artykuł filmfilmhothot 1inneinne film

Spielberg, Schindler i listy

Nie minęło jeszcze 100 lat od zakończenia II wojny światowej a tymczasem jak bumerang powraca zjawisko nienawiści i dyskryminacji rasowej. Problematyka, którą poruszył Spielberg w słynnej Liście Schindlera wciąż pozostaje aktualna, dlatego warto przypomnieć sobie wszystkie blaski i cienie produkcji z 1993 roku.

Nagrodzone Oscarem dzieło opowiada historię niemieckiego przedsiębiorcy, Oscara Schindlera, który ocalił ponad 600 Żydów od śmierci w obozie koncentracyjnym. Osnuta na kanwie powieści Thomasa Kenelly’ego o tym samym tytule historia jest uznawana za jedno z najbardziej przejmujących dzieł dotyczących Holokaustu. Steven Spielberg stworzył metaforyczną opowieść o zagładzie i walce dobra ze złem, szczególnie tej, która rozgrywa się w ludzkim wnętrzu.




Niektórzy uważają, że podejście Spielberga do tematyki Holokaustu jest „zbyt pobłażliwe” lub „komercyjne”, potępiają go za pominięcie istotnych prawd historycznych. Jednakże Lista Schindlera to przede wszystkim dzieło artystyczne dotyczące historii moralnej przemiany i epitafium zagłady narodu. Opisując zjawisko tak przerażające jak Holokaust bardzo trudno uniknąć przerysowania. Przedstawienie Amona Goethe może wydawać się niektórym widzom groteskowe – jednakże z opisów tych, którzy przebywali w zarządzanym przez niego obozie możemy wnioskować, iż rzeczywiście był to człowiek pozbawiony jakichkolwiek skrupułów moralnych i zdolny do najwyższego okrucieństwa.

Ważna, rozbudowana sfera wizualna pozwala obrazom mówić samym za siebie. Nie ma tu dialogu, jest jedynie cicha, podniosła obserwacja odczłowieczającej maszyny wojennej. Spielberg nakręcił film w czerni i bieli, oddając nastrój świata pozbawionego kolorytu życia. Kiedy kolor jest wprowadzany z powrotem w kadr, staje się silnym nośnikiem emocjonalnym – dlatego tak uderzająca wydaje się scena z dziewczynką w czerwonym płaszczyku.

Widz ogląda magazyny przeznaczone do sortowania przedmiotów codziennego użytku, po których śmieci mieszają się z kosztownościami i fragmentami odzieży – wszelkie osobiste przedmioty zostają sprofanowane, stając się jedynie smutnym wspomnieniem swoich właścicieli i symbolem zdeptanego życia. Dla ludzi, którzy nigdy nie odwiedzą muzeum Auschwitz to jedyna okazja by zobaczyć tak wstrząsające świadectwo ludzkiego okrucieństwa.

Wizualny aspekt Listy Schindlera dowodzi jak wiele można wyczarować z pozornie prostych obrazów. Widać to w tkance łącznej, która istnieje pomiędzy różnymi obrazami ognia; od świecy, przez pociąg, po obóz zagłady, w ciszy wyrzuconej walizki, po lekkie ruchy małego dziecka. Przekazują one ogrom tej historii, bez potrzeby używania słów.

Spielberg chciał stworzyć film przystępny, dostosowany do potrzeb komercyjnego odbiorcy, dlatego pozwolił sobie na pewne modyfikacje historii. Skutkiem tego są pewne nieścisłości, na które przy omawianiu Listy Schindlera należy zwrócić uwagę.

