TOP 10: Najlepsze Filmy o Podróżach Kosmicznych
Kosmos fascynuje nas od wieków, a pierwsze próby wyobrażenia sobie, co kryje się wśród gwiazd sięgają daleko w przeszłość. Wprawdzie zupełnie naiwnie, ale podróż na Księżyc (balonem!) opisywał już w XVII wieku Cyrano de Bergerac, a wciąż na długo przed pierwszym lotem człowieka w kosmos po temat sięgali Juliusz Verne czy H.G. Welles, a w Polsce – Jerzy Żuławski. W kinie ta fascynacja rozwinęła się jeszcze bardziej, a zakorzeniła się w nim niemal od samego początku jego istnienia, to jest od pierwszych fabularnych prób Georgesa Meliesa.
Przy okazji premiery filmu Ad Astra, który w piątek wejdzie na ekrany polskich kin, postanowiliśmy przygotować ranking 10 Najlepszych Filmów o Podróżach Kosmicznych. To subiektywne zestawienie redaktorów MK: Pawła Biegajskiego, Damiana Drabika i Krzysztofa Strzeleckiego. Zgadzacie się z tym zestawieniem? Jakie są Wasze ulubione filmy o lotach w kosmos? Dajcie znać w komentarzach!
Podróż na Księżyc (1902), reż. Georges Melies
Ten film powinien znać każdy kinomaniak. To nie tylko pierwszy w historii film o podróży kosmicznej, ale w ogóle pierwsza produkcja nosząca znamiona fabuły (wcześniej mieliśmy do czynienia jedynie z krótkimi formami rejestrującymi zdarzenia i czynności). Pionier kina, Georges Melies, przeniósł widzów w świat marzeń i wyobraźni, wysyłając ich na Księżyc pociskiem wystrzelonym przez gigantyczną armatę. Tak właśnie, z przymrużeniem oka, sobie to wyobrażano. Scena lądowania na księżycu, a właściwie wbicia się w jego powierzchnię ku jego niezadowoleniu, na zawsze zapisała się w historii kinematografii. Mimo że Podróż na Księżyc to już liczący sobie ponad 100 lat staruszek, naprawdę warto go poznać.
Kierunek księżyc (1950), reż. Irving Pichel
Kierunek księżyc to film, którego być może nie powinno być w tym zestawieniu. Chociaż zdobył Oscara za najlepsze efekty specjalne, dzisiaj nie robią one już takiego wrażenia, jak w okresie powojennym. Reżyser – Irving Pichel, jest dzisiaj niesłusznie zapomniany, w obsadzie nie ma żadnych głośnych nazwisk, a sam film już dawno nie był przypominany przez żadną telewizję. Na przekór tym faktom, zwracam szczególną uwagę na to dzieło, bo to jeden z najbardziej wizjonerskich obrazów jakie kiedykolwiek nakręcono. Próba realistycznego przedstawienia wizji podróży na Księżyc na niemal dwadzieścia lat przed rzeczywistym lądowaniem, budzi mój osobisty szacunek i nie bez kozery przez specjalistów porównywana jest do dzieła Kubricka. Producenci postanowili nie szokować nowinkami, a postawić na prawdopodobne i spójne tematycznie rozwiązania, które uprawdopodobniają przedstawione uniwersum. Interesujące są też wątki polityczne, związane z rozwojem zimnej wojny. To ambitne, stare kino, które powinno się oglądać zamiast kolejnych produkcji o superbohaterach.
Zakazana planeta (1956), reż. Fred M. Wilcox
Dla fanów science-fiction nie jest tajemnicą, że lata 50-te XX wieku były najbardziej owocnym okresem dla tego gatunku. Były to czasy przed wizytą człowieka na księżycu, kiedy marzenia i fantazje brały górę nad faktami. Zakazana planeta – pierwsza superprodukcja z gatunku S-F, wyprodukowana w wytwórni MGM, po dziś dzień zachwyca nie tylko wizją, ale też efektami specjalnymi. Dość powiedzieć, że raptem dwa lata temu Visual Effects Society, organizacja zrzeszająca specjalistów od efektów, ogłosiła listę 50 filmów, których efekty specjalne miały znaczący i trwały wpływ na filmową ekspresję i sposób opowiadania historii. Na tej liście znalazła się Zakazana planeta, obok takich dzieł jak Gwiezdne wojny, Łowca androidów, Metropolis czy Matrix. Nie może więc dziwić, że mimo upływu już ponad 60 lat, film znanego głównie z obrazów familijnych – Freda Wilcoxa, nadal ma dużą grupę zwolenników, a losy wysłanej na planetę Altair ekspedycji, cieszą, smucą, skłaniają do refleksji i zachwycają odbiorców z całego świata.
2001: Odyseja Kosmiczna (1968), reż. Stanley Kubrick
Jeden z najlepszych reżyserów w historii kina i jedno z najważniejszych dzieł kinematografii, choć po swojej premierze film powstały we współpracy Stanelya Kubricka z psiarzem Arthurem C. Clarkiem raczej nie zdobył należytego uznania. Dziś Odyseja Kosmiczna to niewątpliwy klasyk, który wyprzedził swoją epokę, nie tylko wiernie odzwierciedlając charakter kosmicznych podróży, ale i mierząc się z tematami, które kino podchwyciło dużo później (chociażby wątek Sztucznej Inteligencji). Doskonałe efekty specjalne w żadnej mierze nie przysłaniają bogactwa treści podatnej zresztą na różnorakie interpretacje. Arcydzieło.
