Recenzja filmu 'Ostatnia rodzina’
Ostatnia rodzina to debiutancki film Jana P. Matuszyńskiego, opowiadający o losach rodziny Beksińskich. Zdzisław, artysta o niesamowitej, niepokojącej wyobraźni, którego fantastyczne dzieła budzą zachwyt na całym świecie, stanowiąc także inspiracje dla rzeszy innych twórców, m.in. Guillermo Del Toro. Tomasz, jego syn, tłumaczył filmy (jest autorem polskiej wersji językowej cyklu o Jamesie Bondzie, czy Szklanej Pułapki) i prowadził popularne audycje muzyczne w Radiowej Trójce. Pomiędzy nimi Zofia, żona, matka, schowana za ich sławą, lecz w rzeczywistości trzymająca ich obu na powierzchni.
Losy rodziny Beksińskich, przede wszystkim starszym widzom, powinny być znane. Wydawać by się mogło, że nad członkami rodu krążyło jakieś fatum, które niektórzy chcieliby przypisać tematom malarstwa Zdzisława. Tak jakby te niepokojące, demoniczne niekiedy obrazy, zajmujące wszystkie ściany w ich mieszkaniu, towarzyszące tej rodzinie nieustannie, odzwierciedlały wszystkie rodzinne problemy, stan ducha jej członków. Próby samobójcze Tomka, śmiertelna choroba Zofii, czy wreszcie tragedia, która wydarzyła się w 2006 roku, gdy wydawało się, że już nic gorszego nie mogłoby wybitnego malarza spotkać.
Najlepszy film Festiwalu w Gdyni stanowi niejako kronikę z życia Beksińskich. Zaczyna się pod koniec lat 70-tych, gdy Tomek wprowadza się do mieszkania w pobliżu rodziców. Jako widzowie zaglądamy do ich mieszkań od czasu do czasu, niczym podglądacze karmiący się ich problemami, troskami i radościami. Jest coś w filmie Matuszyńskiego, co sprawia, że ta proza życia: zjedzony w pośpiechu obiad, jeżdżenie windą, kłótnie – jest niesamowicie angażująca. Dużo tu też czarnego humoru wynikającego niejako ze specyfiki tej rodziny. Nieustannie ścierają się tu bowiem charaktery Zdzisława i Tomka, stoicki spokój oraz wybuchowość.
Mam spory problem z kreacją Dawida Ogrodnika. Zdaję sobie sprawę oczywiście, jak ważne dla tego filmu było osadzenie charakteru tej postaci, jej osobowości, zachowania – na skrajnie przeciwnym biegunie względem stoickiego opanowania Zdzisława. A jednak przez cały seans nie byłem w stanie pozbyć się wrażenia, że postać Tomka została w tym filmie w jakiś sposób wypaczona. Poniekąd nie dziwię się jego bliskim, osobom które go znały, że nie zgadzają się ze sposobem przedstawienia w filmie młodego Beksińskiego. Nie trzeba było znać go osobiście, wszak Internet pełen jest archiwalnych nagrań z jego udziałem, by zauważyć, że Tomasz Beksiński miał w sobie wiele wartościowych cech, których do końca w Ostatniej rodzinie nie przedstawiono.
Tomek był postacią o wielkiej osobowości, człowiekiem, który być może urodził się w nie w swoich czasach, zagubionym, zdziwaczałym, ale też szalenie inteligentnym, wartościowym, wrażliwym, samotnym. Jego historia jest szalenie fascynująca. Same jego związki z kobietami mówią o nim tak wiele, relacje pełne toksyczności, ale i wielkiego pragnienia szczerej miłości. To wszystko w Ostatniej rodzinie jest, w pewnym sensie, a jednak pokazane dość wybiórczo, tak jakby twórczy korzystali tylko z tych cech, czy wydarzeń z życia Tomka, które im odpowiadały, do stworzenia obrazu zdziecinniałego ekscentryka. ślizgamy się gdzieś po jego życiorysie, ledwo zahaczając o kluczowe wydarzenia. Nie jest to pełny obraz Tomka, ale obraz, który potrzebny był do stworzenia takiego, a nie innego filmu.
