Recenzja westernu „Bracia Sisters”
Nagrodzona czterema Cezarami i prezentowana w Wenecji produkcja Bracia Sisters, za którą Jacques Audiard otrzymał Srebrnego Lwa, to pełen gwiazdorskich perełek hołd w stronę zanikającego już gatunku westernu. Choć nie jest to piękne westchnienie w stronę klasycznego mitu – próżno szukać tu etosu kowboja czy figury niezłomnego szeryfa. Audiard, rodowity Paryżanin nie mający nic wspólnego z Dzikim Zachodem, robi film brudny i okrutny.
Bo okrutni są już jego bohaterowie, tytułowi bracia Sisters – grani przez Johna C. Reilly’ego i Joaquina Phoenixa mordercy. Już sekwencja otwierająca film pokazuje z kim będziemy mieli do czynienia. Fascynująca choćby od strony technicznej, bo rozgrywająca się w zupełnej ciemności przerywanej jedynie błyskiem wystrzałów strzelanina wprowadza na scenę odrobinę fajtłapowatych a już z pewnością nie grzeszących inteligencją, za to bezwzględnych i brutalnych w swych działaniach braci. Najemnicy działający na zlecenie tajemniczego Kontradmirała zabijają bandytów i niewinnych, mężczyzn i kobiety.
I nawet jeśli starszy Eli ma gdzieś w swoim zepsutym sercu proste pragnienie miłości, którą chciałby kogoś obdarzyć rezygnując tym samym z zawadiackiego życia, to jest ono skutecznie tłamszone przez despotyczne zapędy brata Charliego, dla którego liczą się tylko pieniądze, przygodny seks i alkohol. Przełomem w ich życiu może być zlecenie na cudzoziemca Hermanna, który rzekomo opracował sposób na skuteczne wydobywanie złota, a któremu marzy się założenie wspólnoty opartej na wzniosłych, choć jak pokazuje historia – niemożliwych do zrealizowania ideach. Grany przez Jake’a Gyllenhaala Morris ma dostarczyć braciom Hermanna, ale z czasem zaczyna dzielić jego marzenia.
Ozdobą produkcji są znakomite kreacje aktorskie, rozpisane zresztą w scenariuszu tak, że każda z czterech wiodących postaci ma wyrazisty charakter i sporo miejsca na budowanie roli. Phoenix, dziki i nieokrzesany, kierujący się prostymi instynktami; Reilly – świetnie balansujący naiwność swojego bohatera z wrażliwością; Gyllenhaal kreujący postać detektywa przechodzącego przemianę, czy wreszcie niejednoznaczny Riz Ahmed, jakże odmienny od dotychczas kreowanych postaci.
Jednocześnie reżyser ze znaną sobie choćby z nagradzanego Proroka swobodą łączy surowość i okrucieństwo świata przedstawionego z elementami gatunkowej rozrywki (tam charakterystycznej dla kina gangsterskiego, tu – westernu). Dlatego mimo powagi tematu, który zresztą rozpięty jest na szereg zagadnień – począwszy od istoty rodzinnych więzi, przez kwestię przemian w Ameryce XIX wieku, wątków emigracji, kryzysu męskości, wiary w lepsze – nie brakuje tu humoru, akcji i barwnych postaci, dzięki którym zamiast topornego, przyciężkiego kina otrzymujemy wciąż dynamiczną i angażującą rozrywkę. Warto zobaczyć.
Bracia Sisters
Reżyseria: Jacques Audiard
Scenariusz: Jacques Audiard, Thomas Bidegain
Obsada: John C. Reilly, Joaquin Phoenix, Jake Gyllenhaal, Riz Ahmed, Rebecca Root, Allison Tolman, Rutger Hauer
Muzyka: Alexandre Desplat
Zdjęcia: Benoit Debie
Gatunek: Western
Kraj: Francja, Hiszpania, USA, Rumunia
Rok produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 22 lutego 2019
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.