Recenzja filmu 'Piękna i Bestia’
O kolejnej aktorskiej odsłonie kultowych bajek Disneya zrobiło się głośno już jakiś czas temu. Wszystko za sprawą kontrowersyjnych wypowiedzi twórców, którzy przyznali, że w nowej Pięknej i Bestii pojawi się postać homoseksualisty. W filmie przedstawione jest to dość subtelnie, ale wypowiedzi twórców są jednoznaczne, a kilka krajów zdecydowało się nie prezentować obrazu w swoich kinach. Pierwszy homoseksualny bohater u Disneya to dla mnie osobiście znak czasów, ale też dowód na to, jak silne jest lobby mniejszości. Coraz częściej filmy są nagradzane i jest o nich głośno nie za rzeczywistą wartość lecz za poruszony mniejszościowy temat i podobnie głośno jest teraz o Pięknej i Bestii, która inaczej byłaby kolejnym aktorskim filmem Disneya, obok Księgi Dżungli czy Czarownicy. Tymczasem zapowiada się rekordowe otwarcie w Ameryce.
Streszczanie fabuły tej kultowej historii mija się z celem, bo prawdopodobnie każdy tę legendarną opowieść zna, a pod względem treści film Condona niewiele się różni od bajki z 1991 roku. Wprowadzono jednak pewne kosmetyczne zmiany, jak wspomniany homoseksualny wątek, czy rozszerzenie historii Bestii, natomiast większość scen jest żywcem przeniesiona z pierwowzoru.
Miłośnikom klasycznej animacji powinien więc ten szacunek do oryginału przypaść do gustu. Oglądanie tych wszystkich niezapomnianych scen w nowej, odświeżonej aranżacji przynosi bardzo dużo frajdy, ale z czasem stawia też pytanie o słuszność tego typu realizacji. Jeżeli to „prawie” to samo, to po co zrealizowano aktorską wersję, skoro animacja wcale się nie zestarzała? Odpowiedź jest chyba wszystkim znana.
Mniej zadowoleni będą więc ci, którzy liczyli na więcej nowości, być może na jakieś niestandardowe podejście do opowiadanej historii lub wyraźniejsze zaznaczenie autorskiego rysu reżysera. Jeśli pamiętacie wersję z 2014 roku w reżyserii francuskiego wizjonera Christophe Gansa, to wiecie co mam na myśli. Tutaj nie doświadczymy żadnych stylowych wariacji na temat. Zresztą, Condon, realizujący takie produkcje jak Zmierzch jawi się raczej jako sprawny rzemieślnik niż artysta.
Nie ulega jednak wątpliwości, że nowa Piękna i Bestia wygląda wspaniale. Audio-wizualnie to taka mała perełka, od której trudno oderwać wzrok. Świetnie radzą sobie aktorzy, zarówno Emma Watson i Dan Stevens w tytułowych rolach, jak i użyczający swoich głosów przedmiotom Ewan McGregor, Ian McKellen czy Emma Thompson. Całe show kradnie jednak niespodziewanie Luke Evans w roli Gastona, który błyskotliwie radzi sobie z tą przerysowaną postacią.
Aktorska Piękna i Bestia stanowi odświezoną wersję kultowej animacji. Nowoczesna aranżacja i fakt, że w filmie występują aktorzy, to w zasadzie kluczowe aspekty odróżniające dzieło Condona od pierwowzoru. Cała reszta pozostaje w zasadzie kalką 1 do 1. Piękna atrakcja dla miłośników oryginału i próba dotarcia do nowego pokolenia odbiorców, ale pozbawiona w zasadzie wartości dodanej. Przyjemnie obejrzeć.
Piękna i Bestia
Reżyseria: Bill Condon
Scenariusz: Stephen Chbosky i inni
Obsada: Emma Watson, Dan Stevens, Luke Evans, Ewan McGregor, Ian McKellen, Stanley Tucci, Emma Thompson, Kevin Kline
Zdjęcia: Tobias A. Schliessler
Muzyka: Alan Menken
Gatunek: Fantasy, Romans
Kraj: USA
Rok produkcji: 2017
Data polskiej premiery: 17.03.17
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.