Recenzja filmu „Grawitacja”
Obawiałem się nieco Grawitacji, ciągnące się bowiem od festiwalu w Wenecji zachwyty paradoksalnie budziły pewne wątpliwości. Niesłusznie, jak się okazało. Najnowsze dzieło twórcy Ludzkich dzieci, to kapitalne i bezpretensjonalne widowisko, jakiego brakowało mi w kinie od bardzo długiego czasu. Opowieść o pozostawionej samej sobie w kosmosie dr Ryan Stone potrafi wzruszyć, rozbawić, wywołać dreszcze, a nawet totalnie przerazić.
Cuarón operuje prostymi wartościami, o których filmowcy opowiadają chętnie i często. W końcu obserwowanie desperackiej próby przetrwania Ryan Stone od razu przywodzi na myśl chociażby 127 godzin, a wypowiadane przez bohaterów słowa podziękowania do „siły wyższej” dosłownie sprowadzają te filmy do wspólnego mianownika. Nie świadczy to jednak o banale, czuć bowiem w Grawitacji ogromną pasję. Dopracowany do granic możliwości warsztat rzemieślniczy idzie w parze z artyzmem. Ten pierwszy widać przede wszystkim w scenach akcji, gdy na ekranie biją nas po oczach fragmenty roztrzaskanego metalu, czy płomienie ognia. Ogrom szczegółów nie wprowadza jednak chaosu, wręcz przeciwnie, wszystko jest do bólu przejrzyste. Artyzm z kolei uwidacznia się w próbie subtelnego uchwycenia piękna wschodzącego nad Ziemią słońca lub w unoszącej się bez grawitacji kropli łzy, które dzięki pracy Lubezkiego prezentują się fenomenalnie. Kwintesencją talentu twórców jest otwierająca film kilkunastominutowa scena nagrana za pomocą jednego ujęcia, po obejrzeniu której – nie są to puste słowa – widz zbiera szczękę z podłogi.
Grawitacja to w zasadzie prosta jednowątkowa historia, która fabularnie niczym Was nie zaskoczy. Całość sprowadza się do diabelnie trzymającej w napięciu piramidy kolejnych trudności, z którymi musi zmagać się główna bohaterka. Raz będzie to utrata tlenu w kombinezonie, raz deszcz odłamków, innym razem pożar. Nie trudno przewidzieć, jak to się wszystko skończy. Bardziej od fabuły liczą się tu emocje, które dzięki genialnej realizacji widz przeżywa niemal namacalnie. Kibicujemy postaci granej przez Sandrę Bullock, wraz z nią wylewamy łzy zwątpienia i cieszymy się małymi sukcesami. Ciekawa jest scena, w której bohaterka nawiązuje łączność z ziemią i po długiej samotnej walce w przestrzeni słyszy nagle drugiego człowieka. Nie rozumieją się, odbiorca jest rozbawiony, nie ma nawet pojęcia co dzieje się ze Stone, że lada chwila może stracić życie. A jednak jest w tej niezwykłej, jednocześnie dramatycznej i humorystycznej scenie taka energia, że zwyczajnie nie sposób spojrzeć na to obojętnie. Jest to przejmująca historia o samotności (bohaterka jako biała plamka na tle bezkresu kosmosu), zamykaniu się na innych po osobistej tragedii, potrzebie bliskości, wreszcie o próbie odkrywania radości życia na nowo. Już dawno filmowe katharsis nie było tak oczyszczające.
Początkowo miałem nadzieję, że Cuarón w swoim filmie wda się w swoisty dialog z kubrickową Odyseją Kosmiczną. Mimo że reżyser nie miał aż takich ambicji, to jednak w kilku miejscach faktycznie oddaje wspaniały hołd Kubrickowi, chociażby w przepięknej wizualnie scenie, w której dr Ryan Stone układa się w pozycji embrionalnej. Przede wszystkim Cuarón nawiązuje do własnej twórczości, jest bowiem Grawitacja jako symboliczny obraz zyskiwania nowego życia, nowych narodzin, polemiką z Ludzkimi dziećmi, w których przecież brak narodzin był problemem kluczowym. Ukazany tam dekadentyzm umierającego świata oraz brak motywacji do podjęcia walki o dalsze życie, w isprowadzony zostaje do samej głównej bohaterki, niejednokrotnie gotowej się poddać w swej dramatycznej a miejscami zdawałoby się bezsensownej walce. Cuarón nie jest jednak w żadnej mierze reżyserem odbierającym nadzieję. Choć stawia swoich bohaterów w sytuacjach bez wyjścia, to jednak wierzy w ich wolę przetrwania, w Ludzkich dzieciach oferując światu niemowlę, a protagonistce Grawitacji nowe życie.
Trzeba przyznać, że w tym filmie każdy możliwy element stoi na najwyższym poziomie, dzięki czemu Grawitacja jest dziełem kompletnym. Podobnie jednak każdy z elementów jest kluczowy, dopełnia całości, nie byłby to już bowiem ten sam film, gdyby nie ci aktorzy, nie ta muzyka, nie 3D. Tak, 3D odgrywa tutaj tak ważną rolę, jak jeszcze w żadnym innym obrazie przedtem. Oglądanie filmu Cuaróna na małym ekranie w niskiej jakości zwyczajnie nie miałoby sensu. Jedynie czynne uczestniczenie w pełni tej produkcji, pozwala przeżyć ją jak należy i naprawdę nikomu nie polecam czekać na możliwość obejrzenia filmu w domu. Idźcie do kina, bawcie się, nacieszcie wzrok, zaspokójcie potrzebę rozrywki oraz emocji. Długo nie będziecie mieli podobnej okazji.
Reżyseria: Alfonso Cuarón
Scenariusz: Alfonso Cuarón, Jonas Cuarón
Obsada: Sandra Bullock, George Clooney
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Muzyka: Steven Price
Kraj: USA
Gatunek: Dramat, Sci-Fi
Rok produkcji: 2013
Data polskiej premiery: 11 października 2013
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.