Recenzja filmu „Ava”
Nastoletnia Ava pewnego wakacyjnego dnia słyszy diagnozę – jej wzrok stopniowo będzie się pogarszał, a wkrótce zupełnie przestanie widzieć. Na skrawkach gazet czarną farbą dziewczyna zakreśla okręgi, ukazujące stopniowe zawężanie się jej horyzontu widzenia. Tymczasem jej matka zaczyna spotykać się z nowym mężczyzną. Wszystkie te sprawy spadają na młodą bohaterkę w okresie dojrzewania, nastoletniego buntu, odkrywania samej siebie i poszukiwania swojego miejsca w zyciu. Nie mając solidnego podparcia ze strony najbliższej osoby, Ava zaczyna kręcić się wokół samotnego Juana.
Ava to debiutancki film francuskiej reżyser Lei Mysius, która opowieść o dojrzewaniu, odkrywania własnego ciała i seksualności, obawach przed wejściem w świat dorosłych, ubiera w szaty barwnej i nieco zmieniającej konwencję produkcji. Bo chociaż z jednej strony to przedstawiciel typowego kina europejskiego – z drugiej posiada momenty nasiąkniętych surrealizmem, erotyką i symboliką snów czy też zupełnie przeciwnie – odrobiny kina drogi w stylu Bonnie i Clyde’a. Wątków i odwołań do kultury jest tu zresztą znacznie więcej i trzeba przyznać, że Mysius miejscami nie do końca radzi sobie z tą mieszanką – nie wszystkie tematy wybrzmiewają z właściwą mocą, a miejscami można odnieść wrażenie że właściwie oglądamy kilka różnych filmów na raz.
Pozostają jeszcze moralne aspekty fabuły, krążącej wokół erotycznej relacji dorosłego mężczyzny z nastolatką, ale światło na nią rzuca właśnie perspektywa głównej bohaterki – jeszcze naiwnej, pragnącej jak najszybciej posmakować świata, a przy tym jednocześnie buntować się wobec rzeczywistości – Ava nie ma dość wyobraźni, by przewidzieć konsewkencje swoich czynów. Wychowywana bez ojca, pragnie znaleźć kogoś, kto się nią zaopiekuje, kto za rękę poprowadzi ją przez świat, który wkrótce ma być zupełnie czarny.
Być może w swoim debiucie reżyser Leia Mysius nie do końca zapanowała nad opowieścią, ale trzeba jej oddać, że zrealizowała Avę z dużą dawką energii, którą czuć w trakcie seansu. Duża w tym również zasługa wcielającej się w główną rolę Noee Abity, która stworzyła ciekawą i niejednoznaczną postać – w sylwetce której mieszają się młodzieżowe obawy, pragnienia, oczekiwania. To odważne kino o dorastaniu.
Ava. Reżyseria: Lea Mysius; scenariusz: Lea Mysius; obsada: Noee Abita, Laure Calamy, Juan Cano; zdjęcia: Paul Guilhaume; muzyka: Florencia Di Concilio; gatunek: dramat; kraj: Francja; rok produkcji: 2017.
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.