filmrecenzja filmu

Miasteczko Salem – wampiry bez zębów

Miasteczko Salem – tak wiele szumu wokół tej adaptacji Kinga, a dla mnie to po prostu kolejny zmarnowany potencjał, który ledwo dociągnął do końca. Pomysł z autorem wracającym do rodzinnego miasteczka i odkrywającym wampiry brzmi intrygująco na papierze, ale wykonanie? To jest ten problem. Ben Mears, niby główny bohater, jest dla mnie po prostu nudny. Nie potrafiłem się z nim zidentyfikować, ani tym bardziej mu kibicować. Jego poszukiwania inspiracji giną gdzieś w tle, a kiedy pojawiają się wampiry, nie czuć prawdziwej stawki.

Niewyraźny Antagonista i Rozczarowujące Straszenie

Barlow, czyli ten wielki zły wampir, to dla mnie jedno wielkie rozczarowanie. Miał być potężny i przerażający, a wyszedł co najwyżej meh. Jasne, próbuje zarażać miasteczko, ale wszystko dzieje się w tak ślamazarnym tempie, że zamiast bać się o mieszkańców, zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno wszyscy się obudzili. Gdzie te „autentycznie przerażające sekwencje”, o których inni piszą? Ja widziałem co najwyżej kilka prób straszenia, które wywoływały uśmiech politowania, a nie dreszcz grozy.

Grupa bohaterów próbująca walczyć z wampirami to z kolei zbiór postaci, których los był mi totalnie obojętny. Susan, Mark, Dr. Cody – żadna z tych postaci nie miała dla mnie wystarczającej głębi, żebym przejmował się, czy przeżyją, czy zostaną kolejną ofiarą Barlowa. Ich walka o przetrwanie sprowadza się do biegania po nocy i podejmowania dosyć nielogicznych decyzji. Zero chemii między nimi, zero prawdziwego zagrożenia, zero emocji.

Przeterminowana Estetyka Zamiast Grozy

A ten „klasyczny horror o wampirach z lat 70. i 80.”? Dla mnie to po prostu wymówka na przestarzałe efekty i nudną narrację. Wampiry mają być przerażające? Chyba, że przerażające jest to, jak słabo są przedstawione. Gdzie te wampiry, które naprawdę potrafiły przyprawić o gęsią skórkę? Tutaj ich po prostu nie ma. Cały film jest przesiąknięty jakąś sztuczną atmosferą, która w ogóle do mnie nie przemawia.

No i ten finał. Absolutna porażka. Po całym tym powolnym budowaniu napięcia (jeśli można to tak nazwać), spodziewałem się jakiejś epickiej konfrontacji z Barlowem. A dostałem co? Rozczarowujący, antyklimatyczny pojedynek, który sprawił, że poczułem się oszukany. Susan zamieniona w wampira, Dr. Cody ginie – to miało być dramatyczne, ale było po prostu… obojętne. Zniszczenie ekranu w kinie samochodowym to już w ogóle absurd, który tylko podkreślał mierność całości.

Zmarnowany Czas

Miasteczko Salem to dla mnie niewykorzystany potencjał i film, który po prostu mnie zmęczył. Nie ma tu prawdziwej grozy, intrygującej fabuły ani bohaterów, którym można kibicować. To tylko kolejna przeciętna adaptacja, która nie potrafiła oddać mroku i geniuszu Kinga. Jeśli szukacie prawdziwego horroru o wampirach, to szukajcie gdzie indziej. Ja zdecydowanie wolę zapomnieć o tym seansie.

Miasteczko Salem (Salem’s Lot); reżyseria: Gary Dauberman; scenariusz: Stephen King, Gary Dauberman; aktorzy: Lewis Pullman, Makenzie Leigh, Jordan Preston Carter, Alfre Woodard, John Benjamin Hickey, Nicholas Crovetti, Pilou Asbæk, William Sadler

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.