Książkirecenzja książka

Witajcie w rezerwacie. Indianin w podróży przez ziemie amerykańskich plemion. David Treuer – recenzja

Red Lake to duży na 3260 km2 rezerwat, położony w północnej Minnesocie. Zgodnie ze spisem ludności z 2000 roku był to najbardziej zaludniony rezerwat w Stanach Zjednoczonych, z 5 162 mieszkańcami. Dziś większymi rezerwatami są Biała Ziemia oraz Leech Lake. To w tym ostatnim dorastał David Treuer, pisarz, krytyk literacki i wykładowca, który w niniejszym opracowaniu postanowił podzielić się z czytelnikami informacjami na temat funkcjonowania Indian we współczesnym świecie. Swoje dzieło umiejscowił właśnie w Red Lake.

Relacja Treuera jest cenna z wielu powodów. Przede wszystkim Red Lake to miejsce zamknięte. Nie można do niego wejść z zewnątrz, nie można się tam osiąść, pracować, robić zdjęć czy łowić ryb. A teren jest wyjątkowo uroczy, wypełniony jeziorami, naturalnymi bagnami, dużymi areałami leśnymi. Bardzo trudno uzyskać o nim informacje. W tym sensie Witajcie w rezerwacie. Indianin w podróży przez ziemie amerykańskich plemion spełnia się w roli przewodnika przyrodniczego. Przede wszystkim jest to jednak książka historyczna i antropologiczna. Treuer nie boi się odwoływać do historii. Odtwarza olbrzymią dokumentację powstawania rezerwatów, odwołuje się do związanych z nimi konfliktów, mówi także o kwestiach przemilczanych: narkotykach, aktywizmie i kasynach. Jego książka łączy indywidualne emocje, z dokładną kwerendą podstaw prawnych i faktów z przeszłości. Dla tych, którzy spodziewają się książki fabularnej, może być to trudne połączenie. Fani reportaży, poczują się tu jak ryby w wodzie.

Literatura przedmiotowa jest dość mocno ograniczona. Szczególnie w języku polskim. Chcąc dowiedzieć się, jak faktycznie wygląda obecnie życie Indian, czytelnik może sięgnąć po Absolutnie prawdziwy pamiętnik, Tam, gdzie tańczą umarli lub zupełnie zapomnianą Polowanie na borsuka. Żadna z tych pozycji nie dostarcza jednak tak kompleksowej wiedzy, jak Witajcie w rezerwacie. Z czego to wynika? Przede wszystkim z historii życia samego autora. Historii, która sama w sobie mogłaby stać się scenariuszem nowego Małego Wielkiego Człowieka. Wszystko zaczęło się 1926 roku, gdy w jednej z wiedeńskich kamienic przyszedł na świat Robert Treuer, późniejszy ojciec Davida. Młody Robert dość szybko musiał opuścić swój kraj. Jego rodzice byli Żydami, a ich funkcjonowanie po 1936 roku było coraz bardziej ograniczane. I tak też, tuż przed wybuchem II wojny światowej rodzina Treuerów osiadła w USA. Nowy Świat nie był przychylny dla osiedleńców, dlatego po próbach sprzedaży wypieków i wcieleniu do wojska, Robert trafił do rezerwatu Leech Lake. Tak został nauczycielem Odżibuejów, którzy kilka lat później adoptowali go i nadali mu imię Waasegaabaw, czyli Stojący ze Światłem. Robert wziął ślub z Margaret „Peggy” Seelye, Indianką Odżibua, a z ich związku narodził się między innymi David. Dzieciństwo spędzone w rezerwacie na zawsze pozostało w jego sercu, dlatego gdy zakończył studia w Princeton (z antropologii kulturowej i kreatywnego pisarstwa), postanowił poświęcić się utrwalaniu i zachowaniu języka i zwyczajów odżibua. „Witajcie w rezerwacie” to najważniejszy z elementów jego wytężonej pracy.




Książka Treuera jest autentycznym portretem społeczności indiańskiej. Autor ma wiele do powiedzenia, bo sam doświadczył tego życia. Jest częścią uciemiężonego plemienia. Nie oznacza to jednak, że jego książka ma wymiar roszczeniowy czy krytyczny. Wręcz przeciwnie. To jeden z najbardziej obiektywnych obrazów życia we współczesnej Ameryce. Na przykładzie jednego rezerwatu, autor stara się mówić o wielu bolączkach. Wplata w narrację także swoje doświadczenia i młodzieńcze przemyślenia, jak chociażby wtedy, gdy mówi o religii „Katolicyzm wydaje mi się bardzo dziwną religią – jest silnie etniczny, mocno obciążony symbolizmem, ma niezwykle skomplikowaną liturgię, wymaga od kapłanów mnóstwa różnych szat i ciągle trzeba klęczeć albo wstawać”.

Witajcie w rezerwacie każe zerwać z wyobrażeniami na temat Indian polujących na bizony. Ci ludzie mają lekarzy, piszą listy, zażywają różnego rodzaju używki, wymieniają się pieniędzmi, pracują itd. Bywają też milionerami, kochającymi rodzicami, albo zwykłymi przestępcami. Do nich także dotarła cywilizacja i z każdym rokiem coraz bardziej zmienia w to, czym jesteśmy my. Z dzieła Treuera bije przestroga, że nawet w zamkniętych rezerwatach nie jesteśmy bezpieczni. Współczesność niszczy dawne zwyczaje i piękne kultury. I chyba właśnie o tym przede wszystkim jest ta książka. O zaprzedaniu swoich korzeni, na rzecz przywoływanych symbolicznie kasyn. To książka gorzka, odwołująca się do wielu trudnych momentów w historii. Najsmutniejsza jest jednak chyba tam, gdzie akcja dzieje się obecnie. Niewielu walczy o to, co było tak ważnej dla przodków. Tożsamość Indian umiera, podobnie jak tożsamość całej Ameryki. To naprawdę dobre źródło wiedzy oraz osobista kronika życia w innym wymiarze.

Witajcie w rezerwacie. Indianin w podróży przez ziemie amerykańskich plemion
Twórcy: David Treuer
Wydawnictwo: Czarne
Gatunek: reportaż
Rok wydania: 12 sierpnia 2020

 

Za materiał do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Czarne

 

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.