filmrecenzja filmu

Znak diabła – recenzja beznajdziejnego horroru Netflixa

H.P. Lovecraft nigdy nie miał szczęścia do filmowych adaptacji czy wariacji na temat jego prozy. Owszem, powstało kilka wartych uwagi produkcji, jak chociażby niemy Zew Cthulhu czy ostatnio Kolor z przestworzy z Nicolasem Cage’em, ale to nisza. Mainstream nie potrafi samotnika z Providence ugryźć i najczęściej kończy się jedynie na odwołaniach. Pełny odwołań jest także nowy film Netfliksa – meksykański Znak diabła. Ale to film tak straszliwe zły, że nie zasłużył nawet, by o Lovecrafcie wspomniać.




Twórcy tej wątpliwej jakości produkcji próbują połączyć klasyczny horror bazujący na egzorcyzmach i opętaniach z lovecraftowską mitologią. W ręce pracownicy naukowej trafia starożytny manuskrypt. Kobieta zabiera go do domu i odkłada na półkę. Tak, tak – nawet raz nie pochyla się, by rozpocząć nad nim badania. Tymczasem jej córki, na co dzień wielbicielki różnych przejawów okultuzmu, dobierają się do manuskryptu, przekonane że to legendarny Necronomicon (fikcyjna starożytna książka pojawiająca się w opowiadaniach Lovecrafta). Rozumiecie, w niektórych filmach nastoletni bohaterowie znajdują planszę Oujia i z niewinnej zabawy zaczyna się piekło, tutaj mamy Necronomicon, który jest tak prosty w obsłudze, że wystarczy przeczytać po łacinie jedno zdanie, zawierzyć się Cthulhu i już. Młode, irytujące bohaterki zostają opętane.

Z drugiej strony mamy księdza ćpuna i świeckiego egzorcystę, kogoś na wzór Constantine’a, tylko bez charyzmy. Mężczyzna także zdradza objawy opętania, ale jego losy są zupełnie nieciekawe – na przemian uprawia seks, zwija się z bólu na podłodze z symbolami wypalonymi na ciele i rozmyśla. I tak ten na szczęście krótki film się toczy aż do finalnego starcia. Wszystko co pomiędzy – dialogi, poziom aktorski, efekty specjalne, montaż, i tak dalej, to wszystko co powinno budować jakość filmu, jest okrutnie wręcz złe. Finalna potyczka powinna trzymać w napięciu, zamiast tego budzi jedynie zażenowanie. 

Bywają filmy, o których mówi się, że są tak złe, że aż dobre. Znak diabła do nich nie należy. To film fatalny pod każdym względem – kiepsko zrealizowany, brzydki pod względem technicznym, źle zagrany i bzdurny. Gdyby twórcy mieli tego świadomość i ograli temat z dystansem, być może dostalibyśmy kiczowatą rozrywkę klasy B. Zamiast tego mamy do czynienia z całkowicie poważnie siebie traktującym gniotem. 

Znak diabła. Obsada: Eduardo Noriega, Omar Fierro, Lumi Cavazos; gatunek: horror; kraj: Meksyk; rodk produkcji: 2020.

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.

Krzysztof Strzelecki

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.