Książkirecenzja książka

Félix i niewidzialne źródło – Schmitt Eric-Emmanuel. Recenzja

„W poszukiwaniu tego, co najważniejsze”

Po raz kolejny w listopadzie wydawnictwo Znak prezentuje na rynku czytelniczym nową pozycję francuskiego pisarza-filozofa. Eric-Emmanuel Schmitt zaskarbił sobie polskich czytelników krótkimi opowieściami, w których porusza przede wszystkim kwestie egzystencjalne. Jego kolejna książka Felix i niewidzialne źródło ani formą, ani tematyką nie odbiega od normy, do której pisarz nas przyzwyczaił. Jest też to kolejny utwór, wpisujący się w tzw. „Cykl o Niewidzialnym”. Tematyka znów zahacza o religię, kulturę, wierzenia i sprawy związane z życiem codziennym. Tym razem autor rozpisuje się o depresji – chorobie, która dotyka coraz więcej ludzi. Dość dobitnie i jasno zaznacza swoją postawę wobec tego schorzenia, a ludzi chorych nazywa nawet „zombie”, czy po prostu „martwymi”. Co zrobić, aby ich ożywić? Czy w ogóle jest to możliwe? Dlaczego w ogóle ludzie zapadają na tę chorobę? To tylko nieliczne pytania, na które nowa opowiastka Schmitta próbuje odpowiedzieć. W swoich utworach francuski autor pisał już o buddyzmie (Zapasy z życiem), islamie (Pan Ibrahim i kwiat Konaru) czy judaizmie (Dziecko Noego), teraz przyszła kolej na animizm. Razem z bohaterami można wyruszyć do odległej i zupełnie dzikiej Afryki. Tam, wśród pierwotnych ludów, buszu i niekonwencjonalnych praktyk religijnych należy odnaleźć źródło, które może uzdrowić i ocalić.




Kolejny raz francuski autor obsadza w głównej roli dziecko. Felix ma 12 lat, mieszka razem z mamą w Paryżu, a jego ojcem jest Duch Święty. (Nie, nie jest to historia o kolejnym Niepokalanym Poczęciu, choć znając przewrotność Schmitta, pewnie bardzo chciał nawiązać także do chrześcijaństwa). Ale wszystko po kolei. Matka Felixa pochodzi z Senegalu. W Paryżu, w dzielnicy Belleville (z fran. piękne miasto) prowadzi kawiarnię. Klienci są najbliższymi dla Fatu i Felixa. Kobieta nagle z energicznej i pełnej życia matki, która potrafi nadawać niesamowite nazwy temu, co jest dookoła, staje się posągiem. Popada w depresję, choć jej brat uważa to za „błąd w diagnozie”. „Zaręczam Ci, że Fatu jest martwa. Mieszkasz z zombie, które jest twoją matką” – informuje chłopca już na pierwszych stronach książki. To wujek Bamba, można nazwać go nawet szamanem, wyznacza sobie za punkt honoru razem z Felixem wskrzesić Fatu. W tym celu muszą odbyć długą podróż do źródła, jakim jest Afryka. To właśnie tam są ich korzenie, historia, duchy przodków i całe ich dziedzictwo. Bez pogodzenia się z przeszłością, zaakceptowania pewnych wydarzeń, które miały miejsce dawno temu, Fatu nie wróci do świata żywych. Po 12 latach natomiast wraca ojciec Felixa, czyli Duch Święty, który przez chwilę staje się nawet najważniejszy w całej opowieści. Książka kierowana jest nie tylko dla miłośników spirytualizmu, czy innych form duchowości. Pojawia się tam również motyw odrzucenia i jego konsekwencji w nawet późniejszym życiu. Jak zwykle również chodzi o relacje miedzy ludźmi. Choć bohaterem tytułowym jest dziecko, to jednak przez zastosowane słownictwo i problematykę książka kierowana jest przede wszystkim do ludzi dorosłych.

Utwór Schmitta zbudowany tym razem dość niezwykle z dwóch części i epilogu. Niestety dla mnie pierwsza część była najgorsza w odbiorze. Może wynikało to z tłumaczenia, ale momentami zdania były nieskładne i zupełnie odbiegające od stylu autora. Przez co cała część informacyjna była dla mnie dość ciężka. Potem pojawia się podróż do Afryki. I tu mistrz filozoficznych powiastek urzekł mnie po raz kolejny. Można czytać, czytać i czytać… Afryka widziana oczami Schmitta jest jeszcze bardziej zdumiewająca niż Pustynia z Nocy ognia. Jeśli są wśród was tacy, którzy lubią od razu wszystko wyszukiwać i „przeżywać” takie podróże razem z bohaterami, to jest to jak najbardziej właściwy utwór.

Podobno, jak twierdzi autor: „zawsze trzeba opowiadać historie, zanim wystygną”. Jest w tym sporo mądrości, choć książka ta na tle pozostałych dla mnie jest nieco słabsza. Schmitt stosuje swego rodzaju kalki, które wkłada do kolejnych utworów, trochę szkoda, a z drugiej strony, może to będzie jego znakiem firmowym? Niech wam szeleści, szumi i wieje, przy czytaniu.

Rzurek

Felix i niewidzialne źródło
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tłumaczenie: Łukasz Muller
Gatunek: Literatura piękna
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 11 listopada 2019

 

 

za egzemplarz recenzencki dziękujemy Wydawnictwu:

 

http://www.wydawnictwoznak.pl/

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Rzurek Recenzent