Guy Delisle 'Kroniki Birmańskie’
W lipcu Wydawnictwo Kultura Gniewu wznowiło wydaną przed laty powieść graficzną Guy’a Delisle’a – Kroniki Birmańskie. Warto wykorzystać sytuację i sięgnąć po tę pozycję, bo to doskonała okazja nie tylko by zapoznać się z twórczością tego cenionego autora i grafika, ale też – w oderwaniu od innych jego dzieł – przeżyć niezwykłą podróż do Mjanmy, spędzić tam rok i odkrywać codzienność tego azjatyckiego kraju bez wychodzenia z domu.
Kroniki Birmańskie i w ogóle twórczość Delisle’a stanowią doskonały dowód na to, że komiksy to nie tylko superbohaterska rozrywka (choć również potrzebna), ale często też ambitna próba wykorzystania popularnego medium do realizacji gatunku pozornie zupełnie tu nie pasującego – w tym przypadku reportażu.
Desile jest tutaj narratorem i bohaterem historii. Przed laty wraz z partnerką i dzieckiem wyruszył do Mjanmy (byłej Birmy), gdzie jego druga połówka pracująca w Lekarzach bez Granic, miała przez rok pomagać tamtejszym potrzebującym. Delisle spakował więc walizki i wziął na siebie opiekę nad dzieckiem. Wiedząc, że będzie miał dużo wolnego czasu, obserwował codzienność w tym egzotycznym kraju, a następnie przenosił swoje doświadczenia na papier.
Autorowi udało się w niezwykły sposób zachęcić czytelnika do przeżywania wraz z nim codzienności w Birmie. Nie jest to bowiem komiks reportażowy, w którym Delisle skupiałby się mocno na historii kraju i jego sytuacji gospodarczo-polityczno-społecznej. Te kwestie oczywiście są poruszane, ale niejako z obowiązku. Dla autora ważniejsza jest codzienność – ważniejsze od spraw politycznych zdają się być na przykład tytuły filmów, jakie można spotkać na okładkach pirackich wersji na bazarze. Słowem – autor odkrywa przed czytelnikiem uroki Birmy i jej codzienność w taki sposób, w jaki sam je poznawał. Jego wizyta w sklepie pozwala nam wyobrazić sobie, jak wygląda spacer między pułkami w markecie i jaką muzykę możemy tam usłyszeć, z kolei kilka dni spędzonych przez Delisle’a w klasztorze kreśli przed nami pewne wyobrażenie na temat codziennego życia mnichów.
I tak wygląda sprawa niemal ze wszystkimi aspektami poruszanymi przez autora – każdego dnia odkrywa coś nowego, a obserwatorem jest znakomitym. Posiada niesamowitą zdolność do uchwycenia i zobrazowania tych zwyczajnych, małych momentów, które często uważane byłyby za zbyt oczywiste, by umieszczać je w książce / filmie / komiksie, a ostatecznie okazują się być jego wielką siłą.
Wszystkie swoje doświadczenia Delisle przekazuje w sposób prosty i ciekawy, co też udaje się osiągnąć między innymi dzięki sporej dawce humoru – raz wywoływanego słowem, innym razem za pomocą samych obrazów. Całość składa się z podrozdziałów – sekwencji obrazujących konkretne fragmenty życia w Birmie: „praca w terenie”, „turystyka w Paganie”, „złe dni”, „muzeum kamieni szlachetnych” itd., itd. Każdy z tych podrozdziałów stanowi krótką humorystyczną historyjkę, które składają się na diabelnie angażującą całość.
Świetne są monochromatyczne rysunki Delisle’a, który kreśli bardzo proste, charakterystyczne dla niego obrazy, a niekiedy interesująco bawi się formą, ot chociażby oddając kwestię kiepskiej jakości tuszu w postaci rozmazanych ilustracji.
Delisle nie jest ani historykiem, ani pisarzem politycznym, ani dziennikarzem i to czuć w trakcie lektury Kronik Birmańskich. Jest zwyczajnym człowiekiem, który znalazł się w zupełnie egzotycznym dla siebie miejscu i z ciekawością dziecka obserwuje wszystko, co go otacza i z dużą radością zbiera nowe doświadczenia, dziwiąc się wszelkim nowościom. Autor w prosty, przezabawny i wciągający sposób pokazuje kraj, którego prawdopodobnie nigdy nie odwiedzimy w sposób, jaki nie pokaże żaden film czy reportaż – bez oceniania i bez szaleńczej próby przekładania doświadczeń na język Zachodu.
Kroniki Birmańskie
Autor: Guy Delisle
Rysunki: Guy Delisle
Gatunek: Reportaż, Komiks
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Data premiery: lipiec 2017
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.