Po pierwsze – tytuł

W filmie widzimy jak Schindler osobiście dyktuje Izzakowi Sternowi listę wybrańców. Ten piękny obraz mocno odbiega od prawdy. Słynny spis osób, które miały zostać zatrudnione w fabryce, zamiast trafić do obozu zagłady został sporządzony przez Żyda, Marcela Goldberga i początkowo nie była to jedna lista, lecz dziewięć, krótszych. Mężczyzna należał do policji bezpieczeństwa i podobno skrupulatnie wykorzystał okazję do wzbogacenia się kosztem ludzi, którzy desperacko pragnęli znaleźć się na liście. Ostatecznie stworzono dwa spisy – kobiet i mężczyzn.

W biografii Schindlera autorstwa prof. Crowe, przeczytamy, że Austriak niespecjalnie interesował się tym, kto znajduje się na liście. Należy podkreślić, że Oscar był przede wszystkim biznesmenem, który troszczył się głównie o swoje interesy. Zatrudnił Żydów, bo zwyczajnie było to bardziej opłacalne. Płacił im niewiele albo nic, a w zamian za udzielone schronienie często licząc na „podarki wdzięczności”. Czy zatem film nie powinien nosić nazwy “Listy Goldberga”?

Skoro o bohaterze mowa, to warto dodać kilka uwag do portretu jaki kreśli w swoim filmie Spielberg. Filmowy Oscar to człowiek, który przechodzi błyskawiczną metamorfozę z człowieka biznesu w anioła ocalenia. Tymczasem w rzeczywistości, postać Oscara otacza nieco mroczniejsza otoczka. Z opisów bliskich mu osób wynika, że Schindler nadużywał alkoholu, miał awanturniczy charakter i narcystyczne skłonności.Podobno był kobieciarzem miał kilka romansów i dwójkę nieślubnych dzieci.

W 1938 r. wstąpił do Abwehry i został powszechnie cenionym szpiegiem – najpierw w Czechosłowacji, a potem w Polsce. Miał dostarczyć Rzeszy wielu cennych informacji na temat zdolności obronnych naszego kraju. Materiały znalezione w archiwach wywiadu czeskiego określają Schindlera jako „szpiega dużego kalibru i szczególnie niebezpiecznego typu”. Jednak mężczyzna nie był wierny ani partii nazistowskiej, ani Aliantom. Kiedy mu się to opłacało, współpracował z jedną stroną, a kiedy szala zwycięstwa przechyliła się w drugą stronę, zmienił front.

Lista stanowiła dla niego formę zabezpieczenia. Co ważne, prawdziwie zaangażował się w pomoc Żydom dopiero pod koniec wojny, kiedy było już wiadomo, że to nie strona Niemiecka odniesie zwycięstwo. Chociaż należy przyznać, że kiedy już przeszedł na “jasną stronę mocy” poświęcił się temu z pasją. Podkreślał, że „wojna ta i jej okrucieństwo to dzieło Prusaków”. Uciekając się do przekupstwa, wykorzystywał kontakty wśród oficerów Abwehry (wielu z nich żywiło skrywaną niechęć do gestapo i SS), by ratować nie tylko tych, których zatrudniał, ale też Żydów, dla których udawało mu się zdobyć tzw. niebieskie karty, czyli dokumenty świadczące, że ich praca była „istotna dla interesów Rzeszy”.

Jakim cudem w człowieku o wątpliwym systemie wartości mogła zajść tak drastyczna przemiana? Był to długi, stopniowy proces i nie nastąpiła ona wcale w momencie, gdy podczas konnej przejażdżki Oscar dostrzegł maleńką dziewczynkę w czerwonym płaszczyku. Ponadto, Schindler, choć dla Żydów zrobił naprawdę wiele, wiedział, że czerpie z tej pomocy pewne korzyści. Dzięki orderom i uznaniu opinii publicznej liczył na to, że będzie mógł odbudować swój biznes po wojnie. Jednak żadne z jego późniejszych przedsięwzięć nie przetrwało.

