filmrecenzja filmu

Recenzja filmu „Pod mocnym Aniołem”

O Smarzowskim śmiało można powiedzieć, że jest obecnie jedynym polskim twórcą, który przez całą karierę kręci jeden i ten sam film, a przy tym odnosi kolejne sukcesy. Motyw alkoholizmu powraca w jego filmografii jak mantra i chociaż fabuły zdają się być różne, to wszystkie w jakiś sposób kręcą się wokół wódki, czy to na weselu, czy to w policji. Krytyczne oko kamery Smarzowskiego obnaża wszystkie nasze(Polaków) wady, ubiera je w groteskę, tak aby Polak-widz mógł się raz czy drugi uśmiechnąć oglądając Polaka-pijaka (samego siebie), lecz ostatecznie wszystko jest tylko śmiechem przez łzy. Kina Smarzowskiego nie bierze się w pełni poważnie, wszystko od początku do końca ubrane jest w przerysowane szaty, ale nie sposób też podejść do niego z dystansem – zbyt mocne są to obrazy, zbyt dołujące i w kontekście całej twórczości reżysera – zbyt wyprane z pozytywnych akcentów.

Tym razem Wojciech Smarzowski już nawet nie udaje, że kręci film o czymś innym. Pod Mocnym Aniołem jest kinem o alkoholizmie, jest dziełem przesiąkniętym wódką na każdym milimetrze taśmy filmowej. Scenariusz oparty na podstawie autobiograficznej prozy Jerzego Pilcha trzyma się dość wiernie oryginału, podobnie balansując na granicy rzeczywistości i snu. Pijackie ciągi poprzerywane są pijacką filozofią głównego bohatera. Jerzy jest pisarzem od lat zmagającym się z problemem alkoholizmu, jak sam mówi – „pije kiedy wypija pierwszy kieliszek i kiedy wypija ostatni, a wtedy pije jeszcze bardziej, bo ostatniego kieliszka nie wypił nigdy”. W powieści Pilcha dominował narracyjny chaos, przeszłość mieszała się z teraźniejszością i tej zasady trzyma się reżyser, tworząc tak naprawdę zbitkę różnych pijackich historyjek, które pośrednio lub bezpośrednio łączy postać Jerzego.

Nie dajcie się zwieźć zwiastunom i nie oczekujcie komedii, na której będziecie się fajnie bawić. Chyba tylko ktoś, kto nie zna dotychczasowej twórczości Smarzowskiego mógłby tak pomyśleć. Przekłamany zwiastun to jedynie chwyt marketingowy, zaś Pod Mocnym Aniołem to szare, paskudne i w gruncie rzeczy przerażające kino oparte na zapętleniu, monotonii picia. Jedynym pozytywnym akcentem jest tutaj kobieta, w której zakochuje się Jerzy. To ona i tylko ona będzie miała moc, aby wyrwać bohatera z nałogu. Smarzowski jednak nie idzie w banał, nie pozwala widzowi stwierdzić, że miłość może pokonać wszelkie przeciwności, otwarte zakończenie bowiem pozostawia historię w zawieszeniu. A szkoda, bo po kilku przesiąkniętych marazmem, krytyką, gorzką ironią i negatywnymi emocjami filmach Smarzowskiego, kupiłbym taki pozytywny akcent (choćby i banalny) z ucałowaniem ręki. Nic z tego.

Wygląda na to, że Wojciech Smarzowski ma swoje puzzle, z którymi nigdy się nie rozstaje, tylko różnie je układa w zależności od danego filmu. Po pewnym czasie choćby nie wiem jak dobre mogą powoli nużyć już te same aktorskie twarze (Dziędziel, Jakubik, Więckiewicz), szara i brudna kolorystyka, gadżety (siekiera, flaszka), motywy (tańczenie, rzyganie, oddawanie moczu do szafy) czy ujęcia (finał z oddalającą się kamerą). Pod Mocnym Aniołem nie serwuje widzowi nic, czego ten jeszcze nie oglądał. A jednak to działa, bo te puzzle jakimś cudem zawsze do siebie pasują, bez względu na to gdzie się je przyłoży. Smarzowski ma niesamowity talent do prowadzenia aktorów i zawsze udaje mu się z nich wycisnąć odrobinkę więcej. W napuchniętych, zapijaczonych gębach aktorów zdaje się nie być żadnej sztuczności, ich nałogowe przygody opowiedziane są tak naturalnie, że porażają widza, nierzadko zostawiając go ze śmiechem zdławionych w gardle. W jednym z fragmentów bohaterki grane przez Kingę Preis i Iwonę Wszołkówną przypisują sobie tę samą historię, którą możemy obejrzeć w obu wersjach. I w obu przypadkach to, co ujrzymy na ekranie, paraliżuje. Zniszczony Więckiewicz pozwala widzowi oglądać człowieka przygniatanego przez alkohol, wgniatanego w ziemię, obnażonego z całej ludzkiej godności.

Reżyser nie próbuje nic nikomu tłumaczyć, on po prostu atakuje obrazami, z którymi każdy widz zrobi, co zechce. Tak jak palaczy próbowano przekonać do rzucenia nałogu pokazując im drastyczne obrazki zniszczonych płuc, podobnie Smarzowski sięga po tak mocne akcenty, że obrzygana twarz bohatera jest przy nich – gwarantuję – najlżejszym motywem. Alkoholizm nie jest świeżym tematem w kinie i wygląda na to, że jak na razie wszystko w tej kwestii zostało już powiedziane. Kilka lat temu problem niesamowicie przedstawił Koterski we Wszyscy jesteśmy Chrystusami, gdzie degeneracja człowieka została zobrazowana głównie na płaszczyźnie duchowej (choć nie tylko, bo ten upadek nigdy nie rozgrywa się tylko na jednej płaszczyźnie). Smarzowski dopowiada drugie słowo i skupia się na destrukcji fizycznej. „Chlanie, sranie, zdołowanie” – Smarzowski w pigułce.

Pod Mocnym Aniołem
Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski
Obsada: Robert Więckiewicz, Julia Kijowska, Arkadiusz Jakubik, Andrzej Grabowski, Kinga Preis i inni
Muzyka: Mikołaj Trzaska
Zdjęcia: Tomasz Madejski
Gatunek: Dramat
Kraj: Polska
Rok produkcji: 2014
Data polskiej premiery: 17 stycznia 2014

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.