„Umwelt” Przemysława Żarskiego wkrótce w księgarniach
Policja znajduje w parku ciało nauczycielki. Jedynym śladem, jaki zabójca pozostawia na miejscu zbrodni, jest motyl, wciśnięty do kieszeni płaszcza ofiary. Sprawą z ramienia policji kieruje doświadczony śledczy Adam Berger. Zaczyna się wyścig z czasem, w którym ceną za błędy i niespełnione ambicje jest ludzkie życie. Premiera absorbującego Umweltu Przemysława Żarskiego już 21 marca.
Miastem wstrząsają kolejne zabójstwa, które odciskają piętno na życiu młodego lekarza Tomasza Witkowskiego. Ingerują w jego uporządkowany świat i sprawiają, że obsesyjnie dąży do poznania prawdy. Morderca wciela w życie plan, którego realizacja wymaga ofiar, w którym rzeczywistość przeplata się z retrospekcjami i trudno odróżnić jawę od snu. Giną kolejne osoby, a elementy układanki nijak do siebie nie pasują. Komisarz Adam Berger musi się zmierzyć z niezwykle przebiegłym i budzącym grozę psychopatą. Czas ucieka. Kto pierwszy zdoła dotrzeć do prawdy?
„Umwelt” już od pierwszych stron przyprawia o szybsze bicie serca i wzbudza ogromne emocje. Ten rasowy thriller psychologiczny wypełniają soczyste opisy zbrodni, mroczna atmosfera i halucynacje. W tym inteligentnym i trzymającym w napięciu dreszczowcu seryjny morderca i jego zaburzenia osobowości przywołują skojarzenia z bohaterami „Sekretnego okna” i “Milczenia owiec”. Przemysław Żarski sprawnie i pewnie kreśli portrety psychologiczne postaci. „Umwelt” to fascynująca opowieść o mrocznej stronie ludzkiej natury, która ujawnia się po zapadnięciu zmroku. To książka, która trzyma w niepewności aż do chwili dramatycznej konfrontacji.
Przemysław Żarski jest absolwentem Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Dziennikarz i specjalista ds. marketingu, od kilku lat pracuje w biurze prasowym. Prywatnie miłośnik rockowych brzmień, górskich szlaków i koszykówki. Najlepiej wypoczywa przy boku żony i córki. Umwelt to jego literacki debiut.
Fragment:
Chłonęła strach wszystkimi porami w skórze, modliła się, żeby to był sen, upiorny sen…Wreszcie tłusta plama cienia przysłoniła odbitą w kałuży replikę księżyca. To nic nie znaczy. To wytwór mojej wyobraźni – wmawiała sobie. Biegła na oślep, aż potknęła się o ukruszony fragment chodnika. Starała się utrzymać równowagę, wykręciła stopę, jednak siła rozpędu, jak sprawny zapaśnik, ściągnęła ją do parteru. Zawyła z bólu. – Czy ktoś tu jest? – spróbowała wrzasnąć. Z jej ust wydobył się tylko cichy szept. Nic. Żadnej reakcji. Przełknęła ślinę, czuła w gardle żrącą substancję.