recenzja serialserial

Recenzja serialu „Warrior Nun” Netflixa

Kościół ma swoje tajemnice, co uwielbiają podkreślać zwolennicy teorii spiskowych, a wykorzystywać – twórcy popkultury. Bestsellery Dana Browna to tylko wierzchołek góry lodowej – sekrety liczącej sobie 2 tysiące lat instytucji rozpalają wyobraźnię i pozwalają realizować na ich kanwie coraz to bardziej wymyślniejsze utwory. Jednym z nich jest nowy serial Netflixa – Warrior Nun, przy czym należy zaznaczyć od razu że jest to produkcja ściśle rozrywkowa o komiksowym rodowodzie, wykorzystująca sakralne realia do wykreowania widowiska z pogranicza akcji i fantasy.




Serial Warrior Nun przedstawia losy tajemniczego Zakonu Miecza Krzyżowego, którego szeregi zasilają wojownicze zakonnice walczące z plugawymi demonami uzbrojone w karabiny i miecze. Ale bohaterką jest młoda dziewczyna Ava, którą poznajemy już w chwili śmierci. Nad jej zwłokami pochyla się zakonnica, nie szczędząc jej gorzkich słów i nie godząc się na właściwy pochówek. Zbieg okoliczności sprawia że potężna aureola należąca do bożej wojowniczki dostaje się do ciała Avy, która powraca do świata żywych obdarzona potężnymi mocami. Zakon za wszelką cenę będzie próbował odzyskać artefakt, nawet kosztem życia dziewczyny.

A Ava, dotychczas porażona kalectwem, zaczyna odkrywać uroki świata poza murami sierocińca, w którym się wychowywała. Dziewczyna zaczyna zauważać potrzeby swojego ciała, nieśmiało nawiązuje nowe relacje, próbuje imprez i alkoholu, zakochuje się. To dla niej zupełnie nowe doznania. Ale będzie też próbowała odkryć dlaczego powróciła do świata żywych.

Warrior Nun to dość zróżnicowana i wielowątkowa produkcja, bo w dziesięciu odcinkach twórcy podjęli wiele różnych tematów. Wspomniane już wątki Avy i Zakonu to tylko jedne z tematów, dalej będziemy również obserwować zmagania o władzę w szeregach kościelnych, a przecież nie brakuje tu również po prostu akcji i sporej dawki fantastyki w postaci najróżniejszych demonów. Wreszcie do gry wchodzą portale kwantowe. Na pewnym etapie dzieje się tu więc bardzo wiele. Oczywiście niektóre kwestie zostały rozwinięte bardziej, inne mniej, ale całość poprowadzona jest dość sprawnie.

Przy czym należy od razu podkreślić, że Warrior Nun to typowy taśmowiec i to jeszcze w starym, bardzo kiczowatym stylu. Zinfantylizowana fabuła, mizerne aktorstwo czy okropne dialogi nie pozwalają specjalnie zaangażować się w tę produkcję, ogląda się ją raczej z rozbawieniem, niemniej jeśli dobrze wiecie czego się spodziewać i potraktujecie ją jako lekką produkcję fantasy, to spędzicie przy tym serialu dziesięć bezbolesnych godzin.

Z pozytywów z pewnością warto podkreślić rolę Alby Baptisty, która przydaje swojej postaci nieco charakteru i fakt, że twórcy wiedzą jak zatrzymać widza przed telewizorem za sprawą umiejętnie wykorzystanych zwrotów fabularnych, które kilkukrotnie potrafią wywrócić historię do góry nogami. Warto też podkreślić, że jedną z reżyserek projektu była Polka Agnieszka Smoczyńska, autorka Córek dancingu. Wyreżyserowała 2 odcinki, ale trudno określić jak duży mogła mieć wpływ na wygląd serialu. Na koniec wzmianka o polskim lektorze na platformie Netflix – przy tym serialu potrafi zepsuć frajdę z oglądania, więc zalecam raczej napisy.

Warrior Nun. Twórca: Simon Barry; reżyseria: m.in. Agnieszka Smoczyńska; obsada: Alba Baptista, Toya Turner; gatunek: przygodowy, sci-fi; kraj: USA; rok produkcji: 2020; data polskiej premiery: 7 lipca 2020.

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH SERIALI? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.

Krzysztof Strzelecki

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.