komiksrecenzja komiks

Sabrina. Nicka Drnaso – pierwszy w historii komiks nominowany do nagrody Bookera

Komiks, a co się z tym wiąże również powieść graficzna, jest sztuką osobną. Wykształciła własny język i mechanizmy oparte na jedności ikonolingwistycznej. Tym samym stawianie literatury i komiksu na jednej szali wydaje się pomysłem nietrafionym. Jednakże z uwagi na literacki rodowód powieści graficznej i kreację zdarzeń zgodną z literackim pierwowzorem, taka optyka może być uznana za błędną. Na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej tytułów, w których to tekst jest najważniejszy, a poruszana tematyka odbiega od klasycznego układu walki dobra ze złem. Sabrina jest właśnie takim dziełem i prawdopodobnie właśnie dlatego to ona, a nie jakiś marvelowski tytuł, została jako pierwsza nominowana do Nagrody Bookera. Będąc ścisłym podkreślę, że praca Nicka Drnaso tej nagrody nie otrzymała, ba, nie znalazła się nawet na krótkiej liście. Najważniejszy jednak jest fakt, że jury poważniej nagrody, uznało komiks za dzieło literackie, a to samo w sobie wiele znaczy.

Wspomniałem, że w Sabrinie kluczową rolę gra tekst, chociaż bliższe prawdy byłoby powiedzenie, że siłą dzieła Drnaso jest umiar. Widać go już w szacie graficznej. Zamiast wyraźnej kreski, kontrastu, dynamiki i mocnych kolorów, autor celuje w zdjęcia wydestylowane z wszelkich emocji. To kadry pozbawione szczegółów, nieco wyblakłe, jakby wycięte z poradników dla prawdziwych biznesmenów. Człowiek wygląda przez żaluzje, leży na łóżku i patrzy w sufit, gra na komputerze, wchodzi do jednostki wojskowej, tuli kota. Żadnej akcji, kontaktu czy rozpaczy. Żadnego WOW. To właśnie tak należy ukazywać beznadzieję, a przecież o niej mówi Sabrina.

Drnaso jest konsekwentny w swoim ilustrowaniu świata. Nie ma tu miejsca na szybkie zwroty akcji. Początkowa zagadka – zniknięcie tytułowej Sabriny, szybko zostaje rozwiązana. Morderstwo bez wyraźnego powodu jest motorem napędowym nie tyle fabuły, co wewnętrznego upadku bohaterów. Pisarz ustawia w centrum dwójkę protagonistów – Teddy’ego, narzeczonego Sabriny i Calvina Wrobla, u którego ten pierwszy mieszka. Teddy właściwie nie żyje, a wegetuje. Snuje się po mieszkaniu, je pizze, wstawanie jest dla niego olbrzymim wysiłkiem. Calvin przeciwnie, mimo całego szeregu nieszczęść jakie go dotykają, stara się iść do przodu. Wypełnia kwestionariusze psychologiczne, z których wynika, że jest szczęśliwym człowiekiem, chociaż czytelnik dobrze widzi, że ani sytuacja rodzinna, ani nawet zawodowa nie są dla niego wspierające.

Jak odnaleźć się w tym kotle nieszczęść?  Drnaso nie daje odpowiedzi, bo też udzielanie rad nie jest jego ambicją. Sabrina miała być dla niego swego rodzaju spowiedzią i terapią – historia tu zawarta ma silne podwaliny autobiograficzne. Autor dorzuca też kolejny wątek – niebezpieczeństwo cyfrowe. Gdy prawda o dramacie narzeczonych wychodzi na jaw, świat wirtualny zaczyna potęgować wrażenie osaczenia i bólu. Pojawiają się Internetowe pasożyty oraz cwaniacy żerujący na ludzkiej naiwności. W świecie ‘fake newsów’ nikt nie może czuć się bezpieczny, nawet ten najbardziej dotknięty tragedią.

Nie mam pewności, czy to właśnie Sabrina powinna otrzymać tak ważne wyróżnienie jako pierwsza. Powieść graficzna autorstwa Nicka Drnaso jest rzecz jasna ważna i to pewnie dlatego jury Bookera dostrzegło ją w tłumie innych. Jej tematyka dość mocno oscyluje wokół tego, co zwykło się nazywać literackim mainstreamem. Jest dobrze skomponowana i przemyślana, ale właściwie wciąż zbyt mało autorska, aby nazwać ją czymś wielkim. Drnaso bardzo dobrze rozpoczął swoją karierę, wykreował historie, które będą się ‘podobać’ i będą nazywane ‘potrzebnymi’. Czekam teraz na kolejny krok.

Sabrina
Twórcy: Nick Drnaso
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Gatunek: komiks
Data wydania: 24 czerwca 2020

 

za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kultura Gniewu

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KOMIKSÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.