Bo kino rządzi się swoimi prawami i niestety, trzeba przyjąć wizję twórców, którzy właśnie w ten sposób postanowili ukazać swoich bohaterów. Było im to potrzebne dla zobrazowania dwóch końców tego samego kija, trzymanego przez Zofię Beksińską. To oczywiście ona jest tutaj spoiwem, fundamentem rodziny, tą najsilniejszą, najpokorniejszą, bez której świat Beksińskich zawaliłby się w mgnieniu oka.
Jest jeszcze kwestia relacji ojciec-syn. Nie wiem, czy można ją odnieść do rzeczywistości, bo nie mogę mieć pewności, co do tego, jak naprawdę ta relacja wyglądała od środka, niemniej z filmu dość jasno wynika problem braku wzięcia na siebie odpowiedzialności za wychowanie syna, przez starego Beksińskiego. Nie sposób wątpić w jego miłość do syna, ale pewne jest, że nieustannie ucieka. Filmowy Zdzisław jest w swoim domu obserwatorem, od każdej trudniejszej sytuacji odgradza się obiektywem kamery, chowa się za nim, co widzimy na przykładzie wielu scen. Nie jest w stanie dać synowi żadnej sensownej rady, nigdy nie zdobywa się na poważną rozmowę, nie jest dla niego autorytetem, mężczyzną, jakiego każdy młody chłopiec u progu dojrzewania potrzebuje. Nie był też tym mężczyzną w życiu Tomka później. W jednej z ostatnich scen grany przez Ogrodnika bohater mówi do ojca: „nie mam do ciebie żalu”. Ale już się dokonało.
Wspomniałem już o pewnym „ślizganiu się” po życiorysie Tomka, ale tak jest w tym filmie z całą rodziną Beksińskich. Skrawek po skrawku przeskakujemy co kilka miesięcy, czy nawet lat – do przodu, otrzymując jedynie fragmenty kluczowych wydarzeń z ich życia. Dla odbiorców, którym losy rodziny są zupełnie nieznane, może to być poniekąd problem. Mam wrażenie, że o Beksińskich znacznie więcej można się dowiedzieć z samych materiałów zamieszczonych na Youtube, niż z Ostatniej rodziny.
Z drugiej strony pod wieloma względami Ostatnia rodzina zachwyca. Scenografia, charakteryzacja, niesamowicie odwzorowane oryginalne sceny z życia Beksińskich. Dużo też symboliki, czy zwiastunów zbliżających się tragedii umiejętnie ulokowanych w całym filmie. Niesamowita także praca aktorów. Bo choć nie do końca zgadzam się ze sposobem przedstawienia bohaterów, to nie sposób nie docenić wielkiej gry całej trójki: Seweryna, Koniecznej i Ogrodnika. I być może nie przesadzę, jeśli powiem, że to właśnie Aleksandra Konieczna gra tutaj najlepiej. Ale to znakomicie zagrany, wybitnie zrealizowany film, który z nawiązką wykorzystuje potencjał polskiego kina.
Ważne w Ostatniej rodzinie jest to, o czym pisano już przede mną – uniwersalizm produkcji. Fakt, że w tych bohaterach wielu z nas będzie mogło się przejrzeć, ujrzeć własne doświadczenia, radości, problemy.
Jest w tym obrazie jeszcze więcej: nieustanny niepokój, mrok wyzierający z tych bohaterów i ogromny smutek, którym podszyte są nawet te zabawne sceny. Nie byłem usatysfakcjonowany tym seansem, a jednak film pozostaje ze mną i trudno mi go wyrzucić z głowy. Być może oczekiwałem po prostu innej opowieści. Sądzę, że to jeden z tych filmów, które każdy powinien obejrzeć, by wyrobić sobie własną opinię, która zależeć będzie od bardzo wielu czynników. Jedno nie ulega wątpliwości. Pomijając fakt na ile szczerze odniesiono się do rodziny Beksińskich i to, że naprawdę mało z ich losów spróbowano wyjaśnić, czysto filmowo jest to prawdziwa perła, jakiej nie często można w polskim kinie uświadczyć. Jeden seans mi nie wystarczy, z pewnością jeszcze do niego wrócę.
Ostatnia rodzina
Reżyseria: Jan P. Matuszyński
Scenariusz: Robert Bolesto
Obsada: Andrzej Seweryn, Aleksandra Konieczna, Dawid Ogrodnik, Andrzej Chyra i inni
Muzyka:
Zdjęcia: Kacper Fertacz
Gatunek: Dramat, Biograficzny
Kraj: Polska
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 30 września 2016
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.