Książkirecenzja książka

Alfabet Tyrmanda. Oprac. Dariusz Pachocki – recenzja

Już jakiś czas temu Sejm przyjął uchwałę ustanawiającą rok 2020 rokiem Leopolda Tyrmanda. Jak napisano w jej treści „Leopold Tyrmand, autor kultowej powieści Zły i bezkompromisowego Dziennika 1954 był jednym z najbardziej oryginalnych prozaików polskich drugiej połowy XX wieku. W najtrudniejszych czasach zachował wymagającą odwagi niezależność intelektualną”. Dalej zauważa się, że „był on nie tylko bezlitosnym krytykiem komunizmu, lecz także arbitrem warszawskiej elegancji, znawcą i namiętnym propagatorem zakazanego w czasach stalinowskich jazzu”. Taki jest obraz Tyrmanda i w tym sensie wydana niedawno książka Alfabet Tyrmanda niewiele nowego w tym temacie dopowie.

Na pięknie wydany tom składają się wypowiedzi pochodzące z różnych źródeł: dzienników, notatek, maszynopisów, podsłuchu telefonicznego. Powstawały one w latach 1954-1981 i są całkowicie odtajnione, podane w oryginale. Nie ma na przykład celowego ukrywania niektórych nazwisk pod przypadkowymi inicjałami, jak miało to miejsce w Dzienniku 1954. Teksty zostały ułożone alfabetycznie, co z jednej strony wprowadza pewien porządek dla osób pragnących zapoznać się z konkretnym hasłem, z drugiej nieco burzy chronologię. Nie jest więc to idealne rozwiązanie na początek przygody z pisarzem, a raczej dobre uzupełnienie wiedzy, którą już posiadamy.

W książce zwraca uwagę właśnie ów układ i mnogość odwołań, do jakich w swoich wypowiedziach dążył Tyrmand. Zawarty na końcu indeks nazwisk zawiera znanych literatów: Anatol France, Lew Tołstoj, Julian Tuwim, Stanisław Lem, Tadeusz Konwicki, Fiodor Dostojewski czy William Faulkner; polityków: Benjamin Franklin, Włodzimierz Lenin, Roman Dmowski, Władysław Gomułka; muzyków: Glenn Miller, Louis Armstrong; a także wielu innych, rozpoznawalnych (Krzysztof Kolumb, Karol Marks) jak i dzisiaj już zapomnianych osób. Oprócz nazwisk pojawia się też spis haseł oraz bibliografia, na którą składają się wywiady, książki, artykuły prasowe i źródła. Książka opatrzona została charakterystyczną oprawą graficzną. Zwraca uwagę nie tylko dbałość o detale, ale także zamieszczony materiał zdjęciowy. Są tu między innymi kopie: dowodu pisarza z 1941 roku, deklaracji celnej z 16 marca 1965 roku, notatek na temat pierwszego wrażenia z Nowego Jorku 20 stycznia 1966, zdjęć ze Sławomirem Mrożkiem nad rzeką Hudson lub z Pablo Picasso podczas Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu w 1948 roku.




Alfabet Tyrmanda to portret jednostki, ale także epoki. Ukazuje Tyrmanda takim, jakim był. Nie tylko jako krytyka ustroju politycznego i miłośnika jazzu, ale też czasami aroganckiego typa, który nie bał mówić się, że kogoś z różnych powodów nie szanuje. Odnaleźć może tu chociażby wypowiedź o słynnym polskim malarzu i pisarzu Józefie Czapskim, o którym autor Zapisków dyletanta tak pisał „przykładem ‘prostactwa’ tej dyskusji może być na przykład taka supozycja wysunięta przez Czapskiego, że cały mój antykomunizm bierze się jakby stąd, że Rosjanie nie zapłacili mi za sowieckie wydanie Złego”. W innym tonie odczytać można słowa o Zbigniewie Herbercie „Jest to jeden z najwybitniejszych moich współczesnych. Moim zdaniem jest największym poetą młodego pokolenia powojennej Polski. (…) Herbert nie ma jeszcze trzydziestu lat, jest szczupły, niewysoki, trochę słabowity. Wygląda uczniakowato, ubiera się biednie i przeciętnie, ale schludnie, ma miło zabawną twarz o zadartym, pełnym pogody nosie i ładne, jasne uśmiechnięte oczy”. Potrafił także wyciągać daleko idące, często celne wnioski, jak chociażby wtedy, gdy działalność literacką Steinbecka, Hemingwaya i Faulknera nazwał obiektywnym narzędziem CIA, której zadaniem jest zatruć i zdegenerować ducha narodów, która wybrały socjalizm.

Jeśli kogoś interesują przemyślenia człowieka niezależnego i inteligentnego na temat czasów nam już odległych, powinien po tę książkę sięgnąć. Tyrmand potrafił mówić prosto z mostu, nie bał się przykrych konsekwencji i zadziwiająco często miał rację. Jego ogląd na rzeczywistość był bardzo szeroki, nie ograniczał się tylko do wygodnych mu tematów. Potrafił uciekać się także do prostych myśli ubranych w sentencjonalne ornamenty („Nie ma nic bardziej nietrwałego jak miłość kobiety”. „Miłość, im jest większa, głębsza i bardziej gotowa do poświęceń, tym łatwiej kończy się bez reszty”). Czytając Alfabet Tyrmanda opracowany przez dr hab. Dariusz Pachockiego (niestety nie rozumiem, czemu na okładce nie ma o tym słowa), możemy na nowo przenieść się do dawnej Polski. Ponownie odkryć mroki i radości dnia codziennego, spojrzeć na żyjących wtedy ludzi z nostalgią i empatią. A przede wszystkim w jakimś sensie na nowo odkryć Tyrmanda, chociaż jak już wspomniałem, ta publikacja aż tak wiele świeżości w jego portret nie wniesie dla tych wszystkich, którzy znają Dziennik 1954 lub Zapiski dyletanta.

Tytuł: Alfabet Tyrmanda
Twórca: Dariusz Pachocki
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 15 styczeń 2020

 

 

za egzemplarz recenzencki dziękujemy Wydawnictwu MG:

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.