filmFilmy Horroryhotrecenzja filmu

Mandy – krwawa zemsta w artystycznym wydaniu

Nicholas Cage, który swoich aktorskich umiejętności nikomu nie musiał udowadniać, przez ostatnie lata przeżywał raczej artystyczny kryzys. Role w fabularnych gniotach nie poprawiły tego stanu rzeczy. Każdy jednak musi kiedyś odbić się od dna. W przypadku Cage’a była to rola w filmie Mandy, w reżyserii Panosa Cosmatosa, który jest nie tylko krwawym kinem zemsty, ale i hołdem złożonym dla tego typy produkcji z ubiegłego wieku.

Fabuła Mandy jest bardzo prosta i to nie w niej tkwi siła tej produkcji. Bohaterem jest drwal mieszkający ze swoją dziewczyną, Mandy, w odosobnieniu w Appalachach. Ich wspólne życie upływa na pracy, odpoczynku i miłosnych uniesieniach. Wszystko się zmienia gdy, dziewczyna wpada w oko przywódcy hipisowskiej sekty Dzieci Nowego Świtu. Z pomocą demonicznego gangu motocyklowego napadają na dwoje niczego nieświadomych bohaterów i na oczach Reda palą żywcem Mandy. Drwala zostawiają zaś na pewną śmierć.




Oczywiście bohater pozostaje przy życiu, a rosnąca chęć zemsty tylko dodaje Redowi nowych sił, najpierw do uwolnienia się, a następnie do dokonania krwawej zemsty. Jak widać fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa. Wiele filmów, głównie z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku opierało się na takiej konstrukcji. Cosmatos idzie jednak o krok dalej i poza klasycznymi schematami revenge movie, serwuje widzom psychodeliczną wariację w oparach LSD, balansującą między snem a jawą, wyjętą wprost z Suspirii Dario Argento.

Co najważniejsze, w taką konstrukcję idalnie wpisuje się sam Nicholas Cage. Jego  mimika, twarz bitego pisa, wybuchy złości. W ostatnich latach nie pasowały do ról, które zwykle wybierał, a teraz nagle znakomicie odnalazł się w konwencji. Bohater pałający zemstą, podążający za oprawcami swojej dziewczyny niczym w onirycznym śnie, na samym dnie piekła pełnego demonów.

Mandy to kawał angażującego, lecz powolnego filmu. Nie każdy jednak będzie się nim zachwycał. Skierowany jest bowiem do pewnej grupy odbiorców, dla których hektolitry krwi bryzgające na wszystkie strony, nie są czymś odpychającym. Poza tym psychodeliczna forma i bardzo specyficzny klimat nie kojarzą się z typowym slasherem. Niemniej strona audiowizualna tej produkcji to prawdziwy majstersztyk. W telewizora wręcz słyszymy niemy krzyk bohatera, który chce pomścić swoją ukochaną, a wszystko to w neonowych barwach i oparach narkotyków, które na tyle zakrzywiają rzeczywistość, że do samego końca nie jesteśmy świadomi, czy to co widzimy na ekranie wydarzyło się na prawdę, czy jest tylko snem konającego bohatera.

Mandy; reżyseria: Panos Cosmatos; scenariusz: Panos Cosmatos, AaronStewart-Ahn; Obsada: Nicholas Cage, Andrea Riseborough, Linus Roache, Ned Dennehy i inni; zdjęcia: Benjamin Loeb; muzyka: Jóhann Jóhannsson; gatunek: horror, thriller; produkcja: Belgia, USA, Wielka Brytania; rok produkcji; 2018; ocena 6/10

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.