Stał się pijakiem i bankrutem, a przy życiu utrzymywał się dzięki dotacji od tych, których ocalił. Prof. Crowe twierdzi, że były one nierzadko wyłudzane, ale Mojżesz Puntierer tzw. „dziecko Schindlera” zaprzecza: „Od 1957 r. do jego śmierci w 1974 r. pomagaliśmy mu finansowo, ale nie chcieliśmy, by odbierał to jako wsparcie. Gdy przyjeżdżał do Nowego Jorku, brałem go na zakupy, mówiąc: potrzebuję płaszcza i butów, zrobimy też zakupy dla ciebie”.

Puntierer relacjonuje też jedną z ostatnich rozmów w Schindlerem: „Pewnego dnia przyszedł do mnie. Postawiłem butelkę koniaku, którą wypił prawie jednym haustem. Nie był nawet pijany. Zapytałem go : „Dlaczego? Dlaczego ratowałeś Żydów?”. Odpowiedział: „Byłem nazistą, ale zobaczyłem, że to, co robią Niemcy, jest złem, że zabijają niewinnych ludzi. Nie miało dla mnie znaczenia, czy byli Żydami. Postanowiłem zrobić, co mogę, uratować tylu, ilu zdołam”. Wierzę, że powiedział prawdę – pisze Puntierer – bo to właśnie robił”.

Jednak jest jeszcze ktoś, kto uważa, że Oscar Schindler był w istocie człowiekiem próżnym i samolubnym, który skrupulatnie dbał o to by wybielać swój obraz. Emilie Schindler, żona przedsiębiorcy opisuje w swojej biografii jak mąż zawłaszczył jej zasługi w działalność na rzecz ocalenia Żydów. Yad Vashem przyznał tytuł „Sprawiedliwej wśród Narodów Świata” również Emilie.

W swoim wspomnieniu „Gdzie spotykają się światło i cień” Pani Schindler opowiada o tym, że była równorzędną partnerką męża w działaniach mających na celu ocalenie pracowników fabryki, ale po wojnie wszystkie zasługi przypisano wyłącznie Oscarowi, pomijając Emilie. Wbrew jej twierdzeniom, osoby, które przeżyły zagładę zaprzeczają, by żona przedsiębiorcy odegrała tak ważną rolę jak sama twierdzi.

Martin Levy, rzecznik prasowy Spielberga powiedział w wywiadzie, że nie istnieją żadne przekonujące dowody popierające twierdzenia Emilie, a film Stevena Spielberga zbywa tę kwestię milczeniem. Czy powinniśmy uznać, że kobieta kłamie? A może mówi prawdę i to właśnie ona przekonała męża do podjęcia działalności ratunkowej? Na pewno uwzględnienie tego problemu byłoby wartościowym dodatkiem do obrazu Spielberga.




Z niejednoznacznych opowieści o Schindlerze wyłania się wielobarwny obraz człowieka, który po części był Panem własnego losu, a po części ofiarą własnych potrzeb i przekonań. To co Spielberg wychwycił, to właśnie ta polichromatyczność osobowości Austriaka, który moim zdaniem sam wielokrotnie nie do końca wiedział na czym tak naprawdę mu zależy – wojna postawiła jego morale pod znakiem zapytania i wydaje się, że ostatecznie Schindler zdał egzamin z człowieczeństwa, chociaż czy należy przyznać mu wyróżnienie, jest kwestią sporną.

To bez wątpienia intrygująca postać i wydaje mi się, że interesującym tematem filmowym byłaby sama historia Oscara – człowieka zawieszonego między skrajnościami, inteligentnego i praktycznego, a jednocześnie cechującego się wrażliwością na ludzką krzywdę.

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH ARTYKUŁÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Mira Fecko Recenzent
Z filmem związana od dziecka, zrealizowała kilka autorskich projektów filmowych i z uwagą śledzi wszelkie nowości kinowe. Z pasją uczy się języków obcych, licząc że zostanie poliglotą. W wolnych chwilach tańczy salsę, komponuje, podróżuje, uprawia grafomanię i fotografuje, a swoją działalność uwiecznia na forach internetowych.