filmhotrecenzja filmu

Recenzja horroru „Zakonnica”

Po raz pierwszy spotkaliśmy ją w Obecności 2, kontynuacji znakomitego horroru o losach świeckich egzorcystów, państwa Warrenów. W tamtym, poświęconym zupełnie innej historii filmie, demoniczna zakonnica w kilku scenach prześladowała Lorraine Warren. Teraz za sprawą spin-offu w reżyserii Corina Hardy’ego możemy poznać genezę demona.

Akcja horroru, który właśnie wkracza na ekrany polskich kin, rozpoczyna się w 1952 roku w Rumunii. Młoda zakonnica popełnia samobójstwo. Watykan postanawia zbadać sprawę, wysyłając na miejsce zajmującego się nietypowymi wydarzeniami ojca Burke’a i młodą, mającą wkrótce przyjąć święcenia, dziewczynę. Jak łatwo się domyślić, wkrótce wychodzą na jaw mroczne sekrety lokalnego zakonu – od dziwnych napisów na drzwiach, przez budzące niepokój, pozbawione zaufania mniszki, po samego Valaka, złowrogiego, zmiennokształtnego demona.

 

Wielka szkoda, że twórcy przede wszystkim nie postarali się o lepszy scenariusz dla tej historii. Z jednej strony można było mocniej uwypuklić tutaj metafizyczną walkę dobra ze złem uwikłaną w religijne motywy – jeśli przypomnimy sobie polską Matkę Joannę od Aniołów czy jeszcze bardziej kontrowersyjne Diabły Kena Russella, to wiemy jak wiele można z takiego połączenia wycisnąć. Twórcy Zakonnicy nie mają takich ambicji, to prosta, prowadzona jak po sznurku od jednego epizodu do drugiego historia, nastawiona na leniwe powielanie schematów z innych horrorów. Tym większa szkoda, że skoro jednak postanowiono obrać łatwiejszą ścieżkę straszenia jump-scare’ami a nie psychologią, sama tytułowa zakonnica pojawia się niezwykle rzadko. W pełnej krasie Valak objawia się właściwie dopiero w finale. Jeśli dodamy do tego liczne nawiązania do pozostałych odsłon uniwersum (czy siostra Irene ma coś wspólnego z Loraine Warren?) i długą ekspozycję może się nawet okazać, że na Zakonnicy będziecie się miejscami nudzić.




Trzeba natomiast podkreślić fakt, że reżyser, Corin Hardy, całkiem nieźle radzi sobie ze stroną audio-wizualną produkcji. Wykorzystywanie światła i cienia do budowania grozy wychodzi mu bardzo sprawnie, dlatego jump-scare’y w ostateczności naprawdę działają. Zaskakująco jest tu też trochę campowego humoru i przygody, czego trudno było po takim filmie oczekiwać. I to wszystko mniej więcej od połowy, gdy faktycznie do głosu dochodzi Valak, zaczyna działać jak trzeba.

Słowem, może to nie być do końca to, czego oczekujecie. Przygodowa komedia grozy to nie to samo co rasowy horror, szczególnie jak w pełni nie dostajemy ani jednego, ani drugiego. W tym sensie Zakonnica mogłaby być kolejnym odcinkiem Scooby-Doo, tylko w wersji dla trochę starszych widzów. Mnie jednak to nietypowe podejście kupiło i – przyznam – bawiłem się całkiem nieźle.

Pomijając zupełnie filmową jakość Zakonnicy, która posiada jednak swoje liczne wady, to jedno należy przyznać – to całkiem udany horror. Nie tak dobry, jak budujące serię Obecności i znacznie słabszy od tegorocznych perełek, takich jak chociażby Dziedzictwo, ale nadal rzecz potrafiąca wywołać ciarki. Solidnie wykorzystane schematy, kilka niezłych jump-scare’ów i nieoczekiwany campowy humor kreślą nietypowy wizerunek horroru. Fanom serii powinien jednak przypaść do gustu.

MOJA OCENA:
4/10

ZOBACZ TERAZ RECENZJĘ FILMU „TOPIELISKO. KLĄTWA LA LLORONY”

Zakonnica
Reżyseria: Corin Hardy
Scenariusz: Gary Dauberman
Obsada: Demian Bichir, Taissa Farmiga, Jonas Blouquet, Charlotte Hope, Bonnie Aarons
Muzyka: Abel Korzeniowski
Zdjęcia: Maxime Alexandre
Gatunek: Horror
Kraj: USA
Rok produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 7 września 2018

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.

Krzysztof Strzelecki

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.