Recenzja filmu „Tyler Rake. Ocalenie” Netflixa
Na Netfliksie zadebiutował film Tyler Rake. Ocalenie (polski tytuł w stosunku do oryginalnego – Extraction) z Chrisem Hemsworthem w roli głównej. Za produkcję odpowiadają twórcy Avengers: Koniec gry – braci Russo. Jeden z nich, Joe, napisał w dodatku scenariusz. Reżyserię powierzono Samowi Hargrave, dotychczas znanemu raczej z aktorskich występów.
Tyler Rake. Ocalenie to widowisko akcji, które powinno zadowolić w pierwszej kolejności wielbicieli klasyków gatunku. Pretekstowa fabuła służy nakręcaniu widowiskowych strzelanin, pościgów i wybuchów. Tu nie ma miejsca na nudę. Hemsworth w roli bezkompromisowego najemnika, chociaż obdarzonego dramatyczną przeszłością próbującą nadać mu choć odrobinę głębi, nie traci czasu na zbędne dywagacje. Przybywa w określone miejsce, robi szaloną rozpierduchę, wykonuje misję i odchodzi, pozostawiając po sobie jedynie trupy.
Tym razem dostaje niecodzienne i bardzo niebezpieczne zlecenie. Międzynarodowemu handlarzowi bronią z Bangladeszu uprowadzono syna. Ponieważ gangster sam przebywa w więzieniu, wynajmuje Rake’a, aby odbił syna z rąk swojego konkurenta. Dla Tylera to zadanie jak każde inne, wie co ma zrobić i nie wdaje się w dywagacje na temat moralności. Kiedy partnerka sugeruje mu, że po odbiciu chłopaka, sprawy się skomplikują, protagonista stwierdza jedynie, że zawsze się komplikują. I faktycznie, gdy tylko Rake przejmuje chłopca, traci całą swoją ekipę. Na zlecenie lokalnego bossa, Dhaka zostaje odcięta od świata, a tabuny policjantów i armii ruszają ukatrupić najemnika.
Reszta to efekciarska rozwałka, jakich wiele. Dziesiątki podobnych filmów klasy B możecie oglądać co tydzień na TV Puls, a fabuła Odrodzenia nie różni się znacznie od kolejnych produkcji z ledwo już ruszającym się Stevenem Seagalem, czy – szukając rozsądniejszego porównania – filmów akcji z Jasonem Stathamem. Różnica polega na tym, że w ten film ktoś zainwestował sporo kasy, a w roli głównej obsadzono gwiazdę z hollywoodzkiej czołówki. Ogląda się to więc z niekłamaną przyjemnością.
Tej przyjemności nie przysłaniają nawet scenariuszowe debilizmy i widowiskowe absurdy, jak chociażby scena, w której na zatłoczonej ulicy przez którą z trudem przeciskają się piesi, nieoczekiwanie rozpędzone auto taranuje jednego z bohaterów. Jeszcze nie zdążycie złapać się za głowę, a sytuacja znów się powtórzy. Jest tu też kilka moralnie wątpliwych aspektów, nad którymi twórcy specjalnie nie chcą się pochylać. Wisienką na torcie jest drewniane aktorstwo z Hemsworthem na czele, który – szlakiem przetartym przez dawne gwiazdy gatunku, bardziej pracował nad wyglądem fizycznym, niż emocjonalnym zaangażowaniem. Chociaż, żeby być uczciwym, scenarzyści nie dostarczyli mu specjalnych powodów do budowania postaci. Słowem, jeśli będziecie chcieli się czepiać, to właściwie raz za razem będziecie zgrzytać zębami na ten festiwal głupot.
Niemniej jeśli nie będzie wam przeszkadzać scenariuszowa bieda i potraktujecie Odrodzenie jako b-klasowe kino z nieco lepszym budżetem, które ma wam dostarczyć jedynie 2 godziny efektownie wyglądającej rozwałki, to będziecie z tego filmu naprawdę zadowoleni. Szczególnie dobrze wypadają te fragmenty, które „udają” realizację na jednym ujęciu. Pełen kontrastów Bangladesz staje się tu areną brutalnego i nafaszerowaną akcją widowiska, utkanego ze wszystkich najpopularniejszych klisz gatunku. Tyler Rake. Odrodzenie to bzdurna, ale satysfakcjonująca rozrywka dla miłośników kina akcji.
Tyler Rake. Ocalenie. Reżyseria: Sam Hargrave; scenariusz: Joe Russo; obsada: Chris Hemsworth, Rudhraksh Jaiswal, David Harbour, Golshifteh Farahani, Randeep Hooda; zdjęcia: Newton Thomas Sigel; muzyka: Henry Jackman; gatunek: akcji; rok produkcji: 2020; kraj: USA. Ocena: 4/10.
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.