo nie dzieje się nic zaskakującego. Być może młodsi odbiorcy lepiej wczują się w rzeczywistość nastolatek, które mają typowe dla nich problemy z akceptacją, odkrywaniem samej siebie i relacji z rodzicami. Akcja ponownie przyspiesza pod koniec. Złe moce kontra biała magia i poświęcenie, na które nie każdy potrafiłby się zdobyć, nawet dla najbliższych, są bardzo oczekiwanym zakończeniem po wielu stronach leniwej akcji. 

Warto podkreślić wartość edukacyjną tytułów poszczególnych rozdziałów. Każdy z nich to nazwa jednego z leczniczych ziół oraz opis w jakiej sferze jest on pomocny. Zachęciło mnie to do sprawdzenia kilku mniej znanych roślin, a sprawienie, aby czytelnik we własnym zakresie poszerzał wiedzę po spotkaniu z książką, jest trudną sztuką, która tym razem się udała, przynajmniej w moim przypadku.  

Witamy w Ballyfrann
Autor: Deirdre Sullivan
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski
Gatunek: fantastyka, dla młodzieży
Wydawnictwo: Iuvi
Data wydania: 29 lipca 2020

 

ZA EGZEMPLARZ DO RECENZJI DZIĘKUJEMY WYDAWNICTWU IUVI:
 
CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.