Louise Candlish Na progu zła – recenzja
Louise Candlish ma na swoim koncie już kilka powieści z gatunku literatury pięknej. Tym razem brytyjska pisarka postanowiła przejść na ciemną stronę literatury. Na progu zła to jej najnowszy thriller psychologiczny, który został opublikowany przez wydawnictwo Muza.
W ostatnich kilku miesiącach życie Fiony Lawson wreszcie się ustabilizowało. Rozwodziła się co prawda z mężem, ale pozostawali w dobrych kontaktach. W pracy wszystko układało się dobrze, a dzieci były zdrowe, szczęśliwe i jak zwykle uroczo rozbrykane. Zdecydowanie nie mogła narzekać. Zwłaszcza teraz, kiedy spotkała kogoś, kto być może wkrótce może zastąpić miejsce jej niewiernego męża. Takie myśli mogły krążyć po głowie Fi, kiedy przemierzała Trinity Avenue, zmierzając do swojego domu. Z każdym krokiem kobieta nieuchronnie zbliżała się do momentu, w którym przekona się, że jej stabilne życie właśnie rozpadło się na milion kawałków.
Muszę przyznać, że po przeczytaniu opisu książki, spodziewałam się zupełnie innej historii i związanych z nią emocji. Czekałam na mroczną powieść, pełną cierpienia kobiety, która jednego dnia straciła dom i rodzinę. Liczyłam na historię, która będzie przepełniona napięciem wynikającym z kompletnej niewiedzy oraz bezradności głównej bohaterki. Autorka inaczej poprowadziła fabułę swojej powieści. Historia Fiony rzeczywiście trzyma w napięciu, ale niektóre jej fragmenty tracą dynamizm. Opowieść o utracie domu przez główną bohaterkę bardziej mnie zaciekawiła, niż mną wstrząsnęła. Zdecydowanie bardziej intrygujące były dla mnie te części książki, które skupiały się na postaci Brama i to jego oczami przedstawiały wydarzenia.
Fabuła powieści rozgrywa się na w trzech płaszczyznach. Pierwszą z nich jest moment, w którym niczego nieświadoma Fiona wraca do swojego (a właściwie już nie) domu przy Trinity Avenue i zastaje tam wprowadzające się młode małżeństwo. W drugiej linii fabularnej przenosimy się o dwa miesiące w przód. Dzięki podcastowi „Ofiary” nadal poznajemy historię z perspektywy głównej bohaterki, tym razem jednak już „na chłodno”. Ostatnią częścią układanki będzie lektura zapisków Ambrahama Lawsona, który postanowił wyjaśnić w nich swoje postępowanie. Jest ona według mnie najciekawszą składową książki Louise Candlish. Postacią tragiczną w powieści brytyjskiej pisarki okazuje się bowiem nie Fiona, która traci wszystko, ale jej mąż. To jego historia i jego rozterki sprawiają, że czytelnik rzeczywiście nie może oderwać się od lektury.
Książkę Na progu zła przez większość czasu czytało mi się dobrze. Fabuła stworzona przez autorkę jest ciekawa i intrygująca. Bez zbytniej irytacji przebrnęłam przez nieco nużące fragmenty, ponieważ chciałam się dowiedzieć, czy ta od pewnego momentu przewidywalna historia, jest w stanie jeszcze mnie zaskoczyć. Była. Oj i to jak. O ile można marudzić na poziom napięcia w środkowych rozdziałach powieści, to pod koniec sięga ono zenitu. A kiedy wydaje się, że wszystko jakoś się ułoży i że historia zakończy się mniej lub bardziej szczęśliwie dla bohaterów, ale jednak przewidywalnie… Wtedy do czytelnika dociera, co właśnie napisał Bram Lawson. Ostatnia strona powieści dokonała tego, co nie udało się 510 poprzednim – totalnie mną wstrząsnęła. Sprawiła ona, że autentycznie zbierałam szczękę z podłogi. I właśnie ze względu na zakończenie, ostatecznie bardzo polecam lekturę tej książki.
Na progu zła
Autor: Louise Candlish
Tłumaczenie: Radosław Madejski
Gatunek: thriller psychologiczny
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 15 kwietnia 2020
Jako wielka fanka Harrego Pottera wciąż czeka na list z Hogwartu. W międzyczasie zaczytuje się w fantastyce, ale innymi gatunkami też nie gardzi. Nałogowo ogląda seriale DC. Uwielbia komiksy paragrafowe, a w planszówki może grać godzinami. Nigdy nie opuszcza nowej produkcji Marvela ani Disneya.