filmhotrecenzja filmu

Bloodshot – recenzja filmu

Bloodshot to kolejny długo zapowiadany film, którego premiera w wyniku światowej pandemii koronawirusa przeniesiona została do internetu. Wyczekiwana głównie przez fanów Vina Diesela i komiksowego Uniwersum Valiant, produkcja dostępna na platformie Amazon, chyba przejdzie bez większego echa. Z bólem serca, ale muszę to napisać. Produkcja mimo ogromnego potencjału w postaci przygód komiksowego Bloodshota jest miernym filmem klasy B wprost z platformy SyFy, która naszą uwagę może przyciągnąć jedynie kilkoma udanymi scenami walk.




Dla tych, co nie znają komiksowego Bloodshota, przypomnę, że jest on żołnierzem, który w ramach Projektu Duch, zostaje mocno ulepszony. Wprowadzone do jego krwi nanity sprawiają, że jego ciało z każdej rany może samo się zregenerować. W efekcie staje się on wręcz nieśmiertelny. Filmowa fabuła również się na tym opiera. Niestety w porównaniu z komiksową historią, ta filmowa została spłycona do granic możliwości. Poznajemy Raya Garrisona, który po powrocie z misji na Bliskim Wschodzie, zostaje uprowadzony wraz z ukochaną kobietą i zamordowany. Jego ciało trafia do szalonego naukowca, który wszczepia do jego krwi nano roboty, które przejmują sterowanie jego ciałem. Gdy uświadamia sobie swoją przeszłość, jego życie zaczyna napędzać żądza zemsty.

Nic ambitnego. Oczywiście nikt od tego filmu nie wymagał wysokiego poziomu, ale jakość niezłej marvelowskiej produkcji był jak najbardziej pożądany. Niestety nie wypaliło, choć jak wspomniałem sceny akcji ogląda się z przyjemnością. Vin Diesel też daje radę. Nie prezentuje nic więcej niż Xander Cage z XXX czy Sean Vetter z Odwetu, a nawet Dominic Toretto z ostatnich odsłon Szybkich i Wściekłych, ale zawsze miło go oglądać w scenach akcji. Słabo wypadają dialogi, a te w polskim tłumaczeniu to już całkowita porażka. Poza tym Bloodshot to typowy komiks dla dorosłych, kto więc wymyślił żeby zrobić z niego film dla nastolatków? Krew powinna lać się hektolitrami, a konfrontacja Bloodshota z przeciwnikami powinna stanowić klasyczną jazdę po bandzie. Oczekiwałem mocnej i brutalnej rozrywki dla dorosłych. Ugrzeczniony Bloodshot nie robi najmniejszego wrażenia, nie mówiąc już o czarnym charakterze, który pomimo twarzy Guya Pearce’a nie ma nic więcej do zaoferowana. To taka podróbka Aldricha Killiana z trzeciej części Iron Mana.

Nie ma tu zabawy konwencją, nie ma humoru, który pozwoliłby się zdystansować do poważnego kina klasy B. Twórcy kopiują jakieś elementy z klasyków, ale bardzo nieudolnie. Są tu odwołania do Robocopa, Terminatora czy nawet Pamięci Absolutnej. Tylko co z tego? Wspomniane filmy w kanonie kina akcji zapisały się na zawsze. Niestety Bloodshot nie będzie do nich należał. Z takim poziomem pierwszej produkcji twórcy o zapowiadanym filmowym uniwersum Valiant mogą zapomnieć. Szkoda na to czasu.

Bloodshot; Reżyseria: Dave Wilson; Scenariusz: Jeff Wadlow, Eric Heisserer; Obsada: Vin Diesel, Eiza Gonzalez, Sam Heughan, Guy Pearce, Lamorne Morris i inni; Muzyka: Steve Jablonsky; Zdjęcia: Jacques Jouffret: Produkcja: USA, Rok produkcji: 2020; Ocena: 2/10

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.