filmrecenzja filmu

Recenzja filmu „Le Mans ’66”

Koniec roku to standardowo okres prezentacji filmów z oscarowymi zapędami, do których należą często biografie, w których aktorzy mogą szczególnie pochwalić się umiejętnościami odtwarzając autentyczną postać. W tym sezonie do tego typu produkcji można zaliczyć m.in. netfliksowych Dwóch papieży (Anthony Hopkins i Jonathan Pyrce jako papież Benedykt i Franciszek), Cóż za piękny dzień (Tom Hanks jako Fred Rogers) czy Le Mans ’66 z Christianem Bale’em w roli kierowcy rajdowego Kena Milesa. Ten ostatni tytuł właśnie wkracza na ekrany polskich kin.




Jest to historia duetu – wspomnianego Brytyjczyka Milesa oraz jego przyjaciela, Amerykanina Carrolla Shelby’ego, który po zakończeniu kariery sportowej rozpoczyna pracę jako projektant samochodowy w firmie Ford. Urzędujący jako prezes Henry Ford II, wnuk legendarnego założyciela firmy, pragnie poprawić wizerunek, świadom że mimo iż jego auta są cenione na całym świecie, w świadomości ludzi nigdy nie dorówna takiej marce jak Ferrari. Próba przejęcia bankrutującej włoskiej firmy kończy się niepowodzeniem, a dodatkowo Enzo Ferrari obraża Henry’ego. Szef Forda decyduje się na desperacki krok – zamierza zebrać grupę najlepszych specjalistów i stworzyć „super auto”, które pokonałoby w legendarnym 24-godzinnym wyścigu Le Mans niepowstrzymaną od lat ekipę Ferrari. Problem tym, że jego biznesowe podejście mija się z pracą pasjonatów.

Le Mans ’66 to historia poprowadzona jak po sznurku, ze standardowymi dla takich opowieści wzlotami i upadkami. Ale kiedy historię pisze samo życie, scenariusz wzbogacony jest fajnymi samochodowymi smaczkami, a dodatkowo brawurowo prowadzą go tak utalentowani aktorzy jak Christian Bale i Matt Damon, mamy do czynienia właściwie z samograjem. O umiejętnościach pisarskich scenarzystów świadczą sceny gadane – świetne spotkanie przedstawicieli Forda z Enzo Ferrarim, czy nietypowy moment kłótni Milesa z jego żoną w pędzącym na złamanie karku aucie.

Za kamerą stanął nominowany do Oscara James Mangold, twórca Spaceru po linie Logana. Doświadczony autor wie jak poprowadzić aktorów i rozłożyć akcenty – kiedy trzeba, jest subtelny, w innych momentach stawia na humor, fajnie kontrastując te bardziej dramatyczne momenty. Reszta to już warkot silników, zawrotna prędkość i pyszna zabawa. Znakomite kreacje tworzą Matt Damon i Chris Bale, chociaż nie są to jakoś szczególnie wyróżniające się role w ich filmografii, zwłaszcza Bale po swoich corocznych wyskokach z wagą już nie zaskakuje (tym razem znów w postaci wychudzonego ekscentryka) ale obaj są wystarczająco dobrzy, by nikogo nie zdziwiły ewentualne nominacje do Oscarów. Fajnie jednak podziwiać na ekranie ten duet przyjaciół między którymi dochodzi regularnie do starć charakteru.

Oczywiście wielką ozdobą Le Mans ’66 jest sama realizacja – dynamiczne, świetnie zrealizowane sceny wyścigowe z pędzącymi autami, na częściach których zbiera się bród, a hamulce aż płoną. Pościgi zapierają dech w piersiach na dużym ekranie, a przecież nie brakuje w nich miejsca na dramaturgię i odrobinę patosu.

Le Mans ’66 to wciągająca i pełna widowiskowych scen wyścigów opowieść o dwójce prostych pasjonatów, którzy kochają auta i marzą o osiągnięciu czegoś wielkiego, uwikłanych w korporacyjną machinę. Opowiedziana w tradycyjny sposób oscarbaitowa historia, która ma wszystko co trzeba, by podbić serca widzów – angażującą fabułę, umiejętnie wyważone akcenty, bardzo dobre aktorskie kreacje i perfekcyjnie zrealizowane widowiskowe sceny. I chociaż o takich filmach nie pamięta i nie mówi się latami, to bez wątpienia warto poświęcić mu czas.

Le Mans ’66; reżyseria: James Mangold; scenariusz: Jez Butterworth, John-Henry Butterworth; obsada: Matt Damon, Christian Bale, Jon Bernthal, Caitriona Balfe, Tracy Letts, Josh Lucas; muzyka: Marco Beltrami, Buck Snders; zdjęcia: Phedon Papamichel; gatunek: biograficzny, dramat, sportowy; kraj: USA; rok produkcji: 2019; data polskiej premiery: 22 listopada 2019

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.