Recenzja serialu 'Jessica Jones’
Niedawno miała miejsce premiera kolejnej produkcji powstałej we współpracy MCU, ABC Studios i serwisu Netflix. Mowa tu oczywiście o serialu Jessica Jones, który jest drugą odsłoną serii zmierzającej do powstania obrazu The Defenders. Cykl otworzył serial Daredevil, który odniósł ogromny sukces, więc nie ma się co dziwić, że twórcy nadal podążają obraną drogą. Jessica Jones jest typową produkcją dla dorosłych. Klimat jest gęsty i mroczny, a z ekranu wylewa się ogrom beznadziei. Obraz ten nie ma nic wspólnego z cukierkowymi produkcjami z tego uniwersum.
Jessica Jones jest młodą komiksową bohaterką. Zadebiutowała w 2001 roku na kartach komiksu Alias stworzonego przez Briana Michaela Bendisa i Michaela Gaydosa. JJ nabywa swoich mocy w wyniku wypadku, gdy jadąc z rodziną ich samochód zderza się z ciężarówką wiozącą radioaktywne chemikalia. Twórcy serialu pozostawili wątek wypadku, sugerując jednak, że mógł on nastąpić z winy Jessici, nie wyjaśniając przy tym genezy zdobycia mocy. W ostatnich epizodach delikatnie tylko sugerują, że wcale nie musiał to być przypadek, a bohaterka mogła paść ofiarą eksperymentu. Odpowiedzi na te pytania uzyskamy jednak trochę późnej. Twórcy zaznaczają jednak istnienie organizacji, która wzmacnia fizycznie ludzi, co może mieć związek z kolejny serialem z tego cyklu, a mianowicie Marvel’s Luck Cage, którego bohater pojawił się tutaj w kilku epizodach.
Premiera wszystkich trzynastu odcinków miała miejsce 20 listopada. Po sukcesie Daredevila oczekiwania fanów wobec Jessici Jones były ogromne. Twórcy kontynuują trend zapoczątkowany w poprzednim serialu. Najważniejszy jest fakt kategorii wiekowej TV-MA (odpowiednik kinowej kategorii R). Dzięki temu możemy cieszyć oko mrocznym i brutalnym obraze przepełnionym egzystencjalnym nihilizmem. Nie brakuje tu odważnych scen seksu i przemocy, na co do tej pory w innych tego typu produkcjach nie było zgody. Pod tym względem Jessica Jones jest nawet mroczniejsza od samego Daredevila. Niestety dużo słabiej wypada choreografia walk, która była najmocniejszą stroną poprzednika, choć można odnieść wrażenie, że to jest zamierzony efekt, gdyż JJ raczej wojowniczką nie jest, a sceny pojedynków skupiają się głównie na rzucaniu przeciwnikiem o ścianę. Brutalne mordobicie, bez finezji.
Twórcy dbają o każdy szczegół. Fabuła rozwija się sensownie, a wszystkie nawet najdrobniejsze wątki, łączą się w kompletną całość. Bez odpowiedzi pozostają jedynie pytania mające kreować fabułę kolejnych odsłon cyklu. Możemy także dostrzec kilka nawiązań do innych produkcji kinowych z Uniwersum Marvela, choć nie padają żadne oficjalne nazwy. W jednej ze scen JJ zostaje oskarżona o to, że tacy jako ona zniszczyli Nowy York i przez nią zginęli ludzie. W odpowiedzi mówi: „dlaczego masz pretensję do mnie, a nie do tego zielonego”. Fani MCU od razu zorientują się, że chodzi o Hulka. Poza tym w serialu pojawia się dwójka postaci z Daredvila. W epizodzie możemy zobaczyć sierżanta Bretta Mohoneya i Claire Temple, która uratowała życie Matta Murdocka, a teraz ratuje Lucka Cage’a.
Trzeba przyznać, że twórcy wykreowali naprawdę fantastyczne postacie, a zarazem bardzo realistyczne i ludzkie. Jessica Jones jest nietypową bohaterką. Mało wspólnego ma wielkimi herosami pokroju Starka czy Rogersa. Alkoholiczka, która w pierwszej kolejności myśli o sobie, a gdy pojawia się niebezpieczeństwo, zamierza uciekać z miasta jak najdalej. Wcielająca się w nią Krysten Ritter idealnie sprawdza się jako upadła superbohaterka z traumatyczną przeszłością, rozterkami w głowie i ciętym językiem.
Jednak z przykrością muszę powiedzieć, że mimo iż Ritter wypadła naprawdę świetnie, to David Tennant przyćmił ją jako czarny charakter. Choć najbardziej w oczy rzucała się jednak skomplikowana relacja pomiędzy nimi. To jeden z największych plusów serialu. Na uwagę zasługuje także fakt, że twórcy poza relacją głównych oponentów, wiele uwagi poświęcili na ukazanie stanu psychicznego postronnych ludzi, na których swój wpływ wywarł Killgrave. Do tej pory nikt z tym tematem się nie zmierzył, a zazwyczaj mogliśmy jedynie obserwować fizyczne konsekwencje działania antagonistów. Twórcy JJ idą jeszcze dalej, zadając pytania o słuszność i konsekwencje działań superbohaterów. Ma to spory wydźwięk w perspektywie zbliżającej się w szybkim tempie premiery filmu Captain America: Civil War.
Drugi serial powstający we współpracy MCU i platformy Netflix robi naprawdę spore wrażenie, choć z żalem muszę przyznać, że Daredevil prezentował się nieco lepiej i rozbudził oczekiwania, których Jessica Jones w pełni nie zrealizowała. Ciężko jednak porównywać te dwa seriale, bo choć utrzymane są w podobnej, mrocznej konwencji, to mimo wszystko różnią się diametralnie. Jessica Jones zachwyca przede wszystkim pełnokrwistymi bohaterami rozstawionymi po obu stronach barykady. Bez kostiumów, bez patosu, za to z poczuciem wszechobecnej bezradności i mnóstwem ludzkich namiętności. Nowość w świecie Marvela, który robi pozytywne wrażenie, ale przeznaczone dla starszego grona odbiorców.
Jessica Jones
Twórcy: Melissa Rosenberg
Obsada: Krysten Ritter, Rachael Taylor, Eka Darville, David Tennant, Carrie-Anne Moss, Erin Moriarty, Mike Colter, Wil Traval i inni
Zdjęcia: Manuel Billeter
Muzyka: Sean Callery
Gatunek: Fantastyka, Dramat, Thriller
Produkcja: USA
Rok produkcji: 2015
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.