Solaris (1971), reż. Andriej Tarkowski
Tego filmu po prostu nie mogło tu zabraknąć. Oto spotkanie dwóch wybitnych indywidualności – Stanisława Lema i Andrieja Tarkowskiego, dla wielu najlepszego pisarza science-fiction i najlepszego reżysera, jacy chodzili po świecie. Do dziś krążą legendy o kłótniach obu panów podczas pracy nad tym dziełem. Polski autor nigdy nie zaakceptował adaptacji w tym kształcie, a jednak mimo faktu, że to prawdopodobnie najsłabszy obraz Tarkowskiego (przypominam wyjątkowo męczącą scenę jazdy po autostradzie), trudno odmówić mu jakości. To przede wszystkim teologiczny i metafizyczny traktat o roli człowieka we Wszechświecie, czyli nawiasem mówiąc, dokładnie odwrotnie, do wizji Lema, którego fascynowało wszystko to, co dla człowieka niedostępne. Jak przystała na radziecką szkole kontemplacji, nie będzie tu pięknych widoków, gonitwy wrażeń i nowych technologii. Spotkamy się za to z czymś ważniejszym – z duszą człowieka.
Obcy – 8. pasażer Nostromo (1979), reż. Ridley Scott
Kultowy Obcy otworzył nowy rozdział w dziejach kina sci-fi. Ridley Scott wykorzystał okoliczności podróży kosmicznych do zrealizowania rasowego horroru. Niewiedza tego, co kryje się wśród gwiazd, poczucie osamotnienia i małości wobec ogromu kosmosu, klaustrofobiczna atmosfera osaczenia w kosmicznym statku – to wszystko składa się na klimat jednego z najlepszych horrorów w historii kina. Świetna kreacja Sigourney Weaver oraz ikoniczny stwór, który powraca do dziś w kolejnych odsłonach rozszerzających uniwersum. Mroczne i gęste kino grozy.
Apollo 13 (1995), reż. Ron Howard
Houston, mamy problem. W przeciwieństwie do dotychczasowych w zestawieniu dziełach mniej lub bardziej ubranych w szaty fantastyki, tym razem mamy do czynienia z filmem realistycznym i opartym na faktach. Oto historia niesławnej misji Apollo 13, której członkowie w trakcie podróży na Księżyc napotkali ogrom technicznych problemów. W rezultacie rozegrała się dramatyczna walka o życie, którą śledził cały świat. W brawurowym, nagrodzonym dwoma Oscarami filmie Howarda, świetne role wykreowali m.in. Tom Hanks, Bill Paxton i Kevin Bacon. Film stoi znakomitą realizacją i idealnie budowanym napięciem, przez co – mimo że znamy wynik tej opowieści – ogląda się ją z nieustannym zaangażowaniem aż do finału.
Moon (2009), reż. Duncan Jones
Właściwie nic nie wskazywało, że ten film może być aż tak dobry. Reżyser – w momencie powstawania filmu, był debiutantem. Gatunek podróży kosmicznych w 2009 roku przeżywał spory regres i wydawał się wyeksploatowany. Nie pomagał też skromny budżet i praktycznie całkowite odejście od efektów specjalnych. Nic dziwnego, że na polską dystrybucję musieliśmy czekać ponad półtorej roku. A jednak, mimo tylu przeciwności, Moon broni się swoją filozoficzną głębią. To bardzo kameralny, intelektualnie bogaty i pełen napięcia dramat o człowieku porzuconym gdzieś daleko w obłokach. Jones udowadnia, że o kosmosie nadal nie wszystko napisano, że wciąż jeszcze można zadawać trudne pytania, bez zbędnego epatowania przemocą i sztucznego nakręcania akcji. To z pewnością jeden z najbardziej pamiętnych filmów pierwszej dekady lat 2000.
Grawitacja (2013), reż. Alfonso Cuarón
Choć zdobyła aż 7 Oscarów i osiągnęła także sukces komercyjny, wydaje się że Grawitacja dziś traktowana jest raczej jako film przereklamowany. To prawda że mamy tu do czynienia z bardzo prostą i kameralną historią, która równie dobrze mogłaby się rozegrać w jakichkolwiek innych okolicznościach, ale to właśnie przestrzeń kosmiczna, która staje się więzieniem naszej bohaterki, przydaje tej prostej opowieści dodatkowej głębi. Dramat rozgrywający się tuż nad Ziemią jest także dramatem kobiety, która po utracie córki nie znajduje sensu życia. Całe to rozbuchane kosmiczne widowisko wizualnie wygląda wręcz obłędnie, ale pozostaje pretekstem dla pięknej opowieści z humanistycznym wydźwiękiem.
Pierwszy człowiek (2018), reż. Damien Chazelle
Podobnie jak z Grawitacją, rzecz ma się z Pierwszym człowiekiem. Długo wyczekiwana biografia najsłynniejszego astronauty wykorzystuje okoliczności amerykańskich marzeń o Księżycu, by jednocześnie przedstawić kameralną opowieść o pogodzeniu się ze stratą. Armstrong to człowiek naznaczony piętnem cierpienia, zagubiony, chorobliwie ambitny, uciekający przed bliskimi i przeszłością w pracę. Złożony portret człowieka, który pierwszy postawił stopę na Księżycu, ale też kompleksowy obraz czasów. Jednocześnie imponują genialnie zrealizowane sceny kosmiczne, a samo lądowanie wywołuje ciarki na plecach.
ZOBACZ TERAZ: